Znany jazzman, który eksperymentuje z różnymi stylami i człowiek, który jest legendą naszego krajowego światka rockowego. Wojtek Mazolewski i John Porter - co może wyniknąć z takiego połączenia?
Płyta świeżutka i naprawdę interesująca. Kolejny raz Porter udowadnia, że w tym co robi zawsze stara się zawrzeć mocny charakter, jego nagrania nigdy nie były mdłe, a teraz można rzec: im starszy tym lepszy.
To muza surowa, męska, czasem gwałtowna, w innym znowu miejscu wyciszona. Dużo tu gitar i chyba raczej więcej ducha Portera w tym wszystkim. Nie chodzi jedynie o sam wokal, a raczej o to że rządzi to rockowa energia, bluesowy feeling, a jazzowe wstawki są gdzieś w tle.
Dopiero gdy się wsłuchujemy uważniej nagle odkrywamy kolejne warstwy i detale: tu ciekawą solówkę, gdzie indzie ładnie prowadzący nas bas, harmonijkę ustną... Co ciekawe te wstawki znajdujemy nie tylko tam gdzie byśmy spodziewali się takich improwizacji, w balladach i numerach bardziej nastrojowych. Pełno ich na tej płycie i to właśnie jest tu ciekawe. Gdy nagle w mocniejszym rytmie czujesz jakąś ciekawą, trochę inną barwę, nie tyle obcą, ale bardzo oryginalną.
Bardzo ciekawy krążek, czuję w nim fajną energię muzyków, a nie jedynie dobrą rolę producenta, któremu zależy na przebojach do radia.
Płyta świeżutka i naprawdę interesująca. Kolejny raz Porter udowadnia, że w tym co robi zawsze stara się zawrzeć mocny charakter, jego nagrania nigdy nie były mdłe, a teraz można rzec: im starszy tym lepszy.
To muza surowa, męska, czasem gwałtowna, w innym znowu miejscu wyciszona. Dużo tu gitar i chyba raczej więcej ducha Portera w tym wszystkim. Nie chodzi jedynie o sam wokal, a raczej o to że rządzi to rockowa energia, bluesowy feeling, a jazzowe wstawki są gdzieś w tle.
Dopiero gdy się wsłuchujemy uważniej nagle odkrywamy kolejne warstwy i detale: tu ciekawą solówkę, gdzie indzie ładnie prowadzący nas bas, harmonijkę ustną... Co ciekawe te wstawki znajdujemy nie tylko tam gdzie byśmy spodziewali się takich improwizacji, w balladach i numerach bardziej nastrojowych. Pełno ich na tej płycie i to właśnie jest tu ciekawe. Gdy nagle w mocniejszym rytmie czujesz jakąś ciekawą, trochę inną barwę, nie tyle obcą, ale bardzo oryginalną.
Bardzo ciekawy krążek, czuję w nim fajną energię muzyków, a nie jedynie dobrą rolę producenta, któremu zależy na przebojach do radia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz