Teatr Kamienica świętował wiosną tego roku 10 lat swojego istnienia. A wydawało się, że to dużo więcej, tak dobrze już wrósł w kulturalną tkankę miasta i tak wiele ma się z nim dobrych wspomnień. Nie zawsze mi po drodze ze wszystkimi premierami, które pojawiają się na ich scenach, ale rozumiem próby dotarcia do bardzo różnej widowni. Jeżeli ktoś kocha komedie i farsy, szuka znanych twarzy na scenie, to czemu mu tego nie dać.
Na "Niespodziance" publika się bawi, a ja jakoś nie bardzo, więc może to ze mną jest jakiś problem? No ale niestety nic nie poradzę, nie mogę napisać że śmieszy, skoro mnie jakoś nie śmieszy. Jest sympatycznie, ale mam wrażenie że ze słabym tekstem aktorzy nie do końca sobie radzą, stąd tyle wyginania się, dziwnych póz, podskoków, przerysowanych gestów. Jeżeli nie odczuwam realizmu, a raczej sztuczność w bohaterach, mój nastrój natychmiast się psuje. I tak naprawdę nie wiem czy można z tym coś zrobić. Moje myślenie idzie w stronę: zrezygnować z niektórych scen, dziwnych solowych popisów, tyle że chyba właśnie takie fragmenty kocha publika... Cóż. Może reżyserujący spektakl Emilian Kamiński wie co robi, a na tych kilku marudzących jak ja trzeba po prostu brać poprawkę i radzić by wybrali coś w innym stylu (nawet na deskach Kamienicy widziałem komedie które autentycznie mnie bawiły).
Niespodzianka to komedia kryminalna, w której dotąd zgodne, ale już trochę sobą znudzone małżeństwo, zaczyna kombinować jak by tu usunąć ze swojej drogi partnera. I nie chodzi tym razem o klasyczne motywy jak zdrada, ale o pieniądze, które jak się okazuje mogą budzić wcale nie mniejsze emocje. Francuski tekst został okraszony klimatami warszawskimi i tak apartament znanego przedsiębiorcy odwiedzają inni mieszkańcy kamienicy, którzy wciągnięci zostają w intrygę pomiędzy małżonkami. W role męża i żony, pałających do siebie coraz większą nienawiścią wcielają się Joanna Liszowska i Sambor Czarnota. Największe brawa zbierają jednak Waldemar Szarak (Krzysztof Kiersznowski), który nieoczekiwanie znajduje dla siebie znajduje się w centrum akcji oraz wścibska sąsiadka Janina Kapusta (Elżbieta Jarosik/Małgorzata Sadowska). On, zdesperowany emeryt, który chciał popełnić samobójstwo pod drzwiami kapitalisty za to, że ten opływa we wszystko, a on nie ma za co żyć, dostanie kuszącą propozycję jak mógłby sobie dorobić. Ona zaś stanowi cudowny kontrast dla ich manier, gustu i słownictwa, jednak jako matce właściciela kamienicy wszystko jej wybaczają, zaciskając zęby z bezsilności. W ich wykonaniu nawet największe głupoty wyczyniane na scenie jakoś wydają się grane na luzie, ze swobodą, a nie na siłę. I dzięki nim Niespodzianka nie jest niewypałem.
I chyba wolę więcej nie pisać.
A jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej zajrzyjcie na stronę teatru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz