sobota, 21 listopada 2015

Człowiek, który wiedział za dużo, czyli zdesperowany rodzic zdolny jest do wielu rzeczy


Kontynuujmy Hitchcocka i jego klasyki. Z ogromną przyjemnością powtarzam sobie te obrazy i poluje na nie na różnych kanałach.
Człowiek, który wiedział za dużo mam wrażenie, że jest trochę nietypowy jak na tego reżysera, bo nie ma tu zbyt wiele zaskoczenia. To nie tyle kryminał, a raczej thriller, w którym pewne rzeczy podaje nam się od razu na tacy, a potem tylko czekamy na finał. Ale za to co innego sprawiało mi tym razem frajdę - obserwowanie tego w jaki sposób używa zdjęć, zbliżeń lub właśnie perspektywy, by uzyskać określony efekt. Zagrożenie, oczekiwanie, złość, bezradność... Nawet nie trzeba pokazywać zbliżeń twarzy, a widz i tak odczuwa emocje postaci.


Czy warto opowiadać tę sama historię dwa razy? Hitchcock zrobił ten film ponownie po prawie 20 latach - czy uważał, że możliwości techniczne (choćby kolor) uczynią go lepszym? Muszę upolować starszą wersję dla porównania.
W skrócie: amerykański lekarz wraz ze swą rodziną spędza wakacje w Maroku. Tu zupełnie przypadkowo wplątani zostaną w aferę szpiegowską - by zmusić go do milczenia, bandyci porywają im syna. Tropy prowadzą ich do Wielkiej Brytanii, kraju rodzinnego żony doktora. Zakończyła swą karierę jako śpiewaczka, ale wciąż jest tu bardzo popularna. Tylko czy pomoże jej to w odzyskaniu dziecka? Komu zaufać, jeżeli sprawcy zabronili kontaktować się z policją? 
Dorris Day i James Stewart jak dla mnie ciut sztywni, niektóre pomysły scenariusza trochę trącą naiwnością, ale tak czy inaczej ogląda się z ciekawością. Dziś pewnie nikt już by się nie odważył chyba na kilkominutową, rozbudowaną scenę z opery. 


**************
Do jutra trwa jeszcze konkurs z zaproszeniami na Hamleta, ale mam dla Was kolejną niespodziankę. Przedpremierowo Multikino pokazuje w przyszły czwartek "Czerwonego Pająka". Do cyklu Grażyna Torbicka wybiera filmy niebanalne, a i produkcje polskie są coraz ciekawsze. Kto się skusi?

Mam do przekazania jedno podwójne zaproszenie dla chętnych, którzy przyślą mail ze zgłoszeniem zawierającym imię, nazwisko i wybór pasującej im lokalizacji seansu. Mam do wyboru: Multikino w Gdyni, Łodzi i Wrocław Pasaż. Co zrobić by mieć szansę na wygraną? Po prostu wysłać e-mail na adres: przynadziei@wp.pl Żadnych dodatkowych kruczków, pytań, zadań. Po prostu losowanie.
Czas na zgłoszenia do poniedziałku do godziny 23.00. 
A ja od jutra szykuję serię notek kryminalnych.

„Chciałem i byłem katem ludzi. Cieszyła mnie moja robota. Niczego nie żałuję. Gdybym mógł, mordowałbym dalej” – mówił pół wieku temu Karol Kot alias „Wampir z Krakowa”. Po latach historia seryjnego mordercy stała się jedną z inspiracji „Czerwonego pająka” – „polskiego thrillera, który rzucił wyzwanie skostniałemu gatunkowi” (Variety). 
Wstrząsająca historia PRL-owskiego seryjnego mordercy polującego na ofiary w latach 60. XX wieku. Scenariusz zainspirowały dwie postaci z miejskich legend. Lucjan Staniak („Czerwony Pająk”) to nigdy nie istniejący seryjny morderca, który trafił do światowej literatury kryminalistycznej jako postać autentyczna. Karol Kot („Wampir z Krakowa”), jeden z najmłodszych znanych na świecie seryjnych morderców, pod koniec lat 60. stał się prawdziwą gwiazdą mediów. Obie postaci zainspirowały twórców do stworzenia oryginalnej, trzymającej w napięciu fikcyjnej opowieści o naturze zbrodni.Karol (Filip Pławiak) jest zwyczajnym nastolatkiem. Pochodzi z dobrego domu, odnosi sukcesy w sporcie, zakochuje się. Punktem zwrotnym w jego życiu jest moment, gdy przypadkiem staje się świadkiem morderstwa. Kierowany ciekawością, zaczyna śledzić zabójcę. Zafascynowany złem, odkrywa mroczną stronę swojej natury, której istnienia nie był dotąd świadomy, albo nie miał odwagi jej nazwać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz