poniedziałek, 7 czerwca 2021

Surface Sounds - Kaleo, czyli cudowna rdza w głosie

Na prośbę córki pojawia się jeden z jej ulubionych wykonawców. W sumie większość tego co ona teraz słucha dla mnie jest trochę "na jedno kopyto", słucham tego na tyle często, że melodie wydaja się bardzo znane. Jak więc napisać coś sensownie, choćby w kilku zdaniach, poza ogólnikami? Spróbuje jednak.
Na początek Kaleo i ich najnowszy krążek. Charakterystyczny głos, dotąd raczej kojarzyłem ich ze spokojniejszych numerów, a tu proszę - poza balladami chwilami wchodzą na rejestry bliższe dziadkom z Rolling Stones. Nadal to jednak zespół, który będzie kojarzony chyba z graniem spokojniejszym, co najwyżej "rozpędzającym się", z ciekawymi gitarowymi wstawkami. Blues? Chyba najbliżej, ale chwilami kawałki nabierają pazura, wokal wchodzi w ostrzejsze rejestry i robi się z tego hard rock. 
Ballada My Fair Lady z gitarką klasyczną czy Skinny to numery które chyba najbardziej mi się kojarzą z tym co wcześniej słuchałem w ich wykonaniu - spokojniejszy początek, a potem chwilami mocniejsze tempo. Tak niby gra wiele zespołów, skąd więc akurat sukces Islandczyków? Jökull Júlíusson aka JJ Julius Son na pewno ma taki wokal, który się wyróżnia, wkłada w komponowane numery (i sam je pisze) całe serducho i to się czuje. Hey Gringo pokazuje zamiłowanie nie tylko do bluesa, ale i do klimatów bardziej folkowych, cały czas poruszamy się jednak gdzieś w przestrzeni Ameryki Północnej. To numer bardziej taneczny, ale nawet tym spokojniejszym nie można odmówić melodyjności i tego, że wpadają w ucho. Może w tym właśnie tkwi fenomen ich popularności? Może to i nie specjalnie odkrywcze, ale jak fajnie się tego słucha. 





2 komentarze: