Reportaże Eliane Brum są głosem tych, którymi świat się niewiele interesuje. Może czasem, gdy wydarzy się jakieś nieszczęście... Ale gdy tego nieszczęścia jest tyle, że trudno to ogarnąć, to i świat przestaje się interesować. Gdy kolejne dzieci wychodzą na ulicę i wpadają w łapy gangów, narkotyków, drobnych interesów i giną, kto zainteresuje się tym co czuje matka? Gdyby zginął zastrzelony ktoś z dobrej dzielnicy... A tak - sam sobie winien. Tymczasem te reportaże są głosem zadającym pytanie: a co zrobiliście, by zmienić szanse dzieci ze slamsów, znieść te podziały na lepszych i gorszych.
Szuka tematów w których ma szansę być głosem uciśnionych, tych, którzy nie mają szans dobić się o sprawiedliwość, bo nie mają pieniędzy. Walka o środowisko naturalne, prawo do dachu nad głową, ochronę przed przemocą - to sprawy, które może pojawiają się w prasie, ale chyba rzadziej w książkach.
Jest jednak jeszcze jedna ciekawa rzecz w tej książce. A może nawet dwie.
Po pierwsze: jej podejście do pisania reportażu, do zbierania materiału. Eliane Brum wyraźnie podkreśla to we wstępie - by napisać coś o tej osobie, jej uczuciach i sytuacji, musisz trochę zapomnieć o własnych założeniach z jakimi przechodzisz i nauczyć się słuchać, nauczyć się być z tą drugą osobą. Nie pytać, nie mówić. Słuchać. I na tym budować. Oczywiście zawsze będzie tam cząstka autora, choćby notującego obserwacje, ale to podkreślenie - nie zbierasz wywiadu, nie szukasz potwierdzeń swoich stwierdzeń, tylko zbierasz historię, którą usłyszysz, jest bardzo interesujące. Gorzej pewnie ma tłumacz, który musi też wyzbyć się konieczności upiększania tego języka, oddania całej naturalności tego co mówili bohaterowie.
Druga rzecz, to zwrócenie uwagi nie tylko na te grupy, które może nasuwają się jako ci "pokrzywdzeni" przez los najbardziej, ale i na tych, których rzadko chcemy słuchać, może zmęczeni tym, że to powtarzane historie po wielokroć, może nie zwracają uwagi na tych ludzi lub może czasem bojąc się bólu jakie ze sobą niosą, domyślając się tego co usłyszymy. Autorka słucha więc starców w domu opieki, potrafi towarzyszyć przez ileś tygodni umierające na raka kobiecie, zbiera opowieści od indiańskich akuszerek z puszczy amazońskiej, czy opowiada o człowieku, który zbiera na swojej posesji śmiecie.
To ciekawa lektura nawet nie tylko ze względu na to określenie z okładki - warto zobaczyć mniej znane oblicze Brazylii. To także ciekawa lekcja empatii. I w całej tej surowości niektórych fragmentów, porusza piękno literackie tych tekstów. Bez grania na emocjach, patosu, co jest niejednokrotnie domeną reportaży zaangażowanego społecznie, ona po prostu słucha i przekazuje nam słowa bohaterów.
Bardzo smakowite.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz