Bardzo
lubię mroczne thrillery, najlepiej psychologiczne, gdzie napięcie
rośnie z każdą stroną. Jednak czasami trzeba od nich odpocząć.
I w ten sposób trafiłam na książkę Jędrzeja Pasierskiego „Dom
bez klamek”, jak się okazało – debiut literacki tego autora
(2018).
W
grudniową noc w szpitalu psychiatrycznym zostaję zamordowany
pacjent. Tak się rozpoczyna ten całkiem przyzwoity kryminał. Ktoś
wszedł z zewnątrz czy może ktoś będący w środku budynku
dokonał zbrodni? Któryś z pacjentów czy może ktoś z personelu?
Na miejsce przybywa podkomisarz Nina Warwiłow, która poprowadzi
śledztwo…
Oczywiście
nie opowiem co dalej, żeby nie zdradzić fabuły. Powiem jedynie, że
Jędrzej Pasierski stworzył bardzo naturalne postaci w swojej
książce. Można je zrozumieć zarówno wtedy kiedy starają się
pomóc policji, jak i wtedy kiedy usiłują zataić swoje grzechy i
grzeszki. Ta zwyczajność, dla mnie, okazała się niezwykle
pociągająca. Polubiłam Ninę Warwiłow, córkę Rosjanina i Polki,
rozumiałam jej rozterki i motywacje. Dobrze wrócić z ulic Nowego
Jorku, Sztokholmu czy Oslo na własne podwórko, powędrować ulicami
warszawskiej Pragi i pobyć trochę nad Wisłą. Pobyć w znajomym
otoczeniu, w rodzimych kontekstach społecznych. Bowiem poza wątkiem
kryminalnym autor „Domu bez klamek” ukazuje i naszą kulejącą
służbę zdrowia, która musi sobie radzić z problemami metodami
nie zawsze uczciwymi. Na tym tle powiązania i ingerencję polityki
zarówno w policję jak i w mass media. Mamy podkomisarz, która
doświadcza na swej drodze zarówno seksizmu jak i przemocy. Mamy
lekarza, który dla pacjentów robi stanowczo za wiele, a inny zgoła
nie powinien być lekarzem. Mamy rozgrywki personalne, „podchody”
w drodze do wymarzonego stanowiska, alkoholizm i handel kobietami. I
zwykłych ludzi, których życie poturbowało solidnie, którzy
doświadczyli tak dużo złego, że chwilami trudno dziwić się temu
co robią, a prowadzone śledztwo będzie kawałek po kawałku
odrywało daleką przeszłość, która zakończyła się morderstwem
w „psychiatryku”.
W
roku bieżącym wyszła kolejna książka tego autora, która jest
kontynuacją historii Niny. I zapewne też ją przeczytam, bo styl
autora mi odpowiada. Jego „Dom bez klamek” ma tyle wątków
pobocznych ile trzeba, nie zaciemnia historii, choć nie wszystkie
wątki śledztwa prowadzą do szczęśliwego zakończenia.
Osobiście
bardzo dobrze czytało mi się tę książkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz