Małe miasteczko na wybrzeżu Pacyfiku. Czwórka mężczyzn i kobieta, którzy tworzą dziwną wspólnotę, żyjąc życiem prostym, ale spokojnym, umilając sobie czas wyścigami psów (bo przygarnęli i opiekują się chartem). I nagle nasza perspektywa się zmienia o 180 stopni. Dowiadujemy się, że wszyscy są księżmi, kobieta opiekująca się domem jest byłą zakonnicą, a dom jest miejscem "zsyłki" dla tych, którzy coś nabroili, mieli kłopoty. Tu mają przemyśleć swoje czyny, modlić się pokutować.
Od razu rodzą się jednak w nas pytania - czy to znaczy, że Kościół w ten sposób coś ukrywa, zamiata problemy pod dywan, czy też wysyła tu takich, którzy już ponieśli karę za swój czyn. A może to tacy, którzy zmagają się z problemami, przyznali się do nich, ale jeszcze nie przekroczyli granicy przestępstwa? Nic tu nie jest dopowiedziane do końca. Czy oskarżenia wobec nowo przybyłego księdza o molestowanie nieletnich były prowokacją, czy też prawdą? Komu wierzyć?
Szokuje sposób w jaki rozmawia się tu o poczuciu winy, jak łatwo usprawiedliwia się siebie, a oskarża innych. Używany język nie ułatwia percepcji filmu. Homoseksualizm, pedofilia, nadużycia władzy duchowieństwa. Tematy ważne, ciekawe, ale obawiam się, że choćby przez to, że jedną z prawdopodobnych ofiar molestowania jest tu człowiek bezdomny, narkoman, mitoman, który sprawia wrażenie upośledzonego umysłowo, gubimy się w ocenie tego co może być prawdą, a co nie.
Gdy myślimy o tym, że taki czyn może popełnić osoba duchowna, jesteśmy podwójnie zgorszeni. Jak (oprócz karania) powinno się postępować z takimi osobami? Wydalenie ze stanu duchownego? Czy jest szansa na pokutę? Popatrzmy choćby na to ile osób dziś usprawiedliwia Polańskiego i oburza się, że ktoś chce go karać za czyn sprzed wielu lat. Czy to się powinno przedawniać?
Nie słyszałam o tym filmie. Poza tym chilijskie kino jest mi prawie obce. Jednak zaciekawiłeś mnie tym opisem i chętnie ten film obejrzę.
OdpowiedzUsuń