W planach na najbliższy tydzień znowu sporo rzeczy kryminalnych - m.in. Krajewski, Ćwirlej, seriale, bo w końcu w tym tygodniu startuje kolejna premiera HBO. Ale póki co trochę dwie notki trochę bliżej historii. W obu pojawia się postać papieża, ale w różnych czasach. Ktoś zgadnie jaki tytuł będzie jutro?
Zajrzyjcie też do notki, która została ciut rozbudowana - staram się, żeby w miejsce zakończonych konkursów albo notek pisanych przez kogoś, pojawiło się również coś ode mnie. Tym razem o książce Sławomira Kopra - Zachłanne na życie.
A dziś Cherezińska. Tyle słyszałem zachwytów o jej powieściach, a ja wciąż te cegły odkładałem na bok. Wreszcie DKK mnie zmobilizował, żeby sięgnąć po jedną z nich. Podobno nie najlepszą. Więc muszę przyznać, że jeżeli to co czytałem ma być "słabsze", to jestem bardzo ciekaw tytułów o innych naszych władcach. Pomysł by oprzeć się na naszej historii i zaproponować powieść opartą na faktach, ale rozbudowując ją o własne interpretacje, domysły i pomysły fabularne uważam za kapitalny. Co prawda znawcy historii mogą się czepiać detali, twierdzić, iż historyk, który to konsultował jest hochsztaplerem (Urbańczyk), ale chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę, że w końcu jest to tylko powieść. Wariacja na temat, a nie suche fakty. Więc zabawa w stawianie hipotez na temat różnych decyzji, przebiegu zdarzeń, cech charakteru poszczególnych postaci i przebiegu ich wzajemnych spotkań jest tylko zabawą. Z ciekawym tłem (w końcu autorka uczestniczy w grupach rekonstrukcyjnych, więc zna te szczegóły i kocha je, to nie jest cepelia dla mas), wciągająca, z dość atrakcyjnymi dla współczesnych wątkami, ale jednak tylko powieść. Więc nie ma co kłócić się o drobiazgi.
Wszyscy uczyliśmy się w szkołach o drodze Bolesława Chrobrego do korony, o znaczeniu tzw. Zjazdu Gnieźnieńskiego, ale gdy czytamy o tym na kartach "Gry w kości" wszystko nagle nabiera zupełnie innych barw, zaczyna tętnić życiem. Misja św. Wojciecha okazuje się nie tyle przedsięwzięciem nieszczęśliwie zakończonym, ale dobrze zaplanowanym aktem, który ma pomóc w zwiększeniu znaczenia Polski. Książek Bolesław wraz z zaufanym biskupem Ungerem wiedzą bowiem, że posiadanie męczennika i to w dodatku zaprzyjaźnionego wcześniej z cesarzem, jest największą szansą na arcybiskupstwo. A to nie tylko sposób na uniezależnienie się od zachodniego sąsiada, wzmocnienie pozycji w regionie, ale i najlepsza droga do korony dla władcy, którego ziemie zyskują taki zaszczyt.
Cała akcja książki (dość grubej dodajmy) to raptem 5 lat - wydarzenia, które prowadzą do tak ważnego dla Bolesława spotkania i wizyty cesarza Ottona III na ziemiach Polski. I choć nie znajdziecie tu zbyt wiele akcji, bitew, to same opisy dworskich intryg, tworzenia w wąskim gronie planów, które mogą zmienić prawie całą Europę, są na tyle interesujące, że trudno się od tej cegły oderwać.
Może i jest trochę dłużyzn, szczególnie w wątku dotyczącym otoczenia cesarza, jego wizji i marzeń, ale też dzięki próbie pokazania go jako trochę egzaltowanego, rozmodlonego i pełnego ambicji młodzieńca, kontrast pomiędzy nim - "cywilizowanym" władcą i "dzikim" księciem ze wschodnich rubieży Europy, wypada ciekawiej. Jak się dogadywali? Co o sobie myśleli? Jak patrzyli na przyszłość?
Porównania tego do "Gry o tron" czy kapitalnych "Królów przeklętych" są trochę na wyrost, ale po pierwsze trzeba się cieszyć, że ktoś bierze na warsztat naszą historię, nie mniej interesującą niż francuska czy brytyjska, a po drugie, że robi to w sposób interesujący. "Gra w kości" mnie nie zawiodła.
Zajrzyjcie też do notki, która została ciut rozbudowana - staram się, żeby w miejsce zakończonych konkursów albo notek pisanych przez kogoś, pojawiło się również coś ode mnie. Tym razem o książce Sławomira Kopra - Zachłanne na życie.
A dziś Cherezińska. Tyle słyszałem zachwytów o jej powieściach, a ja wciąż te cegły odkładałem na bok. Wreszcie DKK mnie zmobilizował, żeby sięgnąć po jedną z nich. Podobno nie najlepszą. Więc muszę przyznać, że jeżeli to co czytałem ma być "słabsze", to jestem bardzo ciekaw tytułów o innych naszych władcach. Pomysł by oprzeć się na naszej historii i zaproponować powieść opartą na faktach, ale rozbudowując ją o własne interpretacje, domysły i pomysły fabularne uważam za kapitalny. Co prawda znawcy historii mogą się czepiać detali, twierdzić, iż historyk, który to konsultował jest hochsztaplerem (Urbańczyk), ale chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę, że w końcu jest to tylko powieść. Wariacja na temat, a nie suche fakty. Więc zabawa w stawianie hipotez na temat różnych decyzji, przebiegu zdarzeń, cech charakteru poszczególnych postaci i przebiegu ich wzajemnych spotkań jest tylko zabawą. Z ciekawym tłem (w końcu autorka uczestniczy w grupach rekonstrukcyjnych, więc zna te szczegóły i kocha je, to nie jest cepelia dla mas), wciągająca, z dość atrakcyjnymi dla współczesnych wątkami, ale jednak tylko powieść. Więc nie ma co kłócić się o drobiazgi.
Wszyscy uczyliśmy się w szkołach o drodze Bolesława Chrobrego do korony, o znaczeniu tzw. Zjazdu Gnieźnieńskiego, ale gdy czytamy o tym na kartach "Gry w kości" wszystko nagle nabiera zupełnie innych barw, zaczyna tętnić życiem. Misja św. Wojciecha okazuje się nie tyle przedsięwzięciem nieszczęśliwie zakończonym, ale dobrze zaplanowanym aktem, który ma pomóc w zwiększeniu znaczenia Polski. Książek Bolesław wraz z zaufanym biskupem Ungerem wiedzą bowiem, że posiadanie męczennika i to w dodatku zaprzyjaźnionego wcześniej z cesarzem, jest największą szansą na arcybiskupstwo. A to nie tylko sposób na uniezależnienie się od zachodniego sąsiada, wzmocnienie pozycji w regionie, ale i najlepsza droga do korony dla władcy, którego ziemie zyskują taki zaszczyt.
Cała akcja książki (dość grubej dodajmy) to raptem 5 lat - wydarzenia, które prowadzą do tak ważnego dla Bolesława spotkania i wizyty cesarza Ottona III na ziemiach Polski. I choć nie znajdziecie tu zbyt wiele akcji, bitew, to same opisy dworskich intryg, tworzenia w wąskim gronie planów, które mogą zmienić prawie całą Europę, są na tyle interesujące, że trudno się od tej cegły oderwać.
Może i jest trochę dłużyzn, szczególnie w wątku dotyczącym otoczenia cesarza, jego wizji i marzeń, ale też dzięki próbie pokazania go jako trochę egzaltowanego, rozmodlonego i pełnego ambicji młodzieńca, kontrast pomiędzy nim - "cywilizowanym" władcą i "dzikim" księciem ze wschodnich rubieży Europy, wypada ciekawiej. Jak się dogadywali? Co o sobie myśleli? Jak patrzyli na przyszłość?
Porównania tego do "Gry o tron" czy kapitalnych "Królów przeklętych" są trochę na wyrost, ale po pierwsze trzeba się cieszyć, że ktoś bierze na warsztat naszą historię, nie mniej interesującą niż francuska czy brytyjska, a po drugie, że robi to w sposób interesujący. "Gra w kości" mnie nie zawiodła.
"Gra w kości" jeszcze przede mną, ale czytałam "Koronę śniegu i krwi" (rewelacja) i "Niewidzialną koronę" (troszkę słabsza) i podoba mi się styl autorki. Z pozycji historycznych mam w najbliższych planach Bunscha :)
OdpowiedzUsuńnaprawdę lubię takie powieści. Ale aby umiejętnie połączyć historię za pasjonującą fabułą trzeba mieć spore umiejętności, większość tego co pojawia się na rynku to jedynie marne dekoracje, współczesne romanse lub kryminały, tyle, że w kostiumach epoki
UsuńPolecam również cykl Północna Droga tej autorki, o Wikingach co prawda ale świetnie się czyta :) ehhh a potem już żaden film o podobnej tematyce nie zaskoczy he he :)
OdpowiedzUsuńteż słyszałem dobre opinie, ale bardziej kusi mnie jednak nasza historia...
Usuń