środa, 25 listopada 2015
Przystanek śmierć - Tomasz Konatkowski, czyli miasto moje, a w nim
Czy zanim zaproszę Was do lektury notki kryminalnej, mogę podrzucić Wam kolejne wpisy filmowe? Sporo już tego w tym roku, to i jeszcze dwa klasyki dołączę:
Człowiek, który wiedział za dużo - Hitchcocka odświeżania ciąg dalszy.
No i rzecz, którą oglądałem już chyba po raz piąty, czy szósty. Żądło się nie nudzi.
*******
Wracam do kryminałów Tomasza Konatkowskiego. Czytałem je z przyjemnością zaraz jak się ukazywały, a dziś okazuje się, że nadal lubię ten klimat. Prawdziwy miejski kryminał. Bez wydziwiania, komplikowania akcji, super bohaterów i tym podobnych śmieci. Warszawa miała już Tyrmanda, w uwikłaniu trochę miejsca poświęcił jej Miłoszewski, ale wciąż mi mało. To miasto jest takim dziwnym tworem, że aż kusi by o nim pisać. Bez specjalnego uwielbienia, ale i bez nienawiści. I to się udaje moim zdaniem właśnie w "Przystanku śmierć". Nie tylko ze względu na dużo miejsca, które poświęca mapie Warszawy i siatce komunikacyjnej stolicy. Główny bohater, choć przecież nie jest rodowitym Warszawiakiem (jak większość), to zna ja dobrze. Jego praca, czas wolny, radości i porażki - prawie całe życie splotło się z tym miastem. Świetny policjant, trochę typ zgorzkniałego samotnika, bo przez pracę zniszczył już sobie małżeństwo, dobry obserwator ze skłonnością do refleksji - inspektor Adam Nowak to na pewno postać, która zaciekawia. W dodatku dzięki jego przemyśleniom, lektura jest nie tylko kryminałem, ale trochę właśnie wędrówką po tym mieście, okazja do zobaczenia jak ono się zmienia. Powiecie - przecież to kryminał współczesny... Ale przekonajcie się sami, że dziś o tych czasach rządów w stolicy ekipy Kaczyńskiego, czyta się trochę tak jak by była to bardzo odległa historia. Gdy czytałem tą powieść po raz pierwszy, wszystko było bardziej świeże, dziś zwraca się w trakcie lektury trochę na inne sprawy - komentarze do rzeczywistości, choćby nacisków politycznych na policję, straciły na aktualności, ale nie na swojej sile.
Gdy na pętli tramwajowej w jednym z wagonów znaleziono ciało mężczyzny z wbitym nożem, policja z początku podejrzewa jakieś porachunki. Gdy jednak wszystko wskazuje na przypadkowy wybór ofiary, a w Warszawie, w innych punktach miasta pojawiają się kolejne trupy, wszyscy są już pewni - mają do czynienia z seryjnym mordercą. Teraz tylko pytanie jak odgadnąć to co może do niego doprowadzić - motywy jakimi się kieruje, czy kolejne kroki jakie może podjąć.
Do pracy rusza cała machina - nawet nie sądziłem, że do jednego śledztwa potrzebnych jest aż tylu ludzi, że sprawdza się wszystkie hipotezy, zarzucając sieć nawet bardzo szeroko na różne środowiska (np. graficiarzy, miłośników komunikacji miejskiej, wyrzuconych z pracy itp.). Mogłoby się wydawać, że cały sztab policjantów zajmuje się tylko tą jedną sprawą, no ale jak rozumiem to pewne uproszczenie na potrzeby książki, by nie mnożyć wątków pobocznych. Może i dobrze - ta rozgrywka między śledczymi i człowiekiem, który ze swych morderstw uczynił jakby grę, jest na tyle ciekawa, że nie potrzebujemy wnikać w to czym jeszcze zajmują się poszczególne postacie.
Poznajemy trochę bliżej jedynie inspektora Nowaka - jego życie prywatne, czas wolny i tak mocno się jednak będzie kręcić wokół sprawy. Czuje się, że to nie jest facet, który zostawia robotę o 16, gdy wychodzi do domu. Da się po prostu skurczybyk lubić. Ze swoimi wadami (jak dla mnie ciut za dużo tu miejsca na kibicowanie i piłkę nożną), zaletami (o tak - gusta muzyczne mamy podobne) i tym, że nie odpuszcza. A intuicja prowadzi go krok po kroku do celu. Trzeba odsiać błędne tropy, hipotezy, sprawdzić każdego świadka i zgłoszoną informację, wyłapać nawet najmniejsze detale, bo mogą przybliżyć policję do rozwiązania. Chyba właśnie za ten realizm lubię tę powieść - pokazuje ile trzeba czasem żmudnej pracy i zmagania się z niechęcią ludzi, naciskami mediów, by potem wreszcie zafundować czytelnikowi finał z jakimś pościgiem z bronią w ręku.
Warszawa u Konatkowskiego to miasto wciąż się zmienia, ale czy na lepsze? Do przeszłości odchodzą nie tylko budynki, ale i ludzie, którzy tam żyli, pracowali... Znika pamięć miejsc, wydarzeń, bo choć są jeszcze ci, którzy o nie dbają, to jest ich coraz mniej. A reszta? Goni za swoimi sprawami, żyje trochę z dnia na dzień, sprawiając, że i tkanka miasta się zmienia. Ta garść refleksji, obserwacji przy ponownej lekturze okazała się równie ciekawa jak sam wątek kryminalny.
Lubię powieści, w których jest coś więcej niż tylko sama akcja i pojedynek policjanta z jakimś psychopatą. Tutaj to znalazłem. Zobaczymy co znajdę w "Wilczej wyspie", czyli kolejnej książce tego autora, która już czeka na półce. "Przystanek śmierć" dostałem do recenzji od EMPIKu (bardzo dziękuję!), ale "Wilcza wyspa" kupiona została już za swoje zaraz potem...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nieźle się zapowiada:) Nie czytałam nic tego autora, mam nadzieję, że uda mi się coś jego autorstwa dostać w bibliotece.
OdpowiedzUsuńto książki sprzed kilku lat, więc pewnie będą w bibliotekach - potem były wznowienia
UsuńTego pana też jeszcze nie czytałam, ale wszystko przede mną.
OdpowiedzUsuń