czwartek, 23 maja 2019

Kwiatkowska. Żarty się skończył - Marcin Wilk, czyli kiedy wchodziła na plan, wszyscy zamierali...

Dla mojego pokolenia gwiazda ekranu i sceny, którą dobrze pamiętamy (nawet miałem okazję oglądać ją w repertuarze Gałczyńskiego), jeżeli nie z rzeczy bieżących, to z tych archiwalnych, które radio i telewizja przypominały nie raz. Nie da się zaprzeczyć: kochaliśmy ją, choć często nie dostawała głównych ról, grając jednak epizody tworzyła z nich perełki (jak choćby w 40-latku jako kobieta pracująca).
Dlatego z taką ciekawością sięgnąłem po tą biografię. Nawet nie licząc na jakieś wielkie sekrety - choć obiecuje nam się, że coś po raz pierwszy zobaczymy - a raczej na ciekawy portret, garść anegdot i dostarczenie mi masy pozytywnych wspomnień i wzruszeń. Chyba jednak tych ostatnich muszę poszukać na ekranie, przypominając sobie jej role (np. ukochaną Wojnę domową), bo Marcin Wilk nie do końca mnie usatysfakcjonował. To biografia w której trochę zabrakło mi emocji, nie czuło się tej ekscytacji jaką mamy czasem przy biografiach, gdy wraz z autorem odczuwamy radość, zdziwienie czy rozczarowanie. Jest ciekawe, ale dość sucho, więcej tu życia prywatnego (obiecywane w zapowiedziach fragmenty pamiętnika, listów, zdjęcia) niż samej kariery i detali np. dotyczących pomysłów na kreowanie jakichś postaci.

Dowiemy się przede wszystkim, że była perfekcjonistką w podejściu do pracy, wymagała wiele, ale i dawała tyleż samo albo więcej od siebie. Kiedy wchodziła na plan, wszyscy zamierali, ale gdy potem oglądaliśmy efekt, za każdym wywoływała masę śmiechu.
To ona często wlewała więcej życia w scenariusz, w bohaterów jakich miała grać, dla reżysera i ekipy mogło to być więc dość trudne. I wcale nie rozśmieszała do łez, nie była duszą towarzystwa, co może budzić nasze zdziwienie. Z takich drobiazgów zbieranych z kart tej książki tworzymy sobie ciekawy portret kobiety dość skromnej, ale lubiącej wygody, mającej dużo nawyków i sporo dziwactw (choćby kulinarnych), oszczędnej, religijnej, żyjącej w szczęśliwym małżeństwie, będąc wierną swojemu postanowieniu z dzieciństwa, że własnych dzieci mieć nie będzie. Portret ciekawy, ale jak wspomniałem: dość suchy. Fragmenty z pamiętnika, listów są interesujące, ale bez pewnego tła, komentarza dotyczącego na ile zapiski miały związek z różnymi wyborami, pozostawiają pewien niedosyt. No i zapiski te najczęściej to lata dzieciństwa i młodości, potem mamy jedynie jakieś luźne notatki, które same w sobie mają niewiele treści (listy zakupów, ceny, przepisy)... A dalej? Kwiatkowska podobno mocno strzegła swojej prywatności, potrafiła nawet czasem konfabulować w wywiadach, więc chyba pozostanie nam po prostu przyjąć, że do końca wszystkich jej sekretów nie poznamy.
Najbardziej zaciekawił mnie wątek jej małżeństwa, sama postać Bolesława Kielskiego, ich wspólne upodobania, podróże, w czasach gdy to był przywilej dla bardzo nielicznych. Ale znów: fajne zdjęcia, ale faktów, wspomnień, konkretów niewiele.
Irena Kwiatkowska chyba zasługuje na lepszą biografię. Nawet nie chodzi o samą wnikliwość, źródła, ale po prostu o większą ilość serca, ciekawości, którą autor potrafił by zarazić innych. Marcinowi Wilkowi w moim przypadku się to nie udało

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz