poniedziałek, 27 maja 2019

Dobry wieczór Państwu, czyli bawmy inteligentnie


To miał być wieczór z cyklu „wspomnień czar”. Oboje  „wychowani” na Krzysztofie Maternie i Wojciechu Mannie, po latach chcieliśmy z mężem zobaczyć jak się trzyma choć jeden ze znanego duetu. Że będzie inteligentnie – tego się spodziewaliśmy, ale tego, że od drugiej minuty spektaklu aż do końca będziemy się śmiać – tego to raczej  nie. A jednak. Miło mi donieść, że Krzysztof Materna trzyma się doskonale i w takiej jest też formie, a w duecie – tym razem z kobietą, Olgą Bołądź – bawili nas wybornie w Teatrze Polonia.



Minimalistyczna scenografii, stolik, dwa krzesła, lampa, ot, taka mała poczekalnia dla widzów czekających na spektakl, która z niewyjaśnionych przyczyn staje się garderobą Mistrza i jego Asystentki. A ponieważ są w niej obcy ludzie, a Mistrz jest zawodowym konferansjerem wobec tego zaczyna do nich mówić. Wspomina swoich mistrzów (Jarosy, Dziewoński, Rudzki), wspomina ludzi z którymi się zetknął w życiu zawodowym i prywatnym (Kydryński, Mann, Janda), a przy okazji pokazuje zmiany jakie zaszły w polskiej rozrywce i telewizji. Obnaża naszą polską mentalność (Sopot), poucza jak powinna wyglądać konferansjerka z prawdziwego zdarzenia, opowiada o pracy z kamerą. Opowiada, bo się zna. Brzmi poważnie? Nic z tego! Ta opowieść jest lekka, łatwa i…  satyryczna? Nie. Raczej szydercza. Kulturalna, ale dla obecnych mass mediów mocno prześmiewcza. Kiedy porównuje ówczesnych prezenterów z obecnymi – widzowie zaśmiewają się do łez, kiedy odsłania kulisy programów śniadaniowych, kulinarnych, rozrywkowych, tanecznych – chichot nie milknie. Obrywają celebryci i producenci, prezenterzy i wykonawcy. Obnaża zakłamanie i obłudę tych niby ważnych ludzi z mediów, tych prezenterów i prezenterki wybieranych w castingach na urodę a nie rozum i wiedzę, wyszydza współczesną wersję roli telewizji w edukacji widzów. I na wszystko daje przykłady a publiczność się zaśmiewa.

W tym „monodramie na dwie osoby” jako przeciwwaga dla opowieści Mistrza i jego postawy wystąpiła Olga Bołądź jako jego Asystentka. Kiedy on oprowadza nas po meandrach popkultury – ona ją obrazuje nieświadomie, bo już jest na niej wychowana. Wychowana na facebooku, wpatrzona w pudelka, w obecnych idoli, celebrytów - jest wytworem obecnego „mieć i bywać” a nie „być”. Już ociera się o media, już próbuje swoich sił w "szołbiznesie"… Ich utarczki słowne są tak zabawne, że momentami sami nie mogą powstrzymać śmiechu, co akurat w ich wykonaniu jest urocze.

 Rykoszetem dostaje się i nam, widzom, bo przecież nasza oglądalność napędza te mierne programy, tę intelektualną papkę, która niczego nas nie uczy a jedynie schlebia tandetnym gustom. Ale ta refleksja przychodzi potem, jak już się wyśmiejemy do końca. Sami sobie jesteśmy winni – nikt od widzów nie wymaga intelektualnego wysiłku, a my się na to godzimy.

Ten spektakl to swoista terapia śmiechem… dla ludzi zmęczonych oglądaniem celebrytów, artystów i polityków, którym woda sodowa uderza do głowy oraz programów miałkich i nijakich jakie nam serwuje większość programów telewizyjnych. Taka odtrutka na czasy dzisiejsze.

Było cudnie.

MaGa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz