poniedziałek, 30 listopada 2015

Cień latarni morskiej, czyli niespełnione ambicje i marzenia

Kończy się listopad - znowu ciężko było z notkami, ale wszystko wskazuje na to, że plan zostanie wyrobiony :) Jutro jeszcze o Hamlecie słów kilka. Aha - czy pamiętacie o konkursie? Zgłoszenia jeszcze tylko jutro! Ja już myślę nad kolejnym pakietem. Pewnie będzie coś podróżniczego...
A dziś film, który w kinach studyjnych już od kilkunastu dni, przepraszam więc za spóźnienie. Ale może go jeszcze gdzieś upolujecie. Jeżeli dla kogoś argumentem mogą być jakieś nagrody to było to fiński kandydat do Oscarów w tym roku. Ale w sumie argumenty skłaniające do obejrzenia mogą być lepsze.
  
To kino dość kameralne, ale mam wrażenie, że skandynawskie produkcje interesują nas raczej nie ze względu na akcję i wartości rozrywkowe, ale tę głębię psychologiczną, którą tam znajdujemy. Zauważcie, że sporo prozy i filmów z północnych krajów Europy, zachwyca nas właśnie dlatego, że jest tam coś co nas fascynuje - jakiś chłód, surowość, a jednocześnie szczerość w obnażaniu różnych dramatów. "Cień latarni morskiej" jest właśnie dla ludzi, którzy tego w kinie szukają.



Niewielka wyspa, a na niej latarnia morska. Raz na jakiś czas przypływa tu łódź, większość kontaktów utrzymuje się poprzez listy, dopiero za jakiś czas zamontowane zostanie połączenie telefoniczne z kapitanatem. W takich warunkach żyje rodzina - surowy, apodyktyczny ojciec podporządkował sobie wszystkich i trudno mu wyobrazić sobie jakieś zmiany. Następują one trochę wbrew jego woli, ale z czasem próbuje również nad nimi przejąć kontrolę, narzucić wydarzeniom jakiś własny plan. Zawsze tak postępował, dlaczego więc miałby ktokolwiek stawać mu na drodze. 

photo.title
Zmiany zwiastuje przybicie młodego chłopaka, który ma się kształcić pod okiem doświadczonego latarnika. Przybysz zaprzyjaźnia się dość szybko z nastoletnim synem pana Hasselbonda, coraz głębiej wchodzi w rodzinę. Po pobycie w domu dziecka, ta nowa rzeczywistość to dla niego okazja do nowego życia, nic więc dziwnego, że coraz śmielej wkrada się w łaski swego chlebodawcy i opiekuna, zajmując pozycję zmarłego wcześniej drugiego syna. 
Rywalizacja, zazdrość, przemoc i tajemnice z przeszłości - ta układanka może nie jest specjalnie odkrywcza, ale w tych surowych warunkach przyrody, w sytuacji gdy wszelkie relacje ograniczone są tylko do kilku osób, które widzimy na ekranie, wszystko nabiera ciekawej głębi.

Za możliwość obejrzenia filmu dziękuję dystrybutorowi: Aurora films.

2 komentarze:

  1. Po tytule tekstu zdawało mi się, że przedmiotem recenzji będzie "Tatuś Muminka i morze" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. motyw latarni, zimnego morza, surowej przyrody widać powraca w tamtej kulturze dość często

      Usuń