niedziela, 13 lipca 2025

Pamiętniki Mordbota, czyli czy AI ma świadomość

Sobota i czas na fantastykę, ale tym razem film, a nie książka. Miniaturowe (och uwielbiam te 20 minutowe odcinki) dziełko, które wielu zaskoczyło swoim klimatem. Jak to - fantastyka i czarny humor, kpina z konwencji, atmosfera jak z seriali lat 80 i wcześniejszych? Dziś? Przecież nikt tego nie będzie chciał oglądać. Teraz liczy się akcja, a nie sceny jak z telenoweli. No dobra, akcja też będzie, ale sam pomysł przyciąga uwagę właśnie swoją innością.


Mordbot (czyli inaczej morderczy robot) to maszyna służąca jako ochroniarz - niby jedna z wielu, ale ten ewidentnie udowadnia, że się wyróżnia. Jego bogate wnętrze jest efektem tego, że udało mu się złamać zabezpieczenia systemu i sam sobie buduje bazę informacji i wiedzy o świecie. A że buduje ją głównie ze starych seriali, telenowel o kosmosie, przy których nawet Star Trek to wyrafinowane dzieło psychologiczne, to już detal. Bohatera męczą wspomnienia, które gdzieś tam odnalazł w pamięci, mimo ich wymazywania - otóż w poprzednim epizodzie służby uczestniczył w mordowania górników na jednej z planet. I tak oto wyrzuty sumienia, obawa przed aktywacją dawnych instynktów (czy też ukrytych mechanizmów), przeplata się z koniecznością ochrony tych, którym służy. 


 

W swoich analizach wciąż więc nazywa ich idiotami, którzy nic nie ogarniają, a jednak stara się im pomagać, bo jakoś się z nimi związał. A może to obawa, że gdy ktoś wykryje to co dzieje się w jego pamięci, natychmiast zostanie roztopiony w kwasie? 

Alexander Skarsgård jest świetny w roli głównej, a choć to co dzieje się na tej niebezpiecznej planecie i w ich małej grupce badaczy chwilami przypomina telenowelę brazylijską i tak też grają aktorzy, wszystko tworzy zabawną i ciekawą całość, spójną i trochę z przymrużeniem oka. Chodzi przecież nie tylko o pokazanie na ekranie jakichś fajerwerków i walk, bo to byłoby dobre dla dzieci uwielbiających komiksowe historyjki. Ciekawsze jest pytanie stawiane przez twórców - czy kiedykolwiek dojdziemy do takiego momentu, że komuś przyjdzie do głowy traktować robota jako odrębną jednostkę, obdarzać ją uczuciami i przypisywać jej samej świadomość i uczucia. To nie tylko wykonywanie rozkazów - to coś dużo więcej. Moduł kontrolny oczywiście nadal jest wmontowany i dla wielu to wciąż jedynie bezmyślna maszyna, ale gdy zaczniesz ją traktować jak istotę, wiara w to, że obudzisz w niej coś więcej jest zaiste zaskakującym pomysłem. 

I to zostaje - dylematy i obawy które kotłują się w przewodach i procesorach bohatera, choć jego twarz nie wyraża praktycznie nic. 

Ciekawe, choć mam wrażenie że w połowie trochę już brakowało pomysłów by trzymać się wymyślonemu na początku konceptowi i zaczyna się robić mniej oryginalnie.  

Aż mam ochotę sięgnąć po powieści amerykańskiej pisarki Marthy Wells na podstawie których ten serial powstał. 


1 komentarz:

  1. wziąłem się za książkę ale darmowy fragment gdzie tryb bezosobowy typu "wziąłom" czy "pomyślołom" skutecznie zniechęcił mnie do lektury. Do tej pory czuję duży absmak. Naprawdę coś strasznego :/ Nie wiem jak serial.

    OdpowiedzUsuń