Kończę kolejny miesiąc blogowania powieścią Siembiedy, ciesząc się, że sobie trylogię dawkowałem powoli, że nie spieszyłem się z lekturą. Niby każda z tych powieści mniej lub bardziej delikatnie łączy się ze sobą różnymi postaciami, warto jednak dać sobie przestrzeń na to by chłonąć je osobno, by się nie zlewały. Podobieństwa pewnych wątków nie przeszkadzają w takich sytuacjach, a to co smakowite, docenia się podwójnie.
O poprzednich tomach - jak zwykle kierunek poszukiwania notek - zakładka Przeczytane na górze.
Pan Maciej znowu kreśli historię o tym jak osoby sobie bliskie może rozdzielić los. Czy mamy na to wpływ co nas czeka, czy możemy wszystko przewidzieć? Oczywiście nie. A pojedynczy człowiek jest jak ziarenko, którym wiatr rzuca to w jedną, to w drugą stronę. To politycy i ważni na górze decydują o granicach, wyrażają swoje oczekiwania, postanowienia, a ci malutcy muszą jakoś w tym wszystkim się odnaleźć. Nawet jak czasem los sobie z nich kpi. Tak jak w rodzinie Pyków. Dwaj bracia, których podzieliły poglądy polityczne, wizja tego co dla ich rodzin lepsze. Jeden deklaruje się jako Polak, drugiemu bliżej do Niemiec. A cały dowcip polega na tym, że ten pierwszy musi mieszkać po stronie niemieckiej, a drugi po polskiej.
I tak poznajemy ich synów, którzy żyją w dużo lepszej relacji niż ich ojcowie, ale potem przez lata jeden na drugiego niejeden raz będzie rzucał gromy. Łączyć ich będzie miłość do piłki nożnej, z tym że dla jednego to będzie pasja, o której nie będzie potrafił zapomnieć, ambicja będzie popychać go do bardzo dziwnych decyzji. Walter zresztą nie jest wcale tak bardzo wymyśloną postacią - po raz kolejny Siembieda pokazuje nam, że życie wymyśla najlepsze scenariusze. Mieliśmy rzeczywiście chłopaka ze Śląska, który grał zarówno w reprezentacji narodowej Rzeczpospolitej, a potem w drużynie Niemiec, dla obu strzelając w pięknym stylu gole. Czy można tak zmieniać koszulki, barwy, bez żadnych konsekwencji, bez utraty miłości fanów, czy szacunku ludzi? Pewnie zależałoby to od przyczyn podejmowania takich decyzji, ale jak możemy zobaczyć w tej powieści, mieszkańcy Śląska nie zawsze mieli wolność wyboru. A może po prostu dla bezpieczeństwa decydowali tak a nie inaczej, nie zdając sobie sprawy, że wszystko ma swoje konsekwencje?
Kuzyn Waltera, Bernard, człowiek dużo mniej porywczy, rozsądny, zachowawczy, przecież też przechodzi podobną drogę - pełną zakrętów, nie zawsze rozumiejąc co jeszcze przed nim. Dają karabin, zmuszają do wykonywania rozkazów, może masz dość i uciekasz. Ale przecież nie ma tak łatwo, że od tej chwili wszystko jest już proste. Przeszłość, zbiegi okoliczności, dokonywane wyboru czasem rzucają bohaterami w bardzo dziwne strony, stawiając ich po dwóch stronach barykady.
Po raz kolejny pojawia się wątek greckiej wojny domowej i wcześniejszych podziałów wśród walczących z hitlerowcami (podobnie jak u nas AK i AL), bynajmniej nie kończy się jednak wszystko na wojnie. Siembieda kreśli przed nami pierwsze lata życia w PRL, pokazując jak bardzo może zmieniać się postrzeganie siebie, swojej przyszłości, w zależności od tego którą ścieżkę wybierzemy. Próbując wybaczyć, zapomnieć, odciąć się, może i postępujemy racjonalnie, ale nasze czyny i tak prędzej czy później o sobie przypomną i lata pracy by coś naprawić okażą się w oczach ludzi niczym w porównaniu z jakimś jednym epizodem sprzed lat.
I nie ma co więcej opowiadać to się chłonie!
Ludzie z krwi i kości, pogmatwane losy i trudne decyzje... Porywająca historia rozpisana na kilka życiorysów, w której jest miłość i zdrada, tęsknota i nienawiść, próba budowania życia i myślenie jedynie o zemście. Ciekawy wątek lwowskich złodziei zasługuje na odrębną powieść moim zdaniem!
Czy może dodawać że polecam?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz