Notatnik kulturalny
środa, 17 września 2025
Sekrety nigdy nie umierają - Vincent Ralph, czyli czemu ktoś wziął nas sobie na cel?
wtorek, 16 września 2025
Nasze królestwo, czyli ojca się nie wybiera
Dobre, surowe, kameralne i jednocześnie mocne kino. Ktoś mógłby zakwalifikować go jako "gangsterskie", bo skoro o mafii, o porachunkach, to skojarzenie jest jednoznaczne. Tym razem jednak dostajemy coś innego.
Nasze królestwo pokazuje bowiem relację nastoletniej córki i jej ojca, szefa jednej z rodzin mafijnych. Wciąż zmieniając miejsca pobytu, ukrywając się zarówno przed wrogami jak i przed policją, człowiek ten rządzi twardą ręką, potrafi być bezwzględny. My jednak widzimy go nie tylko w tych chwilach gdy planuje kolejne zamachy, by ukarać tych, którzy go zdradzili. Towarzyszymy mu w chwilach gdy łowi ryby, kąpie się, poluje, czy po prostu wypoczywa ze swoją ukochaną córką i jest cały dla niej.
Na te kilka chwil pokazuje zupełnie inną twarz, a my domyślamy się tego, że wcale nie jest to gra, że wolałby żyć tak beztrosko cały czas. Pewne decyzje z przeszłości, zemsta jakiej musiał dokonać, przysługi i obietnice, wepchnęły go na drogę z której nie ma powrotu.
poniedziałek, 15 września 2025
Who is the sky? David Byrne, czyli proste a i tak ma coś w sobie
David Byrne - dziś pewnie młodemu pokoleniu niewiele to nazwisko mówi, ale przed kilka dekad ten oryginał potrafił tworzyć rzeczy muzyczne, które były na swój sposób rewolucyjne. Jak mało kto potrafił komponować i wyśpiewywać poważne rzeczy w taki sposób, że wpadały w ucho niczym najlepsze przeboje. Tanecznie, chwilami nawet na pograniczy głupawki, dziecięcych melodyjek, z jakąś wewnętrzną radością i energią udowadniał, że muzyka nie musi być nadęta i zawsze poważna.
Na reaktywację Talking Heads chyba nie mamy co liczyć, na szczęście Byrne co jakiś czas powraca z nowym materiałem. Who is the sky stanowi dobrą próbkę jego możliwości i sposobu patrzenia na świat.
sobota, 13 września 2025
Sok z żuka, czyli czemu warto czytać uważnie Poradnik dla niedawno zmarłych
Uwaga, notka numer jeden wokół Soku z żuka, czyli historii wymyślonej przez Tima Burtona. Postanowiłem powtórzyć sobie klasykę, potem jej kontynuację filmową, a wreszcie musical, który przygotował warszawski teatr Syrena.
Zacznijmy więc od pierwszego wielkiego hitu Burtona, w którym pokazał światu swoją wyobraźnię i trochę zakręcone poczucie humoru. 37 lat temu to naprawdę mogło być dla niektórych szokujące - pokazywać śmierć, duchy, w sposób komediowy? Straszyć, a jednocześnie cały czas mrugać okiem? Dziś nawet jeżeli chwilami czuje się niedociągnięcia fabularne (finał), czy dość żenujące na dzisiejsze czasu efekty, to wciąż ta produkcja ma pewien urok. Campowy, ale urok. A niektóre sceny czy dialogi wciąż mogą bawić.
Poskromienie złośnicy, czyli no z tego to miodu raczej nie będzie
Oj planuję te notki czasem i planuję, a potem i tak nic z tego nie wychodzi, bo czasu brak na włączenie kompa. Trochę wstecz, ale wrzucam rzeczy co do których mam na tyle mało entuzjazmu, że mogą po prostu zawisnąć gdzieś pomiędzy innymi. Nie zmartwię się jak mało kto na to zerknie, chyba że potraktuje to jako ostrzeżenie.
W przypadku "Poskromienia złośnicy" można bowiem zadać pytanie po co tracić kasę na kręcenie takich głupot i czas na ewentualne ich oglądanie. Komedii romantycznych ci u nas dostatek, mało które jakoś wyróżnia się jakościowo pomiędzy innymi, a ta w dodatku jest zdecydowania "wczorajsza", bardziej pasuje do dekady albo dwóch dekad wstecz. Wtedy takie fabułki, że niby każda kobiet potrzebuje chłopa i on - jakikolwiek by nie był - będzie lekarstwem na jej różne fochy, prężenie muskułów i żarciki podstarzałych facetów, może i kogoś jeszcze bawiły. Ale dziś? Raczej to bardziej żenujące niż zabawne.
piątek, 12 września 2025
Dziadku wiejemy, czyli wyobraźnia to nie wszystko
Poniedziałki - muzyka, wtorki - kącik dla wytrawnych kinomaniaków, środa kryminalna, sobota na fantastykę, niedziela na literaturę piękną. No to zostały dwa dni bez planu i zobaczymy co z tego wyjdzie, ale spróbuję w piątki dawać coś familijnego. Może nie czytam/nie oglądam takich rzeczy wiele, ale jak wpadnie coś w łapki, to mam sporo frajdy (czasami) odkrywają w sobie emocje dziecka, ale i włączając tryb pedagoga, który ocenia to pod kątem wartości do wykorzystania.
Przy Dziadku wiejemy niestety frajdy nie poczułem. Jest potencjał, bo sekwencje animowane są ładnie włączone w całość, Agnieszka Grochowska, Janusz Zborowski i Jan Peszek to obsada na której można budować fajne historie, a i młodziutka Anna Nowak ma w sobie fajną energię.
Niestety Olga Chajdas poległa na sklejaniu tego w spójną całość. To już nie kino drogi, szalona wyprawa w ramach której wnuczka ucieka z dziadkiem w poszukiwaniu przygód, ale jakaś przedziwna mieszanka niedopowiedzeń, traum, sekretów i żalów. W dodatku kompletnie niespójna, geograficznie od czapy (to niby drobiazg, ale po co robić wodę z mózgu młodym widzom) i pełna żenujących scen, które nie wiadomo co mają wnosić albo czasem nawet obrażają inteligencję widza. Dzieciakom naprawdę nie warto fundować idiotyzmów, chyba że cały film idzie w takiej konwencji.
czwartek, 11 września 2025
Wszystko mam bardziej - Jacek Hołub, czyli o życiu w spektrum autyzmu
Doceniam, że takie książki powstają, bo tym którzy niewiele wiedzą o autyzmie, mogą wiele pokazać, sprawić że ludzie będą lepiej różne trudności rozumieli. Nie mogę jednak ukryć pewnego osobistego rozczarowania, iż to jedynie ślizganie się po powierzchni problemu, ledwie liźnięcie tematu. Może to jakieś moje zbyt duże oczekiwania, bo przecież nie jestem kompletnie zielony w tym temacie, a może jednak trochę czuć tu tendencję do zbudowania narracji mającej wzbudzać emocje a nie tylko dawać wiedzę. Może chodzi o dobór rozmówców? Sam nie wiem naprawdę, trudno mi jednak uznać ten reportaż za tak genialny i poruszający jak choćby Głusza.
Jackowi Hołubowi chwała, że nie pozostaje w temacie dzieci autystycznych i perspektywy rodziców, bo ona dominuje jeżeli mówimy o autyzmie. Jednak szukanie osób dorosłych, które na tyle dobrze funkcjonują, że mają chęć na dłuższą rozmowę trochę jednak daje nam niepełny obraz życia ze spektrum. To ważne żeby pokazać, że wiele osób dowiaduje się, że ich "inność" można nazwać, że mogą sobie pomóc unikając po prostu pewnych rzeczy, porządkując rzeczywistość wokół siebie. Coś co może robili intuicyjnie, teraz mogą też zobaczyć ujęte w pewne zasady, reguły, mogą korzystać z doświadczeń innych Autystyków.
Punkty przecięcia - Paulina Cedlerska, czyli niczym w pajęczynie
I jeszcze jedna rzecz z pogranicza kryminałów czy też thrillerów. W tym przypadku może nawet bardziej to drugie wchodzi w grę, bo mimo że są trupy, to nie śledztwo jest na pierwszym miejscu, a próba odkrycia przez bohaterkę powieści, co też może ona mieć z tym wszystkim wspólnego.
W śledztwach uczestniczy jej mąż, policjant, ale czy przełożeni i ona na pewno ma do niego pełne zaufanie? Coś ukrywa, choć tłumacząc się z szukania różnych kontaktów pozamałżeńskich, raczej wskazuje na jej winę. Kobieta ewidentnie ma traumę z dzieciństwa, blokadę na kontakty fizyczne, szuka jakiejś pomocy terapeutycznej, zdecydowanie jednak nie jest to zdrowy sposób rozwiązywania problemów. Raczej balansuje między euforią i kolejnym toksycznym związkiem, a obwinianiem samej siebie i depresją. Jak w tej sytuacji ratować związek?
środa, 10 września 2025
Bez wyboru - Agnieszka Płoszaj, czyli na własnych warunkach
Jakoś w głowie miałem, że czytany jakiś czas temu inny kryminał Agnieszki Płoszaj jest początkiem historii Zojki Sterlak, ale okazuje się, że nie. To Bez wyboru jest tomem pierwszym, choć też wrzuca nas jakby w historię, która zaczęła się jeszcze wcześniej. Wiemy że bohaterka pożegnała się ze służbą w policji, że odeszła trochę kryta przez swoich znajomych, ale że sama ma koszmary z tamtej sprawy, w której jak uważa po jej błędzie zginęła koleżanka. Teraz Zojkę ściągają do Łodzi jej dawni koledzy, niby prosząc o pomoc, a tak naprawdę próbując ją chronić. To takie podwójne działanie - przy nich czują że będzie bezpieczniejsza, ale ponieważ ścigany przez nich morderca na ciele ofiary zostawił informację iż następna będzie właśnie Sterlak, trochę jest ona jakby wabikiem na drania którego chcą dopaść.
Niezła konstrukcja fabuły - wpleciony poruszający wątek historyczny (o getcie w Łodzi nie pisze się chyba tyle co o warszawskim), ale przede wszystkim niezłe tempo akcji we współczesności. Bohaterka jest charakterna, ma swoje przyzwyczajenia i nie lubi być kontrolowana. Stąd też często jako pierwsza wpada na jakieś tropy, ale i naraża się bardzo mocno.
Pomroki - Mariusz Kanios, czyli pewnych rzeczy nie da się wybaczyć
Na początku planowałem, że połączę dotychczas dwie wydane powieści w ramach cyklu i zrobię jedną notkę. Jednak te historie są tak inne, że oddzielam je od siebie.
Po powieści Mariusza Kaniosa sięgałem już kilka razy i wrażenia były bardzo pozytywne - nie unika trudnych tematów i mocnych scen, jednak nie po to epatować brutalnością, nie kreuje sprawców na ciekawych dla czytelnika. To takie kryminały gdzie białe jest białe a czarne jest czarne.
No dobra, czasem zdarzą się jakieś niuansiki. W końcu właśnie bohater, który zrezygnował z kapłaństwa, a potem został prokuratorem, to nie jest typ egzorcysty co najpierw pali, a potem pyta. Tak, to człowiek, który ma różne wątpliwości, ale wierzy w sprawiedliwość i stara się chronić dobro, a ścigać zło. Tylko tyle i aż tyle. Ma zasady. W odróżnieniu od niektórych księży, stąd też jego dość ambiwalentny stosunek do przedstawicieli tej profesji.
wtorek, 9 września 2025
Bracia ze stali, czyli facet ma być silny i całe życie walczyć
Pewnie Amerykanie, bo tylko oni doceniają chyba wrestling i traktują go w sposób wyjątkowy, tą historię będą przeżywać wyjątkowo. W końcu Bracia ze stali, to opowieść o autentycznej rodzinie Von Erichów, pełna dramatów, wzlotów i upadków. A przeciętny zjadacz chleba? Może kogoś przyciągnie nazwisko Zaca Efrona (rany, jak on się zmienił!), może ktoś lubi po prostu amerykańskie obrazy o trudnych relacjach rodzinnych. Dla mnie było niestety w tym wszystkim trochę luk i może stąd brak zachwytu, może też zbyt duży dystans mam do tego "sportu", a nie udało się go pokazać też w jakiś sposób emocjonujący. Odnotowuję więc na blogu fakt obejrzenia, jednak raczej nie będę piał z zachwytu ani jakoś szczególnie mocno tego obrazu polecał.
Na plakacie widzicie 4 braci. Był jeszcze piąty, ale umarł młodo. Ci którzy zostali, byli wychowywani w dość surowy, chłodny sposób. Ojciec może i okazywał jakieś ciepło, ale jedynie wtedy gdy spełniałeś jego oczekiwania i marzenia, a te stawiał coraz wyższe i wyższe.
poniedziałek, 8 września 2025
The Crux - Djo, czyli skąd ja to znam
Kurcze, wykonawca kompletnie jest ci nieznany, nawet o nim nie słyszałeś, wydawało ci się, że nie znasz jego twórczości, odpalasz krążek i zdziwienie.
Pierwszy utwór - znasz, drugi znasz, trzeci też brzmi znajomo. Jako to jest? Przecież chyba staje radiowe aż tak często tego nie grają, żeby rzuciło ci się w uszy. Może internet?
A może to kwestia, że gość tworzy muzykę, która jest podobna do innych, bardziej znanych już nagrań? Diabli wiedzą...
Gdy stwierdziłem, że czwarty kawałek, balladowy też kojarzę, to już zdecydowanie znak że trzeba gościowi poświęcić notkę.
Kim zatem jest ten Djo?
niedziela, 7 września 2025
Jak gorzka pomarańcza - Milena Palminteri, czyli urodzić się w złym czasie i złym miejscu
W sumie nie wiem od czego to zależy, że jedna historia wciąga na maksa, a inna wydaje się nie tylko przewidywalna, ale i jakoś nie porywa. Przecież powieść Mileny Palminteri kusi nie tylko klimatem egzotycznej dla nas Sycylii, ale i ma w sobie wiele elementów zbliżonych do tego co np. zachwycało mnie w trylogii Siembiedy. Są dramaty, próby zmiany losu, zazdrość i miłość, są historie które mają swoje konsekwencje nawet dla kolejnych pokoleń. No i jest wielka historia, która czasem bawi się z ludźmi niczym kukiełkami. Lata 20 we Włoszech to rosnące powoli wpływy faszystów, zmiany społeczne i mentalne - na pewno ciekawe czasy, a jeżeli przyglądamy się roli kobiet w dość patriarchalnym i konserwatywnym społeczeństwie, tym bardziej jest miejsce na wiele ciekawych obserwacji.
A jednak tym razem nie porwało. Opowieść snuła się powoli, sekrety odsłaniały się delikatnie, zabrakło jednak jakiejś magii, czegoś co by urzekło.