Wtorek więc wpis dla wytrawnych kinomaniaków i dziś coś o facetach/chłopakach, którzy mają trochę problem w relacjach męsko damskich, czyli o dojrzewaniu, o tym jak trudno czasem zacząć i jak łatwo spieprzyć. Takie słodko-gorzkie historie, w których niby niewiele się dzieje, ale psychologicznie bywa całkiem interesująco. W pierwszym przypadku jest bardziej obyczajowo, w drugim może nawet odrobinkę atmosfery thrillera się można doszukać.
Czerwone niebo to film mistrza melodramatów, Christiana Petzolda. Opowiada on historię o młodym mężczyźnie, który szuka dobrego miejsca, by w skupieniu popracować nad swoją drugą książką. Niestety zamiast cieszyć się pobytem w miłym miejscu nad morzem, dokąd zaprosił go przyjaciel, chodzi cały czas nabzdyczony, wszystko go wkurza i ma ewidentnie jakąś blokadę twórczą. Wokół pożary lasów, ale ludzie wciąż chodzą na plażę, wypoczywają, kąpią się, toczy się wydawałoby beztroskie życie. I on mógłby trochę wyluzować, szczególnie że wpadła mu w oko, znajoma rodziców jego przyjaciela, która również mieszka w tym samym domu. Czy coś z tego będzie?
Nadja jest starsza, wydaje się lubić życie i korzystać z jego uroków - taką łatkę chętnie przyczepił jej Leon i choć kobieta go fascynuje, skrywa to, jakby chcąc żeby to ona na niego zwróciła uwagę. Z czasem będzie musiał trochę przemyśleć swoją postawę, skonfrontować się z tym co myślą o nim inni. Dotąd, skupiony na kreowanym w swej książce świecie, wydawał się kompletnie nie zwracać uwagi na innych, oceniając ich i szufladkując. Czy to co przeżyje czegoś się nauczy?
Cały czas towarzyszy nam jakiś niepokój i oczekiwanie, że coś się wydarzy, co wpłynie na losy bohaterów. I rzeczywiście tak jest, choć to funduje nam reżyser dopiero pod koniec, potem znowu trochę zawieszając swoje postacie w dziwnym emocjonalnym zawieszeniu.
Jak dla mnie trochę niedopowiedziane, mało konkretne. Ale postać głównego bohatera i jego relacji z Nadią, zarysowana bardzo ciekawie.
Dużo większą frajdę miałem z oglądania Falcon Lake. Niby już dawno mam za sobą nastoletnie porywy uczuć, ale zawsze z ciekawością oglądam takie obrazy, zastanawiając się czy dziś młodym ludziom one pomagają lepiej radzić sobie z tym co przeżywają, czy też raczej kreują bardziej pewne mody, popychają ku zadawaniu pewnych pytań, do dylematów i poszukiwań. A teraz młodzi częściej zadają je internetowi niż rodzicom (niestety).
Falcon Lake na pewno może zaskoczyć dorosłego widza tym jak szybko dwójka bohaterów przełamuje wszystkie granice i z jaką lekkością to robi. 14 letni chłopak, który przybył z rodzicami nad jezioro do domku ich znajomych, mieszka w pokoju z młodszym bratem i 16 letnią córką gospodarzy. Ona początkowo traktuje go jak wrzód na tyłku, on jest wyraźnie zafascynowany, ale jest strasznie nieśmiały. I nagle, jak za pstryknięciem palcami, rozmawiają ze sobą na takie tematy, że niejeden dorosły by się zaczerwienił, razem piją alkohol, palą papierosy i spędzają całe dnie. Dziewczyna wyraźnie marzy o czymś więcej, emocje w niej buzują, ale chciałaby to przeżyć z kimś starszym, dlatego czasem Bastien idzie trochę w odstawkę i czuje się jak piąte koło u wozu.
Oboje, choć starają się grać pewnych siebie, widać że mają trochę problem z tym, by się naprawdę otworzyć. Może dlatego właśnie tak dobrze się dogadują, gdy choć napięcie seksualne jest wyczuwalne, nigdy nie przekraczają żadnych granic, choć przecież gadają o wszystkim. O jego lękach, o wymyślanych przez nią historiach, o tym co ich boli, a co wkurza.
Pierwsze zauroczenie, sielankowe, letnie obrazki, ale wciąż czujemy że coś wisi w powietrzu - jakieś napięcie, wyczuwalna tragedia. Pewnym tropem mogą być wciąż powracające opowieści o duchach z jeziora, wywołujący pewien dreszczyk niepokoju - niby to takie opowiastki i wzajemne straszenie się, coś jednak czujemy że jest na rzeczy...
Jeszcze dzieci, ale tak spragnione bycia uznanym za bardziej dojrzałego, za kogoś wartego zainteresowania, bojące się samotności, że zdolne do niejednego błędu. I tak balansują. Bawią się razem przy rodzicach, a potem w nocy urywają się, by razem się włóczyć. Takie to właśnie bywa to dzieciństwo.
Jeżeli mam wybierać, zdecydowanie wybieram Falcon Lake, ale to dwie zupełnie różne produkcje. I choć ja je połączyłem, to nie traktujcie tego jako znaku równości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz