Chyba pora na dwie książki, które sprawiły mi w ostatnich dwóch miesiącach trochę kłopotu. Ciężko je zakwalifikować gatunkowo, drażnią, może i męczą, jednocześnie jednak budzą jakąś ciekawość, która zachęca by ich nie odkładać.
Na początek Sofi Oksanen, o której "Oczyszczeniu" słyszałem dużo dobrego. "Norma" wprawiła mnie jednak w sporą konfuzję. Thriller to, kryminał, czy może jednak powieść psychologiczna? O co tak naprawdę chodziło autorce: abyśmy odkryli mroczną stronę biznesu, który wydaje się bezpieczny i swojski, czy jednak w tej na poły baśniowej opowieści istotniejszy dla niej był motyw odkrywania tajemnicy skrywanej przez wiele lat przez matkę... Raz jedno, raz drugie wydaje się bardziej istotne, brutalna realność zderza się z opowieściami z pogranicza snu, fantazji.
Jak bowiem można traktować fakt, że czyjeś włosy mogą żyć własnym życiem, wyczuwać emocje innych ludzi, ich choroby, rosnąć w zawrotnym tempie. To przekleństwo, czy błogosławieństwo? Zważywszy na to, że inność zawsze budzi niepokój, nic dziwnego, że matka Normy stara się ukrywać jej przypadłość przed światem. Czemu jednak ukrywa fakt, że to nie przydarzyło się w ich rodzinie po raz pierwszy, czemu nie wtajemniczy we wszystkie mroczne strony tego "daru"?
Lubię kiedy historia w jakiś sposób sama mnie prowadzi, gdy nie muszę próbować na siłę domyślać się różnych związków, motywacji i sensu. Tu nie chodzi o składanie puzzli z różnych postaci i wątków, bo w przypadku "Normy" raczej miałem wrażenie jakby ktoś wysypał mi cztery różne zestawy bez kompletu elementów i kazał mi z nich złożyć spójną całość.
Przedzierałem się przez to mozolnie, wściekając się, ale jednocześnie zaintrygowany dokąd to też chciała nas zaprowadzić autorka. Przeszczepy w zakładach fryzjerskich z włosów, które miałyby pochodzić z krajów Europy wschodniej lub Azji jako biznes na wielką skalę okazał się dla mnie chyba większym zaskoczeniem niż handel dziećmi i poszukiwanie surogatek dla par, które inaczej by nie mogły doczekać się adopcji. Jednak zagrożenie jakie istnieje dla wszystkich, którzy chcieliby w jakiś sposób wystąpić przeciw mafii, która tym zarządza jakoś nie zdziwiło i w moim przypadku nie sprawdzało się jako motyw, który miał trzymać mnie w napięciu. Jeżeli już to dużo ciekawsze okazało się odkrywanie przez Normę wszystkich kłamstw i niedopowiedzeń jej matki. Niby próbowała chronić swoją córkę, nie przewidziała jednak tego, że gdy jej zabraknie uczyni ją stokroć bardziej bezbronną i narażoną na różne niebezpieczeństwa z rąk ludzi, z którymi sama zaczęła robić interesy.
Gdyby tak odrzucić cały ten zawarty tu realizm magiczny, mielibyśmy kilka ciekawych portretów kobiet, które próbują wyrwać się spod dominacji i wykorzystywania przez mężczyzn. To niestety moim zdaniem trochę ginie w całym tym chaosie różnych pomysłów jakie tu nam się funduje.
Ani to lektura łatwa, ani przyjemna, mimo wszystko jednak dość intrygująca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz