Finał serii "Ukryta sieć" Jakuba Szamałka wreszcie w moich rękach - to niezły pomysł pod choinkę dla kogoś kto lubi powieści współczesne, z nutką kryminalną, ale z naciskiem na nowe technologie. U Szamałka (od dwóch pierwszych częściach cyklu znajdziecie notki w zakładce przeczytane na górze strony) ostrzeżeń znajdziecie sporo i choć niektóre z rzeczy opisywanych przez niego brzmią trochę futurystycznie, udowadnia, że to zagrożenia całkiem realne.
W pierwszej części dziennikarka Julita Wójcicka tropiła szajkę pedofili, w drugiej zmierzyła się z człowiekiem, który w świetnym stylu prowadził kampanię wyborczą, a w trzecim...
Cóż. Różne wątki wreszcie trzeba spiąć w całość. Ci, których wtedy nie zdołała dopaść, którzy wciąż się kryli w sieci lub zdążyli zwiać zanim napuściła na nich policję, wciąż stanowią dla Wójcickiej przedmiot obsesji, nic więc dziwnego, że gdy trafia na niewielki ślad, rusza jego tropem. Oni szykują nowy biznes, traktując Polskę jako poligon doświadczalny, który ma udowodnić skuteczność sztucznej inteligencji. Program, który analizuje różne dokumenty, nie tylko pod kątem zawartych tam informacji, ale również stanów emocjonalnych, ma przynieść im władzę i pieniądze. A jego twórcą jest ten, kogo w pierwszym tomie, wytropiła jako zarządzającego forum dla pedofili. Wójcicka rusza tropem nowych śladów, nie wiedząc, że mimo całej ostrożności, w każdej chwili z myśliwego może zmienić się w zwierzynę.
Jak to bywało już w poprzednich tomach - kilka wątków równolegle, nie wszystkie w oczywisty sposób połączone, ale trzeba przyznać, że każdy z nich na swój sposób ciekawy. Znajdzie się nawet miejsce na odrobinę polityki i tego jak rządzący traktują różne spółki skarbu państwa. Wszystkie te postacie łączy na pewno jedno - zdziwienie, a nawet szok, w zderzeniu z ludźmi, którzy okazuje się wiedzą o nich prawie wszystko i szantażem, zastraszeniem, potrafią wymusić dla siebie przychylność. Zaczyna się od lekceważenia własnej anonimowości, zabezpieczeń, danych, a potem dziwimy się jak wiele cyberprzestępcy potrafią dzięki nim zrobić. Ten pomysł Szamałka, by pokazać ile zagrożeń ignorujemy, jednocześnie otwierając nowe sfery swojego życia przed nowoczesnymi technologiami, na pewno stanowi o oryginalności całej serii. Można się zżymać, że chwilami robi się zbyt dydaktycznie, na pewno jednak zarzucić mu fantazjowanie - dość dobrze przygotował się do realizacji projektu. Mamy więc do czynienia ze śledztwem dziennikarskim, w dużej mierze wspieranym różnym oprogramowaniem nie do końca zgodnym z prawem, a z drugiej strony ludźmi, którzy nie wahają się użyć przemocy, gdy ktoś stanie im na drodze, z dużymi pieniędzmi i możliwościami. Dotąd więc, ta walka Wójcickiej to było trochę jak wkładanie cieniutkiego patyczka w szprychy rozpędzonego roweru - uda się albo się nie uda go zatrzymać. Czy tak będzie i tym razem, a ci, którzy stoją na samej górze zostaną bezkarni? Ile można się ukrywać, próbować zabezpieczać i żyć w lęku?
Jak czytać to tylko w całości! Chwilami może drażnią wstawki typu daty maili, adresaci, jakieś dane techniczne, bo jest ich sporo, ale warto się wgryźć i zostanie sama przyjemność. Po pierwsze: z lektury trzymającego w napięciu thrillera, a po drugie: może będziemy też mniej beztroscy w korzystaniu z nowych technologii, lepiej będziemy potrafili się chronić...
PS sposób na to jak wyrobić sobie u operatora zdublowaną kartę sim na obcy numer robi wrażenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz