Wyobraź sobie, że pewnego dnia budzisz się i masz głos niczym z horroru. Może i jest to chwila na to, by wykorzystać zainteresowanie wokół swojej osoby, w końcu każdy dziwak dziś może stać się na chwilę celebrytą, jednak na dłuższą metę ani to przyjemne, ani łatwe.
Max Baumbacher dotąd pracował przecież głosem - był prowadzącym talk-show, popularnym dziennikarzem, choć wiele osób z branży unikało go z powodu jego niełatwego charakteru. Nie ma co ukrywać - to kawał chama, któremu niespecjalnie zależy na ludziach, myśli jedynie o sobie, nawet z synem po rozstaniu z żoną się nie kontaktuje.
I oto teraz zaczyna dostrzegać pustkę swojego życia, jest zupełnie sam z tym darem, a może przekleństwem.
Gdy patrzymy na niego jak codziennie się budzi, wypowiada słowo, sprawdzając czy może jednak znowu ma normalny głos i klnie załamany, trudno się nie uśmiechnąć. To jednak nie tyle komedia, co film opowiadający o tym jak człowiek musi doświadczyć wstrząsu, jakiegoś zatrzymania się w kołowrotku życia, żeby doświadczyć zmiany. Całkiem ciekawe, choć raczej dla widzów lubiących wytrawne seanse, nie spodziewajcie się tu wielkich zwrotów akcji. Melancholijne piosenki Toma Rosenthala jeszcze bardziej pogłębiają klimat całości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz