Robert: Masz rację. Rozumiem wszystkie nagrody dla twórców i jestem wdzięczny organizatorom Festiwalu Nowe Epifanie za ściągnięcie spektaklu na ten jeden wieczór do stolicy. To chyba jedno z najbardziej poruszających przedstawień jakie widziałem w ostatnich latach. I to bym podkreślił. Gdybym miał oceniać to co widziałem w kryteriach artystycznych, pomysłów reżysera, gry aktorskiej, pewnie bym marudził. Odebrałem go przede wszystkim na poziomie emocjonalnym i z tej perspektywy chciałbym o nim opowiadać jako o spektaklu cholernie ważnym, poruszającym, zostawiającym ślad.
MaGa:
Spotykam się z coraz częstszymi opiniami psychologów, że to uciekanie
przed tematem śmierci wcale nie wychodzi nam na dobre. Śmierć jest
wpisana w ludzkie życie i udawanie, że nas nie dotknie prowadzi jedynie
do traum i takich działań względem umierających bliskich, których sami
nie chcielibyśmy doświadczyć.
Robert: Nie chcemy żeby była
blisko, próbujemy nie dostrzegać cierpienia, oddawać je w ręce
specjalistów, żyjemy jednak w kraju, gdzie niejednokrotnie ta opieka
specjalistyczna niedomaga, a po drugie towarzyszenie bliskich w chorobie
i odchodzeniu, jest bardzo ważnych dla osoby która przez to przechodzi.
Być blisko. W sprawach codziennych. Nie dawać odczuć samotności.
Sprawiać, żeby ten ból był mniejszy nie tylko samymi lekami. Ale czy to
łatwe? Czy jesteśmy do tego przygotowani? To właśnie pytania, które
m.in. stawia przed nami Mateusz Pakuła w "Jak nie zabiłem...", zarówno w
książce, jak i w przedstawieniu, które zrobił na jej podstawie.
MaGa: Nie mam pojęcia czy to ten wszechobecny kult młodości
prowadzi do zapominania o tym, że śmierć nas dosięgnie? Mało tego, że
możemy być poważnie chorzy i cierpieć niewyobrażalne katusze przed
śmiercią, że nasz ból będą oglądać i współodczuwać ci, którzy nas
kochają. To oni będą się borykać z polską służbą zdrowia, to oni często
spotykać się będą z bezdusznością urzędników, którzy powinni pomagać. W
tym również kleru.
Robert: Nie wiem czy to problem kultu
młodości jak to określasz. Staliśmy się chyba jako społeczeństwo po
prostu bardziej egoistyczni, mniej związani z rodziną, często szukając
poczucia wspólnoty i wsparcia poza nią. A śmierć i choroba? Ponieważ
niosą zniszczenie złudzeń o tym, że możemy żyć w spokoju, cieszyć się z
owoców naszej pracy, odpoczywać, myśleć tylko o sprawach przyjemnych,
tak bardzo nas właśnie przerażają. Gdy się pojawiają, zostawiają po
sobie pustkę i niejednokrotnie zmuszają do przewartościowania wielu
spraw. Może po jakimś czasie przychodzi spokój, ale przecież wcześniej
trzeba przejść przez tyle bólu, wyczerpania, bezradności, krótkich chwil
radości i nadziei, a potem jeszcze mocniejszej rozpaczy. Chory cierpi, a
my ponieważ często nie potrafimy mu pomóc, cierpimy sami, nie mogą
jednocześnie tego okazać. Przecież to obowiązek, to wyraz miłości,
przecież to krzyż który trzeba nieść, przecież tak trzeba. Ale jak
mówisz - wsparcia i zrozumienia w tym wszystkim bliscy dostają niewiele.
I choć może to szokować, właśnie dlatego taki głos, który
wybrzmiewa w "Jak nie zabiłem..." jest tak ważny. Wściekłość, zmęczenie,
czarny humor, zwątpienie, chęć ucieczki - masz do tego prawo, choćby
otoczenie cię potępiało. Oni tego nie rozumieją, wciąż jest w nich tyle
obłudy, udawania, masek i pustych frazesów.
źródło fot.: https://www.laznianowa.pl |
MaGa: Ten spektakl jest szczery do bólu. Wiem, bo sama przeszłam przez długą i ciężką chorobę osoby bliskiej i towarzyszyłam jej przy śmierci. W tym spektaklu każda emocja jest prawdziwa, każdy etap odchodzenia, próśb o zakończenie cierpienia, próśb o śmierć z obu stron i trauma, że nie można było zrobić tego o co nas proszono… to niewyobrażalny smutek, który często prowadzi do depresji.
Dziś w przypadkowej rozmowie zwrócono mi uwagę na to, że to spektakl, który nie daje prawa do wejścia w dyskusję. Ponieważ jest tak właśnie osobisty, emocjonalny, odbiera trochę prawo widzowi dokonywania ocen. Może i tak trochę jest, ale czyż książka również nie niesie ze sobą podobnego ryzyka? To nie jest forma manipulacji autora, jakiegoś szantażu, a raczej jego wewnętrzna potrzeba, by podzielić się tym co siedzi mu w środku. Może jakaś forma autoterapii. Jak poradzić sobie z tym smutkiem, który w tobie jest? Może o nim opowiedzieć... A może jednak również forma walki w sprawie prawa do tego, by to chory mógł decydować o tym czy chce za wszelką cenę dalej cierpieć.
Robert: Pozostaje mimo wszystko rozmawiać, powoli może to tabu będzie znikać. Filmy takie jak choćby Lęk, również mogą wnieść do przestrzeni publicznej ten temat i przyczynić się do tego, że zrozumiemy, że lepiej mówić, nie dusić tego w sobie. Będzie lżej.
Robert: Usłyszeliśmy to od reżysera, a właśnie na dniach pojawiła się już nawet data emisji - od maja Teatr Telewizji pokaże 5 nowych spektakli i m.in. właśnie ten.
Dużo powiedzieliśmy o naszych emocjach, a niewiele o samym przedstawieniu. W tym przypadku zdecydowanie jednak to tekst i ciekawy pomysł na jego pokazanie (niewielkie przerywniki na inne postacie, ale to przede wszystkim wspomnienia głównego bohatera, czyli syna opiekującego się chorym na raka ojcem), tak bardzo porusza. Tym razem więc nie mówmy o scenografii, czy nawet aktorstwie (choć zasługuje na brawa, szczególnie zachwycają możliwości brawurowo grającego Szymona Mysłakowskiego), doceńmy jednak rolę muzyki w spektaklu i pomysł na wizualną obecność ojca na scenie (przynajmniej dla mnie to bardzo mocne). Po prostu jeszcze raz podkreślmy: to spektakl ważny, poruszający i jeden z tych, które zapamiętuje się na długo. Intymny, osobisty i tak też pewnie odbierany przez wiele osób, które odnajdują się w tych emocjach, doświadczeniach, czują ulgę, że nie są dziwne czując i myśląc właśnie tak.
Jak pokazać i opowiedzieć o cierpieniu. Bez wielkich słów i udawania, z całą jego fizycznością i odarciem z człowieczeństwa, a jednocześnie właśnie przypominając o tym, że o człowieczeństwie i szacunku musimy w tym wszystkim pamiętać.
Dla mnie: spektakl wybitny.
Więcej o spektaklu i bilety:
https://teatrzeromskiego.pl/spektakle/jak-nie-zabilem-swojego-ojca-i-jak-bardzo-tego-z-2/
https://www.laznianowa.pl/spektakl/jak-nie-zabilem-swojego-ojca-i-jak-bardzo-tego-zaluje
Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję
Teatr im. Stefana Żeromskiego, Teatr Łaźnia Nowa
Autor sztuki i reżyseria: Mateusz Pakuła
Scenografia: Justyna Elminowska
Kostiumy: Justyna Elminowska
Muzyka: Zuzanna Skolias, Antonis Skolias, Marcin Pakuła
Video: Olga Balowska
Reżyseria światła: Paulina Góral
Adaptacja: Mateusz Pakuła
Obsada:
Andrzej Plata
Wojciech Niemczyk
Jan Jurkowski
Szymon Mysłakowski
Marcin Pakuła
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz