czwartek, 13 czerwca 2019

Mordercze krewetki, czyli krótkie, proste, a dające frajdę

Choć gier typu karcianego jest na rynku coraz więcej, niektóre nawet powtarzają pewne elementy mechaniki, nie znaczy to że nie warto szukać nowości. Wśród nich są np. Mordercze krewetki od ekipy, która wcześniej wymyśliła Eksplodujące kotki.
105 kart z krewetkami w siedmiu różnych kolorach - czy to może stać się podstawą do emocjonującej rozgrywki? Jak najbardziej, a w dodatku niski próg wejścia sprawia, że to może może być gra dla całej rodziny.
Zbierasz zestawy pasujących do siebie obrazków, kradniesz je od przeciwników i liczysz po cichu, że to właśnie Tobie uda się wygrać. Musisz w swoim akwarium zebrać 10 kart na swoim stosie punktowania. Czy to takie proste? Niekoniecznie.


Tak jak w przypadku kotów, tak i tu karty są fajnie pomyślane, mamy np. krewetkę pirata, leśną krewetkę lub krewetkę w depresji. Ale ważniejsze jest liczenie i kombinowanie. Każdy zaczyna z 4 kartami awersami do góry - do nasze akwaria. Jeśli trafią się w dwie identyczne, kładziemy je w jednej kolumnie. Pozostałe karty tworzą stos. To my decydujemy czy chcemy z niego coś pociągnąć, bo nie wiemy jaki kolor się nam trafi - na rewersie jest co prawda podpowiedź, ale wskazująca aż 3 kolory, z których tylko jeden będzie prawdziwy.
 


W swojej rundzie decydujemy czy chcemy łapać kartę ze stosu, czy kradniemy coś jednemu z przeciwników. W pierwszym przypadku, jeżeli kolor karty pasuje do krewetek które już mamy, obie odkładamy na bok i stanowią one już nasze punkty na koniec. Jeżeli nie zgadza się kolor, karta trafia do naszego akwarium. Jeżeli kradniemy - sprawdzamy czy wskazana przez nas osoba ma taki kolor jak na karcie ze stosu, jeżeli tak to cały komplet trafia do nas, jeżeli nie karta trafia do niej.

Szybkie, bo można to rozegrać w 10 minut, nieduże pudełko, a ile frajdy. Od dwóch do sześciu osób. A wiek? Myślę, że od 6, 7 lat, a może i wcześniej. Tylko uwaga - nie wszystkie dzieci lubią negatywną interakcję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz