Pawlaka kojarzyłem z kilku rzeczy czytanych przed wielu laty w klimatach fantasy, a tu proszę - twarde S-F. Całkiem przyjemne, choć jako audiobook szło mi nie za szybko. Drażnili mnie bohaterowie i relacje między nimi, fabuła nie wciągnęła tak jak bym tego oczekiwał... Tyle, że to przecież nie kryminał i wcale nie fabuła musi być najbardziej istotna. Co więc takiego mnie zainteresowało w "Podarować niebo"?
Jeżeli pamiętacie historie Danikena, który sugerował, że ludzkość była wspierana przez obce cywilizacje, to teraz odwróćcie role. Czy ludzkość może czegoś nauczyć, przekazać coś istotnego, co może pomóc w rozwoju jakiejś formie życia na innej planecie?
Ciekawy temat i zamiast na jakimś zagrożeniu, które nagle zaczęła odczuwać załoga statku, który utknął nad jedną z planet, zamiast na rosnącym napięciu między członkami ekipy, którzy akurat zostali wybudzeni na swoją wachtę, skupiałem się na tym, jak rozmawiają oni o mieszkańcach planety, jakie wymyślają wobec nich plany.
Nie popędzać rozwoju, a motywować... Tylko jak? Czy atakowanie jakąś bombą raz na jakiś czas, żeby wstrząsnąć tubylcami i wybić ich z tradycyjnych form kultu przodków, popchnąć do poszukiwania innych wysp na archipelagu, to działanie etyczne, czy nie? Oczywiście można by się spierać czy nasze ludzkie miary w ogóle by pasowały do prowadzonych obserwacji innej cywilizacji, zwłaszcza, że jest ona tak odmienna od ludzkiej. Pawlak jednak tak to przyjął, operujemy więc pojęciami dobrze nam znanymi, choć nie do końca wiemy czy na pewno są one adekwatne (władza, pielgrzymki, wojny itp.).
Obserwować, nie dać się rozpoznać jako inna forma życia, podsuwać jakieś wskazówki i liczyć na to, że ten proces przyniesie jakieś owoce... A jeżeli pojawi się pokusa, by ten proces przyspieszyć?
Mamy więc całą planetę, niczym mrowisko, obserwowane przez człowieka, który może w każdej chwili je zniszczyć, ale wie że nie powinien tego robić. Pozostaje jednak nasza natura, której nie potrafimy zmienić, czyli emocjonalność, zmienność, lęki i ignorowanie badań naukowych, gdy się nie zgadzamy z ich wnioskami. Ale to już było, prawda?
Prymitywna w oczach ludzi rasa Argunów, choć pewnie dla czytelnika mogłaby być dużo ciekawsza niż ludzie, stanowi tu jedynie tło dla dylematów człowieka. Może troszkę szkoda? Pobrzmiewają wątki, które pojawiały się już w klasyce S-F, tym razem Pawlak próbuje to ubrać w jakąś bardziej emocjonującą formułę thrillera (psujące się "lodówki" z zahibernowanymi kolonistami, dziwne zamachy na członków załogi itp.), wychodzi mu to jednak średnio. W fantastyce wcale nie oczekuję akcji, spektakularnych efektów, wizji, przecież stawianie na stronę socjologiczno-psychologiczną też daje ciekawe efekty, ale tu mi jednak czegoś zabrakło. Sporo wątków, scen, a potem wiele z nich porzuconych, by na szybko budować finał, który mógłby zawierać jakąś nutę optymizmu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz