niedziela, 13 lipca 2025

Bílá Voda - Kateřina Tučkova, czyli system potrafi złamać ciało, ale duch jest silniejszy

 Trochę odkładałem pisanie o tej powieści, ale też trudno mi ubrać słowa wszystkie emocje. Jak mało który tytuł w ostatnim czasie książka Tučkovej mocno mnie poruszyła i to chyba jedna z najlepszych rzeczy jakie czytałem od ponad roku. Jak jednak oddać wszystkie te refleksje i zachwyt? I czy każdy go podzieli. 

Na pewno ci którzy lubią powieści nawiązujące do historii, do realnych wydarzeń będą mieli dużo satysfakcji. Zwłaszcza że niewiele w Polsce mówi się o tym jakim prześladowaniom podlegał kościół katolicki (czy raczej wszystkie kościoły i związki wyznaniowe) w Czechosłowacji od lat 50 aż po lata 80. U nas można powiedzieć, że księża mieli w porównaniu jak pączki w maśle. 

Władze w Pradze poszły po linii Moskwy - ksiądz, czy siostra zakonna to "pasożyt", więc musi udowodnić przydatność dla społeczeństwa. Nie dość że więc mieli zakaz jawnego praktykowania, rozmawiania o religii, podlegali różnym szykanom urzędniczym, mieli również nakaz pracy i to często w najgorszych zawodach, w niewielkich dziurach do których byli kierowani, wciąż pod obserwacją i poddawani prowokacjom. 

Bílá Voda to historia właśnie o tym okresie, pełna opisów, przy których pięści zaciskają się ze złości. Tu bowiem nie chodzi nawet o jakieś przywileje dla wierzących, ale po prostu o ludzką godność. 



Pomyślicie pewnie - no dobra, w takim razie rzecz trochę "kombatancka", o triumfie wiary nad ustrojem, który był pewien że szybko ją zniszczy i wypleni niczym zarazę. I tak i nie. Rzeczywiście to opowieść o sile charakteru, sile wiary, o determinacji, dzięki której można pokonać nawet lata więzienia i upokorzenia. To jednak również opowieść o wątpliwościach, słabościach, o pokorze, o wściekłości gdy nawet ludzie którym ufasz, przełożeni, zamiast wsparcia, odwracają się od ciebie plecami. 

To historia o wielkości i o małości. O tym jak czasem wiara chadza bardzo pokrętnymi ścieżkami. Nie wiem czy autorka jest osobą wierzącą, ale z dużą delikatnością i wrażliwością wchodzi w świat sióstr zakonnych. Bo to nie tylko opowieść o religii, a nawet bardziej o tym czy religia powinna być - towarzyszeniem potrzebującym. Nawet trochę wbrew oficjalnemu nauczaniu biskupów, bohaterki wytyczają własną ścieżkę i czują w sercach, że mają do tego prawo. Wszystko to co wycierpiały, doprowadziło ich do miejsca, gdzie być może dla niektórych stały się jakąś sektą, dziwakami, ale dla nich to właśnie jest to powołanie, które zaczerpnęły z Ewangelii. Nieść pocieszenie, wsparcie, być nie tylko dla "swoich" ale dla każdego kto tego potrzebuje. 

W Polsce Wydawnictwo Afera podzieliło to tomiszcze na dwie części, dzięki temu jak widzicie mamy też dwie ciekawe okładki. Szukajcie tego i czytajcie albowiem wszem będę głosić: warto! 

Piękna, poruszająca literatura. 

PS Jak będę miał okazję pewnie wybiorę się do Bíla Vody, tego dziwnego miejsca tuż przy granicy z Polską, gdzie można znaleźć groby ponad 750 zakonnic zwożonych tu z całej Czechosłowacji. Nie tylko po to by zobaczyć ten klasztor, to miejsce, ale przede wszystkim by wyobrazić sobie jeszcze raz sceny z tej powieści. Tak pięknie opowiadającej o wierze, choć raczej nie nazwał bym jej religijną - dla jednych będzie to powieść feministyczna, oskarżająca męski punkt widzenia, narzucanie go kobietom. W końcu nawet bohaterka, która współcześnie w klasztorze odkrywa dokumentację z tymi wszystkimi potwornościami, jest daleka od wiary. 
 

Dla mnie to po prostu powieść bardzo ludzka. O tym jak nie zatracić siebie w potwornych czasach i dać nadzieję innym.  

PS 2 Ukłony dla autorki za ogrom wykonanej pracy w archiwach - wpleść te wszystkie draństwa w fabułę, by jednocześnie nie zanudzić czytelnika, nie zarzucić go datami - wspaniała robota! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz