piątek, 31 maja 2019

Siostra śmierć - Daniel Petr, czyli przeszłość skrywa niejedną ranę

Czeska Szwajcaria, region do którego mamy tak niedaleko, a wciąż chyba niewielu Polaków go odwiedziło, jest miejscem kolejnego kryminału wydanego przez Wydawnictwo Afera. Poprzednie książki wydane w ramach serii czeskie krymi, były naprawdę smakowite, nie mogłem więc ominąć na targach w Warszawie najnowszej pozycji. I teraz przeglądam sobie zdjęcia skalnych miast Parku Narodowego i okolic, próbując sobie wyobrażać wygląd tamtych miejsc, w których poruszają się bohaterowie.
Mogą one się kojarzyć z tajemniczością, mrokiem, a gdy do tego dodamy jeszcze zimę, która zwykle w górach utrzymuje się dłużej, niewielkie mieściny, łatwiej nam będzie wejść w tą atmosferę.
Łatwo tu się schronić przed dziennikarzami, czy urzędnikami ze stolicy, bo gdy zaprzyjaźnisz się z miejscowymi, w nosie będą mieli przeszłość, akceptując po prostu twoją obecność i przydatność dla społeczności. Dla przyjezdnego wszystko wydawać się może dość dziwne, jakby zawieszone w poprzedniej dekadzie, ludziom tu jednak to nie przeszkadza, żyją swoimi sprawami. A gdy zetkną się z czymś niepokojącym po prostu będą to omijać.



"Siostra śmierć" wykorzystuje sprawę, która faktycznie miała miejsce, gdy w jednym ze szpitali oskarżono pielęgniarkę o uśmiercenie kilkorga pacjentów. Daniel Petr nie daje nam jednak jednej sprawy, którą moglibyśmy śledzić, wciąga nas w gmatwaninę różnych tropów, wydarzeń, gdzie początkowo trudno będzie się nam odnaleźć, zorientować się co z czym połączyć. Niby we wszystkim uczestniczymy na bieżąco, w wielu jednak miejscach postacie przypominają sobie lub zwierzają się z jakichś wydarzeń z przeszłości, policji nie chcą mówić wszystkiego i stąd możliwa jest nasza dezorientacja. Gdy już zacząłem sobie łączyć różnych ludzi i odgadywać ich intencje lub sekrety, miałem przez chwilę w sobie złość, że zbyt wiele tu przypadkowości, że te wyjaśnienia mi się nie kleją. Potem mi przeszło, jednak ocenę sposobu rozwikłania wszystkich zagadek pozostawię bez jakiegoś zachwytu, czy efektu zaskoczenia. Długo autor nas trzymał w niepewności, a potem za szybko moim zdaniem wszystko próbował wyjaśnić. Tak wiele osób z różnymi zranieniami z przeszłości, powiązane przez zbieg okoliczności to jak zbyt wiele grzybów w barszczu.

Muszę jednak przyznać, że to dobrze napisany, dość mroczny i nie unikający przemocy kryminał. To co stawiam na pierwszym miejscu po lekturze to fakt iż prawie od początku udało się stworzyć tu atmosferę pełną napięcia i oczekiwania. Wokół V
áclava Rákosa, policjanta, który przybył w te okolice półprywatnie i to ze swoim małym synkiem, czujemy zagrożenie, którego początkowo nawet on sam nie dostrzega. Chyba nie sądził gdzie może zaprowadzić go jego prywatne dochodzenie w sprawie pielęgniarki oskarżanej o mordowanie pacjentów. Gdy pojawia się pierwszy trup, on już jest na miejscu, gotowy do działania, nie zdając sobie sprawy, że wciąż jest obserwowany, a sprawa okaże się dużo bardziej skomplikowana niż początkowo myślał. Nie polubiłem tego bohatera może tak bardzo jak Holiny z cyklu pisanego przez Ivę Procházkovą, udało się jednak autorowi wyjść poza stereotypowe cechy jak uzależnienie, depresja, rozwód, problemy w pracy i ze sobą.

Niech nie przerażają Was początki z tą lekturą, gdy będziecie czuć się zagubieni, potem będzie już tylko lepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz