niedziela, 2 czerwca 2019

Mać. One Woman Show, czyli posłuchajcie co czuje wk....ona matka

Trudno mi w jakikolwiek sposób zakwalifikować ten spektakl. Monodram? Był „mono”, ale nie był „dram”. Dla mnie prędzej był to stan-up. Tekst niby zabawny, momentami można się szczerze roześmiać, ale mimo wszystko czegoś tu brakuje. Trudno mi nawet powiedzieć co tu nie zagrało. Może Karolina Piechota jest za mało drapieżna do takiego tekstu? Może jest jeszcze za blisko z macierzyństwem, aby móc śmiać się z samej siebie? Może do występu w teatrze potrzeba włożyć więcej wysiłku niż np. na scenie w klubie? 


Zastanawiałam się jakby mi wybrzmiał ten tekst w wykonaniu Agnieszki Przepiórskiej czy Moniki Babuli… i myślę, że one wycisnęłyby z tego tekstu zdecydowanie więcej. Dałyby radę zrobić z niego śmieszny i dynamiczny występ, przy którym publiczność śmiałaby się do padu. A w wykonaniu Karoliny Piechoty był to występ po prostu nijaki, niczym się nie wyróżniający, nie porywający. Trochę szkoda, bo tekst Kuby Rużyłło dałoby się może wybronić w innym wykonaniu.

MaGa

Trudno mi się z M. tym razem nie zgodzić. Część tekstów była dość wyświechtana (ile razy można słuchać o przepychaniu przez nieduży otwór czegoś o rozmiarach piłki), część może i nawet zabawna, ale średnio p. Karolinie udało się wykorzystać ich siłę. Może było w tym trochę tremy? Robi co może, jej przebieranki niestety wypadają dość nijako. Owszem, jest w tym zamierzony efekt pokazania desperacji matek zamkniętych w czterech ścianach, których życie nagle ogranicza się jedynie do małego szkraba, nie udało się jednak skierować naszej uwagi ani w stronę komedii, ani dramatu. Widz mam wrażenie jest raczej zażenowany. Nie siłą rażenia tych wszystkich gorzkich słów, ironii z jaką mówi o wsparciu męża, swoich planie dnia, każdym wyjściu z domu, którego wygląda jak zmiłowania... Zażenowanie wynika raczej z tego, że w jej grze i w tym co od niej słyszymy jakąś sztuczność, napięcie, którego Karolina Piechota nie potrafi rozładować. Próbuje, ale wychodzi to niestety kiepsko. Wyjadanie palcem dania dla dzieci ze słoiczka i potem podawanie ręki nie wystarczy. Niegłupi pomysł na wózek z różnymi gadżetami też pewnie mógłby być ciekawiej wykorzystany.
Sam nie wiem co do końca nie wypaliło. Czuję, że to chyba również wina po części również tekstu, dość nierównego. Są tam rzeczy na pewno ważne, o trudnych emocjach można mówić przecież w taki ironiczny sposób, a tu niewiele śmiechu i brak zachwytu...
R
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz