czwartek, 6 czerwca 2019

Sługa dwóch panów, czyli nie lubię komedii dell’arte



Niekiedy coś nie wypali. I nie zawsze jest to wina spektaklu. Prędzej widza – w tym wypadku, mnie – bo poszłam na nazwiska, za którymi już tęskniłam i do teatru, w którym dawno nie byłam, nie bacząc na to, że nigdy nie pociągały mnie komedie tego typu. I co z tego, że napisał to Szekspir. On też, by żyć, musiał się parać komercją.

Teatr Dramatyczny, „Sługa dwóch panów”, Krzysztof Szczepaniak, Waldemar Barwiński, komedia Szekspira, zachwyty znajomych… a dla mnie męka.

I jestem w takim dziwnym rozdwojeniu jaźni. Z jednej strony to jest spektakl, który jako komedia dell’arte jest dobry, zagrany tak jak być powinien; jest przaśnie, są postaci charakterystyczne takie jakie być powinny, jest dużo biegania, miłosne podchody, pomyłki, błazeństwa, odniesienia do aktualnych sytuacji, są maski, pochyleni starcy, nawet charakterystyczna scenografia lub płachta materiału jako tło.


 Jest szybkość, popisy niemal cyrkowe, jest głośno, śpiewnie, muzycznie, lekko. Jest. Jest wszystko to co powinno być w komedii dell’arte. Krzysztof Szczepaniak jako Arlekino jest cały spektakl na najwyższych obrotach; biega, podskakuje, nosi, łapie (no, cudny jest po prostu). I to całe niemal 3 godz. Wielkie brawo za grę i kondycję. Waldemar Barwiński jako Floryndo Aletuso z Turynu, którego po raz pierwszy widziałam w roli komediowej, w przerysowanej postaci kochanka i zazdrośnika zarazem – był mocno rozśmieszający. I obaj panowie z rewelacyjną dykcją, świetnymi głosami. Miło mi było ich znowu zobaczyć, bo tęskniłam za nimi mocno. Dobre były również panie: Anna Szymańczyk (służąca Smeraldyna), Agata Góral (Beatrycze z Turynu) i Kinga Suchan (Clara). I wszystko było jak być powinno, ale…

Z drugiej strony jak wiekiem i temperamentem jest się bliżej ludziom północy niż południa to nie powinno się chodzić na komedie dell’arte. Nie dla mnie te krzykliwe dialogi, ludyczność i przaśność dialogów. Ten typ komedii to dalej nie moja bajka, choć naiwnie myślałam, że może z latami zmieniłam swoje preferencje. I nie pomaga nawet muzyka na żywo i włoskie piosenki (szkoda, że nie tłumaczone - nie wszyscy znają włoski), które czysto śpiewa Smyraldyna. Wobec tego część mojego niedosytu biorę na własne barki. Część jedynie, bo mimo tego, że aktorzy niewątpliwie wkładają dużo wysiłku w grę na scenie, to jednak czegoś tu brakuje. Może lepszego pomysłu? To, że w komediach dell’arte są starcy na ugiętych nogach, to nie znaczy, że muszą ich grać starsi wiekiem aktorzy. Adam Ferency nie zachwyci tak swoją rolą starego człowieka jak (młody wówczas) Piotr Fronczewski w „Paradach” Potockiego (można znaleźć na YT). Dwie role starych ludzi na ugiętych nogach, a jednak jakże różne. Kolejna sprawa – tego typu komedie opierają się na grze słów, a tutaj słabiutko to wybrzmiało, niby było, ale tak mimochodem, a przecież na tym polega komedia dell’arte. W przerysowanej gestykulacji, bez akcentowania i słownej akrobatyki – to już nie jest to co być powinno. Pantomima Warszawska zrobiłaby to bez trudu nie używając jednego słowa, ale nie byłaby to komedia dell’arte.


Ludzie pragną rozrywki. Jedni chcą przy niej pomyśleć, inni śmiać się beztrosko. Ja preferuję pierwszy typ komedii, dlatego nie ganię do końca „Sługi dwóch panów” - to ja poszłam na coś co mnie nigdy nie bawiło. Dla mnie tego typu komedie to jak „Trędowata” przy „Annie Kareninie” - tu romans i tu romans. Dobrze przeczytać, żeby poznać, ale niekoniecznie do jednej z nich wracać Nie wszyscy preferujemy to samo, mamy różne gusta, inne poczucie humoru. I dobrze. Przecież ludzie się śmieją na tym przedstawieniu, lubią taką prostą w wymowie komedię, nie przeszkadza im puszczanie oka do obecnej sytuacji w kraju w kostiumie z innej epoki. Niech więc każdy zostanie przy tym co lubi. Najlepiej sprawdzić samemu.


http://www.teatrdramatyczny.pl/sluga-dwoch-panow-4
 
MaGa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz