W środę koncert Bass Astral i mojego tegorocznego odkrycia wokalnego, czyli Igo, cieszę się na maksa, bo to spadło mi trochę niespodziewanie. Z tej okazji postanowiłem mocno, że wrócę do pisania o muzyce, bo ostatnio mocno to zaniedbałem. Może i nie będę pisał tak dużo jak o książce czy filmie, ale chciałbym czasem podzielić się czymś co wpadło w ucho (to co wpada w ucho i oko wrzucam czasem na YT co widzicie obok na blogu).
O właśnie. Tak jak choćby Mikromusic. Płytka podobno zupełnie inna od ich wcześniejszych krążków, bo nagrana w całości akustycznie, na nietypowych dla nich instrumentach. Zachwyciła jednak fajnym połączeniem rockowej energii i folkowej tęsknoty, a to wszystko w lekko jazzowym sosie.
Co oryginalnego w tym na czym zagrali? A choćby gitary z pudełek po cygarach, miski dla psów, turecki saz. Chwilami słychać tu odrobinę orientu, dużo polskiej muzyki ludowej (ten wokal Natalii Grosik!), jest zarazem nostalgicznie ale i chwilami żywiołowo. Od ballad aż po rytmy bliskie bałkańskim, zmuszającym do tańca. Nie wiem jak by się słuchało tego jedynie w wersji instrumentalnej, ale w połączeniu ze świetnym, wielobarwnym wokalem i ciekawymi, pełnymi przewrotności tekstami, jest to coś bardzo ciekawego, niepowtarzalnego. Czuć w tym radość muzykowania nieskrępowaną studiem, tęsknotę do muzyki czystej, improwizacji i pragnienie powrotu do źródeł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz