środa, 20 listopada 2024

Ocalone, czyli już nic nie jest takie samo

MaGa: Są takie spektakle, których się boję. Panicznie boję się wojny, jestem pokoleniem tuż-powojennym i w dziecięcej pamięci zapisane są jeszcze ruiny, jest strach wyczuwany od rodziców, ciężkie milczenie na niektóre tematy, łzy w ich oczach takie nieoczywiste. Odchorowałam ten spektakl, a mimo wszystko nie żałuję, bo dostałam wiedzę o warszawskim Zieleniaku na Ochocie, której nie miałam, ale jednocześnie mocne przypomnienie, że zło się odradza, wystarczy zdjąć „różowe okulary” i wczytać się w wieści ze świata.


Robert: Dla mnie to rzeczywiście kawałek historii, ale przede wszystkim mocne zwrócenie uwagi na tragedię pojedynczych ludzi. Zwykle wspominając jakieś wydarzenia mamy przed oczami liczby, jakieś obrazy, pomniki ofiar, kalendarza zdarzeń, a tu o pamięć dopominają się zapomniani. Dlaczego? Bo niewygodnie jest mówić o gwałtach, o tym że dokonało się to w konkretnym miejscu i czasie, a dziś to miejsce mija się często, nie znajdując na ten temat żadnej informacji. Tu nie będzie wielkich słów o odwadze, o rzucaniu się na Niemców w pierwszych dniach powstania, o nadziei. Będzie rozpacz. Ból. Podwójny dla tych, które przeżyły gdy otoczenie kazało im zapomnieć i żyć dalej.

poniedziałek, 18 listopada 2024

Minghun, czyli chciałbym ją jeszcze zobaczyć

Jak to powiedział na spotkaniu reżyser tej produkcji Jan P. Matuszyński, ma nadzieję że ten film będzie pracował w widzu jeszcze po seansie. Nie wiem jak będę o nim myślał za kilka tygodni, ale mocno go na razie przeżywam, a to znak że zamierzenie twórcy udało się osiągnąć.

Filmy o żałobie, o rozstaniu, trudnych emocjach, nie przyciągają jakoś tłumów do kin, może ludzie trochę się ich boją, ale ci którzy pójdą na seans Minghun nie będą żałować. Warto podkreślić że to nie jest produkcja dołująca, po której wychodzisz jeszcze bardziej przygnębiony. Przyglądanie się temu jak można się pożegnać, zachowując jakąś cząstkę bliskiej nam osoby, wciąż o niej myśląc, może być raczej uwalniające od pewnego ciężaru z jakim kojarzymy ostatnie chwile. Rytuały mogą być pomocne, ale ważne żeby wciąż była w nich obecna pamięć o tym kto odszedł, żeby to nie było bezosobowe, tak bardzo ostateczne... Jak mówi bohater: gdy jest się u kresu, trudno nie wierzyć w nic. Ale może jednak spróbować zrobić to dla siebie i dla zmarłej osoby, a nie po to by jedynie spełnić oczekiwania innych, bo tak wypada.

niedziela, 17 listopada 2024

Matki Pingwinów, czyli wszystko dla dziecka...

Netflix przyzwyczaił nas do dobrej rozrywki, ale raz na jakiś czas zdarza się tam również perełka artystyczna, mądry dokument, czy wartościowy serial obyczajowy. Doczekaliśmy także i polskiej produkcji, o której można powiedzieć to samo.
Serial Matki Pingwinów, choć ma w sobie nutki komediowe, nie jest ciężki, to opowiada o ważnych problemach, ma więc spory walor społeczno-edukacyjny. Rodzice dzieci z różnymi niepełnosprawnościami, neuroróżnorodnych, na co dzień zmagają się z masą problemów, warto więc by mieć tego świadomość. Nie po to by współczuć, litować się nad ich losem, ale po prostu rozumieć ich potrzeby, wspierać ich gdy głośno o tym mówią, nie zmuszać do tego by się ze swoimi dzieciakami musieli izolować w domach.

Poczta literacka - Wisława Szymborska, czyli jak zostać (lub nie zostać) pisarzem

 Wisławę Szymborską znamy przede wszystkim jako poetkę, mało kto wie, że przez pewien czas w ramach współpracy z "Życiem Literackim" prowadziła też kącik z odpowiedziami dla przysyłających tam swoje próbki poetyckie lub prozatorskie. I oto Znak zebrał najciekawsze w jednym tomie, a my możemy przyjrzeć się trochę innemu obliczu pisarki.

A może nie innemu? Co prawda może się nam wydawać bezwzględna w swoich ocenach, szczera do bólu, to przecież trudno nie dostrzec tu tego poczucia humoru, specyficznego patrzenia na świat. Dla tych, którzy szukają inspiracji w innych książkach, często je kopiując, wprost doradza: rozglądaj się wokół siebie, notuj swoje spostrzeżenia, buduj wrażliwość na to co cię otacza. A to przecież wypisz wymaluj właśnie jej własna twórczość, zawierająca tak wiele codziennych spraw, tyle że widzianych jakby na nowo.

sobota, 16 listopada 2024

Jeleni sztylet - Marta Mrozińska, czyli pod maską wojowniczki, jest trochę wrażliwości

Słowiańska mitologia zmieszana z klimatami rodem ze Szklanego Tronu, czy może z Achai. I to w dodatku debiut. Ależ to było fajne! I choć miałem wrzucić notkę po drugim tomie, który mam w trakcie czytania, ale ten cykl zasługuje na dwie odrębne notatki.

Czy jest w tym trochę świeżości? Ano właśnie jest. Bo dotąd wokół dawnych wierzeń fundowano nam głównie wiedźmy, kapłanki, a tu proszę - prosta dziewczyna, która od dziecka czuje, że jej drogą jest walka. Mając za ojca legendarnego najemnika, ale pijaka, który raczej nie troszczy się o dzieci, człowieka który zamordował ich matkę, ma się już od małego pod górkę. Wszebora wychowywana przez ciotkę, nauczyła się więc że może polegać głównie na sobie, że musi mieć twardą skórę, bo nikt nie będzie jej rozpieszczał. Żeby jej brat mógł się edukować, wymyśliła sobie, że sama też zostanie najemniczką.

Szkoła, która wygląda jak obóz marines to jednak nie wszystko co opisuje nam Marta Mrozińska. Czeka nas prawdziwa wojna, flaki, krew... Skończy się trening, zacznie się rzeź, której wielu nie przeżyje. Te wszystkie więzi, przyjaźnie, które wydawały się wypełniać życie Bory, potem będą dla niej kolejnymi powodami do cierpienia. Ale nie mam zamiaru zdradzać zbyt wiele.

Susza - Graham Masterton, czyli zasady przestają się liczyć

 W sumie całkiem realne zagrożenie jakim jest brak wody, której mnóstwo marnujemy i nie szanujemy, u Mastertona jak zwykle to jedynie pretekst do tego, by stworzyć sensacyjną historię o walce o bliskich. Czytadełko, które być może kogoś nawet wciągnie, niestety nie oferuje zbyt wiele - słabe dialogi, brak prawdopodobieństwa, a wszelkie fajerwerki bez żadnych konsekwencji mają wyjaśniać wyjątkowe okoliczności.

Skoro z powodu braku wody, gubernator postanawia zakręcać dopływ wody, nic dziwnego że ludzie zaczynają protestować. Zwłaszcza że te wyłączenia wcale nie są przypadkowe - woda przestaje płynąć do dzielnic zamieszkanych przez biedniejszych, odcinane są od niej placówki socjalne, szpitale a nawet areszty w tym obszarach. Ale tam gdzie mieszkają bogaci i potencjalni wyborcy - woda wciąż płynie i nawet trawniki podlewa się tak jak dawniej.

Atmosfera sprzyja radykalizacji więc nic dziwnego, że szybko na miasto wychodzą nie tylko protestujący, ale zwykłe bandy, które korzystają z tego, że policja jest zajęta, więc można robić co się chce.

czwartek, 14 listopada 2024

Wesele Figara, czyli miłość nagrodzona

Ta opera Mozarta była pierwszą, którą zobaczyłam na scenie i od niej datuję moją fascynację tym gatunkiem muzycznym. Bardzo melodyjna, momentami zabawna a wręcz komiczna przez dziesięciolecia cieszyła się ogromną popularnością wśród widzów. I chociaż z latami utraciła na aktualności i „trąci myszką” (jak usłyszałam po seansie) to bardzo się cieszę, że dzięki programowi nazywowkinach.pl mogłam ją ponownie na scenie (choć w kinie) i przypomnieć wzruszenia z nią związane. Pierwszą miałam przyjemność oglądać w warszawskim Teatrze Wielkim niemal pół wieku temu, a tę w Multikinie jako retransmisję z Royal Opera House z Londynu. Nią bowiem otworzono nowy sezon 2024/2025.

środa, 13 listopada 2024

W życiu jak w ringu, czyli Bokser i Kulej

Co prawda wciąż siedzę w kryminałach, serialowo też, ale choćby dla równowagi trzeba wrzucić coś innego od czasu do czasu. Filmy o sportowcach mają spory potencjał - jest krew, pot i łzy, mam jednak wrażenie że dużo tu schematów i przewidywalności. Dlatego niestety mimo iż doceniam trud w przygotowanie takich ról, oglądałem bez jakiegoś wstrętu, to i od zachwytu mi dość daleko. A może dlatego, że nie przepadam za boksem, obie w miarę świeże polskie produkcje odkładam na półkę obejrzanych i do zapomnienia.

