Powoli trzeba wracać do pisania na blogu, bo się rozleniwię i potem już Notatnik nie będzie taki sam. Wracam więc do rytmu jedna notka dziennie, a teraz nawet więcej, żeby nadrobić zaległości.
Na początek coś szybkiego i raczej do zapomnienia. Przemysław Wilczyński próbuje skonstruować kryminał z elementami horroru, kto wie - może inspirując się wczesnym Kingiem. Brakuje mu niestety zarówno umiejętności, jak i konsekwencji.
Ja rozumiem, że element niesamowitości czasem może zostać pozostawiony bez logicznego wyjaśnienia, nie można jednak prowadzić rozgrywkę z przeciwnikiem, który jest nie tylko inteligentny, ale i nie do złapania, bo posiada paranormalne zdolności, a potem robić ludzi w balona, że dało się go ograć jak małe dziecko. Takich rozwiązań zdecydowanie nie lubimy.
Gdy wchodzisz w tę historię, ciekawość przez długi czas rośnie - oto tajemnice zniknięcia dzieci, a przy każdym z nich czarna furgonetka, wokół której narasta jakaś miejska legenda. Policja jest bezradna, od ostatnich porwań minęło 20 lat i nie wiadomo dlaczego seria porwań zaczyna się od nowa. Mamy kilkoro ludzi, których ta sprawa wiąże, jedni w to wchodzą z ciekawości, może by odpokutować jakieś swoje dawne winy, inni wciąż myślą o swoim dziecku, które zniknęło przed laty, jest też chłopak, który ma jakieś przeczucia, wizje, ale bardziej do działania popycha go chęć ucieczki z domu przed surowym ojcem. O każdym z nich dowiemy się trochę więcej, do tego momentu nie jest więc źle, robi się słabiej gdy na scenę wkroczy już furgonetka, którą będą próbowali ścigać.
Psychopaci czasem zachowują się nieracjonalnie, ale i ile postać uciekającego z zakładu zamkniętego pacjenta autor stara się rozbudować, tak niestety kompletnie zaniedbał to co najważniejsze, czyli pokazanie nam motywacji jakie kierują tą mroczną siłą jaka stoi za porwaniami. Co mi po finale, co mi po jakimś pokazaniu dalszych losów bohaterów, skoro pewne sceny pojawiają się kompletnie bez sensu, bez wyjaśnień, nie pasują do fabuły.
Historia moim zdaniem niedopracowana, a jej mocniejsze strony, niestety nie zagłuszą rozczarowania z jakim zostaje się na koniec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz