niedziela, 28 grudnia 2025

Obiekty głębokiego nieba - Jakub Małecki, czyli czego się boisz a czego pragniesz

Jakub Małecki ma swój własny, dość niepowtarzalny styl, który część uwielbia a innych drażni. Z pozoru może to przypominać historię obyczajową, są jakieś dramaty ludzkie emocje, ale u niego nic nie jest proste – miesza perspektywy, dokłada jakieś sny, elementy realizmu magicznego... Pozostawia nas trochę w zawieszeniu, ale czasem w tym tkwi jakiś urok – w niedopowiedzeniach, w tajemnicy. Jak choćby tu - jakie znaczenie dla całego życia może mieć połknięcie pszczoły w dzieciństwie? Dodajmy połknięcie, w które nikt nie wierzy. To czyni go jakoś wyjątkowo wrażliwym, ale narażonym na zranienia. Wciąż szuka i nie do końca potrafi zdecydować czego tak naprawdę chce, co powinien zrobić.  

Jedynie z pozoru będzie to więc historia jakiegoś erotycznego eksperymentu, wymiany partnerów między parami, jakiejś fascynacji. Jakiś zastój w związku, konieczność opiekowania się ojcem i oto nagle wszystko zaczyna się sypać z rąk, to co wydawało się pewne już takie nie jest. Tylko czy jego zawahanie, jakieś opory są naprawdę słabością, czy raczej chronią przed jeszcze większymi zranieniami? Czy naprawdę lepiej byłoby działać zdecydowanie, iść za impulsem, nie bacząc na nic? 

sobota, 27 grudnia 2025

Co na scenie, co w słuchawkach, czyli uczta dla duszy w roku 2025

Pierwsze z tegorocznych podsumowań na Notatniku. 

Teatr i muzyka. 
 

W każdej chwili możecie sięgnąć też do poprzednich lat, gdzie pod koniec grudnia robię podobnie podsumowania. Może znajdziecie dla siebie tam coś ciekawego. 
Co roku powtarzam - nie śledzę na bieżąco wszystkiego co pokazuje się w sklepach, nie biegam regularnie na koncerty i do teatrów. Po prostu szukam do tego okazji - w jednym roku będzie tego więcej, w innym mniej. I nie zawsze będą to rzeczy super nowe. Wszystko w zależności od impulsu, od nastroju. Za to mogę obiecać że jest różnorodnie, bo sięgam nie tylko po tytuły bardzo znane, podobnie i na spektakle zdarza się zaglądać na sceny bardzo kameralne albo oglądać spektakle wystawiane przez grupy pół amatorskie.  

Jest to więc przegląd subiektywny tego o czym udało się napisać w roku 2025 (nie ukrywam że jeden dobry spektakl dopiero zostanie opisany w pierwszych dniach stycznia, mimo że widziałem go kilka dni temu). 
Na początek teatr. 

Persona. Ciało Bożeny, czyli co my mamy grać?

MaGa: Nie wiem jak tobie, ale mnie ten spektakl się bardzo podobał, choć trzeba przyznać, że był trochę „pokręcony” i zapewne nie do końca przez nas odczytany, bo jednak mocno związany ze Śląskiem i Zagłębiem, a ściślej z jednym miastem – Sosnowcem, a to region, który mało znam. Połączenie w jedną „personę” kobietę i miasto wydaje się początkowo dziwne, ale jak się zastanowić, to personifikacja tkanki miejskiej jest tu bardzo na miejscu, a czarny humor jest tylko atutem.


Robert: Wiesz, myślę że tu jest więcej niuansów, nie tylko historia regionu. Trudno bowiem zapomnieć o przyjętej formule przedstawienia, jakby przerysowanej wizji procesu artystycznego, który jest jedynie w głowie jakiegoś reżysera, a w których aktorzy i widzowie grają jakąś drugorzędną rolę. Ich zadaniem jest zachwyt nad tym co wymyślono, choć za cholerę nikt tego nie rozumie. Ta świadoma kpina z wizji "Krystiana", który po pół roku pracy nie posunął się ani o krok ku premierze, a potem się obraża i wyjeżdża, te wątpliwości aktorów, którzy marzyli o graniu dla wielkiego twórcy, ale są totalnie zagubieni... Czy nie widzisz ile w tym kpiny z niektórych ośrodków artystycznych, które żyją w jakichś dziwnych bańkach?

Do tego obok Bożeny mamy jeszcze przecież historię, która miała być kanwą przedstawienia - opowieść o kobiecie uznanej za wiedźmę i spalonej na stosie. Znowu więc opresyjne społeczeństwo, patriarchat, religia i zbrodnia na kimś kto nie podporządkowuje się jakiemuś obrazowi. Wszystko ma być takie jak chcą dzierżący władzę.  

wtorek, 23 grudnia 2025

Rusz duszę. Każdy ma swoje Camino - Roman Bielecki w rozmowie z Maciejem Rajfurem, czyli na czas świąt życzenia i lektura

Jutro Wigilia, a ja co roku na Notatniku robię sobie wtedy przerwę, zostawiając Was z życzeniami oraz z jakąś lekturą na czas świąt Bożego Narodzenia. O ile w tym roku wybór książki nie był jakoś specjalnie trudny, to z życzeniami już trudniej. Nie chcę powtarzać wyświechtanych słów, które tracą mocno na znaczeniu gdy mówimy je nie z głębi serca. 
Nie był to łatwy dla mnie rok, mam wrażenie że wciąż trudno mi znaleźć energię jakąś miałem jeszcze jakiś czas temu. Czego więc Wam życzyć co czułbym też sam?  

 

Może trochę inspirując się tą lekturą spróbuję tak:
 
Każdy z nas ma swoje Camino. Swoją drogę. Na której spotyka ludzi, jakieś wyzwania, przeżywa radości i chwile trudniejsze. Czasem nam się wydaje że idziemy sami, że nie damy rady, że to nie ma sensu, że to za daleko do celu, że zostaliśmy zostawieni w tyle... Dużo mrocznych myśli, jakiegoś użalania się, zwątpienia, zamknięcia się, skupienia jedynie na tym co trudne albo złe. Wierzący zawsze mają wtedy jeszcze odwołanie się do Siły Wyższej, a ci którzy wątpią, przeżywają kryzys? 
Może warto popatrzeć wstecz, ile tam było dobra, chwil ważnych, pięknych, przecież ich nie zmarnowałeś, one cię ukształtowały. Również to co trudne i bolesne. Nie rezygnuj więc z Drogi, z próby przejścia kolejnego kilometra, przeżycia kolejnego dnia, tygodnia, miesiąca. Bo w tym właśnie tkwi sens - nie jedynie w oglądaniu się za siebie, nie jedynie w tkwieniu w miejscu, ale w patrzeniu dookoła i do przodu, w to co jeszcze przed nami, by przeżyć to jak najlepiej. Pamiętając że nie jesteśmy sami, że są inni których możemy prosić o pomoc albo im pomóc, towarzyszyć w Drodze. 

Życzę więc Wam i sobie, odkrywania tej Drogi, przeżywania jej jak najlepiej. Pokoju w sercu, dobra w Was i wokół Was. Nadziei. I radości z tego co za nami, z tego co teraz i co przed nami, odkrywania tego że można cieszyć się nawet z prostych rzeczy. Z ulgi, z odpoczynku, z uśmiechu, z posiłku, z tego że w tej chwili nic mi nie brakuje, że mogę się dzielić, z gestów, z życzliwości, z bycia razem, z tego że daliśmy radę, z tego co nas otacza, z zachwytu, z zadumy, z dobrej lektury, z kolejnego zrobionego kilometra czy zdobytego szczytu :) Nie ustawajmy w Drodze. Ultreia! 

 

No i kilka zdań o lekturze...

poniedziałek, 22 grudnia 2025

Wzgórze aniołów - Magdalena Kordel, czyli w okolicach świąt szansa na spotkanie anioła rośnie

Święta Bożego Narodzenia to dość wyjątkowy czas, chyba najbardziej przez wszystkich kojarzony rodzinnie, ciepło, ludzie szukają okazji do okazania życzliwości. No i nie oszukujmy się, szczególnie podatni jesteśmy nie tylko na różne pokusy prezentowe ale i na wzruszenia. Co roku więc czeka nas wysyp literatury około świątecznej, która ma przypominać że to wyjątkowy, magiczny czas, gdy spełniają się marzenia, zmienia się wszystko o ile tylko otworzymy serca. 

Możemy się zżymać na schematyczność tego typu opowieści, ale czasem jednak sięgamy nie tylko po filmy, ale i po książki, właśnie po to by sobie dostarczyć pewnej dawki ciepełka i wzruszań. 

Mam więc dla Was dawkę czegoś takiego. Magdalena Kordel nie pierwszy raz w okolicach świąt dostarcza tego typu historię. I nie mówcie mi że kicz, że wtórne itp. jednych nie trzeba przekonywać, a inni powinni po prostu spróbować zanurzyć się w tego typu opowieść i zobaczyć, że jest w tym jednak coś magicznego. 

niedziela, 21 grudnia 2025

James - Percival Everett, czyli spisz naszą prawidziwą historię

Powieść Everetta Percivala w zaskakujący sposób łączy ducha powieści przygodowej, z postkolonialnym spojrzeniem zarówno na oryginalną opowieść Marka Twaina, jak i na to w jaki sposób ją interpretowano, odczytywano. Wyobraźmy sobie gdyby u nas historię Jasia i Nell opowiedziano z punktu widzenie Kalego i Mei. 
Cała awantura o wierszyk Tuwima i bagatelizowanie "problemu" pokazywania Afroamerykanów jako ludzi mniej inteligentnych, takich których możemy wiele nauczyć i traktować trochę jak nierozgarnięte dzieci, nagle staje nam przed oczami wyraźnie i robi się nam głupio. Przecież w młodości bawiły nas te przygody Hucka Finna i Jima, wzruszało to że się przyjaźnili, wciąż jednak nie dało się w tamtych czasach powiedzieć wprost: to nie jest twoja wielkoduszność że uznasz nas za równych. Wielu białych wciąż tak to właśnie postrzegało, choć odwoływali się do równości, w głębi czuli się jednak tymi, którzy są lepsi i to oni łaskawie obdarzają wolnością.  

W Jamesie ta zmiana perspektywy - by to były niewolnik był narratorem, opiekunem, nauczycielem, może zaskakiwać, wydobywa jednak to co być może w tej historii jest najważniejsze. Uprzedzenia to nie tylko fizyczna przemoc, jawne okazywanie wyższości, ale mentalne schematy, które przekazuje się z pokolenia na pokolenie. 

sobota, 20 grudnia 2025

Cztery trupy w barszcz, czyli Kisiel, Jadowska, Wójtowicz i Kubasiewicz znowu razem w jednym tomie

Do końca roku już niecałe dwa tygodnie, wybrałem już prawie komplet tego o czym będę pisał do końca grudnia, reszta spada na rok przyszły, a już trochę tego jest - m.in. nowy film Jarmusha, Norymberga, wpadnie zdaje się jeszcze przynajmniej jeden teatr... 

Nie kończę z Notatnikiem - mam nadzieję, że uda się go prowadzić w takiej formule dalej, choć czasem trochę brakuje już czasu i jakiejś energii. 

A dziś odrobina fantastyki. Jedynie odrobina, bo mam wrażenie, że w odróżnieniu od poprzednich wydań SQN przygotowywanych według podobnych pomysłów (pisałem o nich tu i tu), magii i fantasy tu coraz mniej. Może czasem zostały postacie, których korzenie są magiczne, ale więcej tu kryminału, przygody, czasem humoru, ale nie elementów fantastycznych. 

W każdym z tomów cztery autorki: Aneta Jadowska Magdalena Kubasiewicz, Marta Kisiel, Milena Wójtowicz. Każda przecież ma swoich fanów, jakieś powieści na koncie i jakieś nakreślone uniwersum - jeżeli więc dadzą opowiadanie jakoś wiążące się z powieściami, to tylko dodatkowa reklama, prawda? A jednak nie zawsze to wykorzystują. 

czwartek, 18 grudnia 2025

Usypianka - Karolina Głogowska, czyli a czy pamiętasz kto tu wcześniej mieszkał?

Jedna z ostatnich nowości od Wydawnictwa Mięta niby nie jest jakimś wielkim zaskoczeniem, sprawiła mi jednak sporą frajdę. Cieszy fakt, iż coraz więcej pojawia się u nas książek, które w nieoczywisty sposób wykorzystują element grozy, tajemnicy, horroru. King od lat udowadnia, że to niewyczerpalne źródło fantastycznych pomysłów, a u nas jeszcze kilka lat temu była raczej posucha. Darda, może jeszcze pojedynczy autorzy i posucha. 

Muszę jeszcze upolować pierwszą powieść Karoliny Głogowskiej, gdzie poznajemy jak rozumiem bohaterki po raz pierwszy, na szczęście te historie nie są jakoś wyraźnie ze sobą powiązane. 

Szesnastoletnia Hela i jej mama Matylda wracają na Kociewie, w rodzinne strony. Okazuje się, że odziedziczyły stary, spory dom, po niedawno zmarłej ciotce. Dla Hani to jakieś wakacyjne urozmaicenie, ale jej mama dość ambitnie podeszła do tej sytuacji i chce zrealizować swoje dawne marzenie o agroturystyce. 
Tyle że jak się domyślacie, dom nie jest zwyczajnym domem. 

środa, 17 grudnia 2025

Opowieść wigilijna - Jacek Ostrowski, czyli jej nie zastraszysz, a jedynie wkurzysz

Chyba nie ma innej takiej serii, której tak regularnie bym towarzyszył. Oto 14 tom historii O mecenas Zuzie Lewandowskiej. Nie zdążyłem z recenzją na 13 grudnia, rocznicę stanu wojennego, ale łapcie ją jeszcze świeżo po skończeniu lektury.

Pan Jacek niestety ma trochę kłopotów zdrowotnych i jak poinformował czytelników nie wiadomo kiedy doczekamy się kolejnego tomu i jaki będzie miał klimat, czy wciąż będzie mu tak bardzo do śmiechu. Ten cykl zawsze miał dwie ogromne zalety. Pierwszą z nich był humor wynikający z konfrontacji między bezkompromisową Zuzą i sługusami władzy ludowej oraz tymi, którzy się wobec nie płaszczą. Drugą jej nieprzewidywalność i upór, dzięki którym rozwiązuje różne kryminalne sprawy, które jakoś w dziwny sposób zawsze wybuchają wokół niej. 

W Opowieści wigilijnej znajdziecie i jedno i drugie. Powiem nawet więcej - o ile przy kilku ostatnich tomach zdarzało mi się marudzić na to, że to zaniżanie pewnego poziomu, naginanie akcji do absurdów i powtarzanie tych samych dowcipów, to 14 tom czytało mi się z wyjątkową przyjemnością. Może sprawiła to całkiem zgrabna intryga kryminalna, może zgrabniejsze powiązanie nićmi wszystkich wątków. Tu nawet absurdalne akcje kapitana Mariańskiego mają szerszy kontekst - narzuconej przez przełożonych narracji o ograniczaniu liczby morderstw, których potem nie zawsze udaje się wykryć sprawców. Cóż prostszego - przecież nawet pchnięcie nożem zdaniem milicji może być samobójstwem. 

wtorek, 16 grudnia 2025

No to jaki jest ten świat, czyli o filmach Błękitny szlak i Do nieznanej ziemi

Dwa filmy od Aurora Films, jeden już na ekranach, drugi dopiero za czas jakiś. I niby mają inny klimat, pochodzą z innych stron świata, a jednak postanowiłem je na Notatniku połączyć. Sami sprawdźcie czy to duży błąd. 

W Błękitnym szlaku jesteśmy niby w rzeczywistości, która bardzo nie odbiega od współczesności, a jednak... Oto Państwo postanawia, że starsi ludzie, zapracowali sobie nie tylko na szacunek, ale i na opiekę Państwa, na odpoczynek. Co z tego że przymusowy. Mają się cieszyć i tyle. Gdy urzędnicy uznają, że to już, zostaniesz zwolniony z pracy, wręczą ci dyplom i bilet, który musisz wykorzystać. Od tego momentu masz przenieść się na wyspę emerytów, która ma być rajem, w którym wszystko masz za darmo i tam spędzisz swoje ostanie lata. A dom i majątek przejmą młodzi, przecież nie mogą tracić czasu i sił na opiekowanie się tobą, stąd wsparcie państwa w tym, by zdjąć z nich ciężar. 
I nie ma że się nie zgadasz. Nie uciekniesz od tego "prezentu". 

poniedziałek, 15 grudnia 2025

Szósta godzina - Grzegorz Turnau, czyli liryka, tkliwa dynamika, angelologia i dal

Zamiast kolęd, coś nastrojowego, zimowego i poetyckiego. Teksty Zagajewskiego, Czechowicza, Moczulskiego, Maja, Frosta, czy samego Turnaua, który stoi też za muzyką, wprowadzą Was trochę w sentymentalne, refleksyjne klimaty. I może właśnie w te dni czegoś takiego warto poszukać?

Nie wiem czy znajdą się tu takie hity jakie kiedyś Panu Grzegorzowi się przytrafiały, ale to pewnie tylko kwestia częstego grania - większość z nich bowiem to naprawdę ładne melodie, wpadające w ucho i takie, które można pokochać. 

A gdy pojawi się dodatkowo głos żeński Doroty Miśkiewicz to już robi się bajkowo. 

niedziela, 14 grudnia 2025

Dezorientacje. Biografia Marii Konopnickiej - Magdalena Grzebałkowska, czyli pokazać nie tylko sławną postać, ale przede wszystkim człowieka

Bohaterka narodowa, autorka Roty, wieszczka, obrończyni języka i piewczyni historii o losie chłopów... Wokół Marii Konopnickiej pewnie narosło wiele mitów i jakichś uproszczeń, zbudowano pomnik, którego próby ruszenia mogą wywoływać sprzeciw "prawdziwych Polaków". A jednak Magdalena Grzebałkowska się odważyła. W sumie nie wiem czy rzeczywiście kogoś może ta książka oburzyć, ale na pewno to spojrzenie na pisarkę z zupełnie innej strony. Jako kobiety, jako matki, jako feministki, jako pisarki o dużych ambicjach i niekoniecznie zrealizowanej. O długoletnim życiu razem z Marią Dulębianką autorka niby wciąż wspomina, ale nie robi z tego jakiejś sensacji, nie rozstrzygając czy była to przyjaźń czy może jednak coś więcej. 

W drobiazgowy sposób za to udaje się przedstawić życie codzienne, to nieustanne szarpanie się o to czy starczy na kolejny miesiąc życia, na rachunki, o to jak zadbać o dzieci, o własne zdrowie, o możliwość wyjazdu albo powrotu do kraju. Do ojczyzny, której przecież nie było, więc wciąż trzeba było użerać się z cenzurą, z władzami, a czasem i nawet ze swoim mężem, który choć tyle lat już nie żył z nią w formalnym związku, wciąż zachowywał prawną opiekę nad Marią. To od niego zależała zgoda na wyjazd za granicę, to on wciąż domagał się wspierania jego nie zawsze udanych finansowych przedsięwzięć. Uciekała od niego, próbowała się uniezależnić, być silną. 

sobota, 13 grudnia 2025

Tkająca wiatr - Julie Johnson, czyli weź się dziewczyno ogarnij

Barwione brzegi, klimatyczna okładka kuszą z daleka. Niestety tym razem chyba nie będzie mi spieszno do kontynuacji. O ile początek, czyli historia półelfki, dotąd żyjącej trochę jak ścigane zwierze albo członek oddziału partyzanckiego, uwięzionej przez wrogi oddział, potrafi narobić nam sporo smaku. 
I choć potem rozgryzanie tego czego od niej się oczekuje, odkrywanie własnych umiejętności, których nie była świadoma, jeszcze utrzymuje naszą ciekawość, to niestety im dalej tym więcej w tym rozterek sercowych, jakichś dziwnych dylematów. I nawet rosnące zagrożenie raczej nie uleczy naszego zniecierpliwienia i zażenowania. 

Czy naprawdę każde fantasy teraz musi przybrać kształt romantasy? Czy wszędzie trzeba wtryniać tak schematyczne rozwiązania - on pragnie jej dobra, ale jednocześnie stara się ją odpychać, żeby nie uczynić jej krzywdy, ona więc idzie w stronę tego kto jest jeszcze bardziej przystojnym, cynicznym draniem, który traktuje ją jedynie jako zabawkę. Ech...