Pierwsza propozycja ma dużo uroku ze względu na to, że to inna mentalność, inna kultura. Niespieszny rytm, pewne elementy komedii, kryminału i oto otrzymujemy historię, która może zafascynować. Oczywiście gdyby zamiast niewielkiej muzułmańskiej społeczności podstawić to wioskę z kościołem czy cerkwią, byłby podobny efekt, mimo wszystko mnie to bawi i zaciekawia.
Oto złodziejaszek kradnie sporą kwotę i ucieka przed policją. Tuż przed schwytaniem ukrywa torbę z pieniędzmi na pewnym wzgórzu i potem, po wyjściu z więzienia, próbuje to miejsce odnaleźć. Zdziwiony odkrywa, że wcale nie będzie to proste, bo w tym miejscu miejscowi zbudowali sanktuarium nieznanego świętego i całą dobę ktoś tam przebywa.
Trzeba więc trochę czasu, by przygotować plan, tymczasem więc bohater wchodzi w normalne życie niewielkiej społeczności. A my wraz z nim. Sfrustrowany lekarz, humorzasty fryzjer, pasterz i strażnik z psem pilnujący mauzoleum - serie wydawałoby się niepowiązanych krótkich scenek tworzą tu fajny klimat. To film o marzeniach, przywiązaniu do ziemi i o tym, że wszędzie (lub prawie wszędzie) można znaleźć sens życia i radość.
Druga propozycja też jest nietypowa. Westerny bowiem kojarzą nam się ze strzelaninami, zmaganiem się dobrych i złych. A tu? Surowa opowieść, w której droga okazuje się równie ważna, jak przeciwnicy, którzy stają na drodze. Gdy masz naprzeciwko kogoś z pistoletem, nie myślisz tylko strzelasz. Ale gdy masz czas pomyśleć? Nad tym czy chcesz takiego życia jak dotąd?
Bracia Sisters to żywa legenda - gdy otrzymywali zlecenie by kogoś dorwać, ten nie miał szans. Są zabójcami, twardymi facetami, którzy żyją szybko, głośno i nie przejmują się wyrzutami sumienia. Czasem można dostrzec jednak w nich pewne przejawy wrażliwości, choć raczej się z nimi kryją. Teraz wyruszają na poszukiwania kolejnej ofiary - chemika, który podobno ma być oszustem obiecującym ludziom łatwiejsze wydobycie złota. W pościgu mieli współpracować z detektywem, który również śledzi tego człowieka, w pewnym momencie jednak dochodzi do pewnego zgrzytu. Co takiego się stało, że twardzi faceci odstępują od zlecenia i nagle idą za jakimś utopijnym marzeniem?
Chwilami jest brutalnie, ale całość jest raczej dość spokojna, powiedziałbym nawet, że melancholijna. To film o przyjaźni, braterstwie, od drodze, która tak wiele może zmienić. Najpierw skupieni na celu, zdeterminowani, potem jakieś zgrzyty, próby wyładowania tłumionych emocji, a potem... A zresztą zobaczcie sami. To nie jest zwykły western, więc nawet jeżeli unikacie tego gatunku, ten film polecam. Joaquin Phoenix i John C. Reilly świetni! No i bardzo smakowite zdjęcia!
21 mostów z tych trzech filmów są dziełem najbardziej schematycznym i rozrywkowym, mimo to seans nie jest jakąś zupełna strata czasu. Ci którzy lubią szybką akcję, lekkie zaskoczenie w finale, mogą być usatysfakcjonowani.
Chadwick Boseman znany z kreacji w Czarnej Panterze, gra gliniarza, który stara się dotrzymać klasy postaci swojego ojca - uczciwego i podziwianego policjanta, który nie przebierał w środkach by walczyć z przestępcami. Jego syn również się nie patyczkuje wtedy gdy trzeba, dlatego to właśnie jemy powierzono zadanie upolowania gości, którzy w trakcie kradzieży narkotyków, zaczęli strzelaninę i zabili kilku mundurowych. Całe miasto jest wściekłe. Sprawców chcą schwytać żywych lub martwych i by ograniczyć im możliwość ucieczki, na kilka godzin odcinają cały Manhattan od reszty miasta.
Typowe kino policyjne, z pościgami, strzelaniną, ze schematycznymi postaciami. Nie zaskakuje tak jakby się tego chciało, ale i tak ogląda się nieźle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz