czwartek, 19 listopada 2015

Żony bogów - Sławomir Koper, czyli za mało żon w opowieściach o żonach...

Wiem, wiem obiecywałem notkę o górach, ale czasu tak mało, że nie było kiedy pisać. Teraz też na zegarku już po pierwszej w nocy. A jutro od rana warsztaty. Góry więc może jutro. Zwłaszcza, że dziś i tak było widać je tylko przez chwilę, bo lało strasznie.
Kontynuujmy tematy biografii, życiorysów, wywiadów. Najpierw dwa ogłoszenia na szybko - może ktoś skorzysta, potem notka od Włodka, tym razem na temat świeżej publikacji z wydawnictwa Czerwone i Czarne.

Ogłoszenia. Pamiętacie kiedyś próbowałem na blogu gromadzić informacje o wszystkich DKK w Warszawie i okolicy, spotkaniach autorskich itp. Poległem - do regularności było mi b. daleko. Ale to kusi, bo brakuje takich miejsc, dzięki którym nic bym nie przegapiał. Na przykład dziś za darmo spotkanie na Woli.
A za tydzień z kawałeczkiem - spotkanie w Teatrze Żydowskim z Danutą Szaflarską i to poprowadzone przez Remigiusza Grzelę (patrz kilka notek wcześniej i wczorajsza).
Dla mnie bomba.


A teraz o lekturze z tytułu notki:

            Sławomir Koper raczy nas kolejnymi książkami z prędkością niemal karabinu maszynowego... Tym razem mamy więc „Żony bogów. Sześć portretów żon sławnych pisarzy”. W zasadzie autor omawia w książce związki czterech pisarzy: Witolda Gombrowicza, Sławomira Mrożka, Czesława Miłosza oraz Jarosława Iwaszkiewicza. Po raz kolejny też nie mogę oprzeć się wrażeniu, że koncentruje się na tym, by w jednym miejscu zebrać jak najwięcej pikantnych szczególików, które staną się atrakcyjną pożywką dla czytelników. Widzę też jeszcze jeden problem, w opowieściach o żonach jest tak naprawdę więcej opowieści o ich mężach, a nie to miało być przecież treścią książki...


            Czyta się to oczywiście jak zwykle przyjemnie, zwłaszcza, jeśli ktoś wcześniej nie poznał biografii pisarzy ani ich dzieł (sądzę jednak, że mniej jest takich czytelników), bo i forma przystępna, ciekawostki sypią się jak z rękawa, a i nie brakuje opisów spraw bardzo intymnych (m.in. homoseksualnych przygód). Nadal jednak uważam, że jeśli w liczącym kilkadziesiąt stron rozdziale trzy czwarte miejsca poświęca się biografii pisarza, to czuję niedosyt informacji o tym, jak wyglądało życie jego żony...
            Z rozdziału poświęconego Witoldowi Gombrowiczowi i jego żonie Ricie zapamiętam z całą pewnością różnicę wieku małżonków, która sprawiła, że mimo przygód homoseksualnych pisarz uprawiał seks z żoną trzy razy w tygodniu, co początkowo dodało mu życiowego wigoru, później jednak groziło problemami z sercem. Szokująco brzmią też informacje o tym, jak w swoich pismach Gombrowicz określał kobiety... Jak wyglądało życie z Ritą? Kłótnie i wyzwiska, a co poza tym?
            Zbyt mało jest w książce informacji na temat pierwszej żony Czesława Miłosza. Znacznie bardziej rozbudowany jest za to wątek drugiej żony Susany, która po ślubie nie zrezygnowała z osobistego rozwoju i niezależności, zarówno w Meksyku, jak i później w Krakowie.
            Czesław Miłosz był żonaty najpierw z Janiną Dłuską, o której dowiadujemy się, że była ambitna i wywodziła się z biednej rodziny. Małżeństwo z Miłoszem nie było szczęśliwe, znacznie lepiej ułożył się pisarzowi związek z młodszą od siebie Carol Thigpen, przerwany niestety jej śmiercią.
            Naturalnie najbardziej interesujący wydaje mi się związek Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów. Szokujący, jako że małżeństwo to przetrwało aż pięćdziesiąt siedem lat, mimo iż pisarz był homoseksualistą, a jego żona miała problemy psychiczne, była dewotką, a sytuacja życiowa wywołała w niej nerwicę natręctw, objawiającą się m.in. chorobliwą skłonnością do zabiegów higienicznych. Co więcej, także i ona, już po ślubie z Iwaszkiewiczem, miała romans homoseksualny z aktorką Marią Morską.
            Ten właśnie rozdział wydaje mi się najbardziej atrakcyjną częścią książki, gdyż faktycznie najwięcej w nim informacji o żonie „Boga”. Pozostałe rozdziały, choć przeczytane z przyjemnością, pozostawiają niedosyt. Taka to pewnie moja przypadłość, bo za dużo biografii już czytałem i jak już dostaję książkę o jakiejś postaci, marzy mi się dzieło monumentalne. Nie tak dawno temu pisałem o tym, jak podobała mi się inna książka Sławomira Kopra – „Zachłanne na życie”, dziś już tak entuzjastyczny nie będę...
            I jeszcze taka mała finałowa konstatacja: nasi znani pisarze w czasach, gdy homoseksualizm był piętnowany, pozwalali sobie na bardzo wiele w tej dziedzinie...
S

2 komentarze:

  1. Kochanką Anny Iwaszkiewiczowej była Maria Morawska?
    Wydaje mi się ,że jej nazwisko to Morska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak widać każdy popełnia błędy - kolega się machnął w pisanej recenzji, sprawdziłem w książce Kopra, tam jest prawidłowo, poprawiłem

      Usuń