Bokser nie jest oparty na jednej biografii, ale odwołuje się do losów wielu sportowców polskich, którzy próbowali w czasach PRL uciec stąd za granicę, na zachód, uważając że tam się ich doceni, a ich talent rozkwitnie. Nawet jeżeli im się udawało, dla wielu oznaczało to rozstanie na wiele lat z rodzinami, z bliskimi, a jeżeli jakimś cudem udało się uciec przynajmniej z ukochaną/ukochanym, to rzeczywistość szybko ściągała na ziemię ich marzenia. 

Tak jak przekonał się o tym bohater Boksera.

wtorek, 12 listopada 2024

Zdecydowana mniejszość - BAiKA, czyli to (nie) tylko zabawa

BAiKA okazała się nie do końca moją bajką muzyczną, ale skoro tak dawno nie było na Notatniku muzyki, pora napisać o tym czego próbuję. Tym razem okazją jest koncert, który w ramach Sąsiedzkiego grania odbędzie się za parę dni. Postanowiłem spróbować tej BAiKi.
Nie przeczę, że jest ciekawie. Wokalnie Kafi Ficaj momentami zbliża się do Kasi Nosowskiej z jej projektów solowych, może do Renaty Przemyk (ale to gdy się rozpędzi) - słychać że się tym bawi, chwilami śpiewa jakby od niechcenia. Cały projekt brzmi momentami jakby to było chałupnicze granie trochę dla zabawy. Gdy jednak stoi za tym Piotr Banach (Hey, Indios Bravos), nawet takie domowe wydawałoby się granie, to całkiem profesjonalna robota.

poniedziałek, 11 listopada 2024

Sekretne życie pobożnych kobiet - Deesha Philyaw, czyli nie chcę czuć wstydu

Lektura na kolejne spotkanie DKK. Całkiem ciekawy wybór, choć nie wiem czy będzie wokół niej dużo dyskusji. Nie jesteśmy gronem, które by jakoś mocno bulwersowało się na rzeczy bardziej odważne obyczajowo, czy wobec religii były sceptyczne. A to chyba wokół tych dwóch obszarów najbardziej mogą koncentrować się refleksje.

Młode pokolenie, wychowywane często przez dość konserwatywnych rodziców, w domach gdzie wiara była czymś normalnym, nagle zaczyna przeżywać wątpliwości, dostrzegać pytania na które religia nie daje im satysfakcjonujących odpowiedzi, może dostrzegają hipokryzję starszych, chcą innego życia, mniej skrępowanego podejrzeniami, zakazami i wyrzutami sumienia. 

O to przede wszystkim tu chodzi. Konfrontacja tego co się próbowało im wpajać oraz własnego doświadczenia. Skoro serce rwie się do osoby tej samej płci, a sumienie mówi że to nie może być nic złego, to człowiek idzie za tym co czuje, a nie za tym co mówią inni, nawet jeżeli to najbliżsi.

Winni jesteśmy wszyscy - Bartosz Szczygielski, czyli nie potrafię tego tak zostawić

Z powieściami Bartosza Szczygielskiego mam tak, że chyba jeszcze żadna mnie nie zawiodła. To mroczne, ale wcale nie tak bardzo brutalne i psychopatyczne kryminały, najbardziej jednak kocham je za to, że potrafią zaskoczyć. Za każdym razem jest to coś wykraczającego poza schematy - początek, rozwinięcie, finał. To jak u Lemeitre'a, u którego nie raz miałem poczucie, że niejeden pisarz zadowoliłby się tym, co u niego stanowi jedynie wstęp do historii.


Tu punktem wyjścia jest masakra w jednej z firm zajmujących się tzw. białym wywiadem. Gość wchodzi z bronią, strzela do ludzi, a potem sam się zabija. Nikt nie wie co go do tego skłoniło, niewiele wiedziało o tym cichym gościu, który jeszcze do niedawna z nimi pracował.

Jeden z tych, którzy cudem przeżyli, Konrad Łazar, wciąż nie może otrząsnąć się z tego co się wydarzyło. Trochę z poczucia winy, bo przecież to on dał swoją kartę do wejścia do budynku, traktując to jako niezobowiązujący gest wobec kogoś kto o czymś zapomniał. Trochę jednak również z powodu niepokoju i wątpliwości jakie w nim pozostały. Oto jedna z jego koleżanek, która również nie mogła się otrząsnąć z traumy, popełnia samobójstwo, ale on zaczyna sobie zadawać pytania i rozpoczyna śledztwo, bo coś nie daje mu spokoju.

niedziela, 10 listopada 2024

Prawdziwy ból, czyli jak dalej żyć

Dużo o tym filmie u nas się pisze, głównie chyba jednak z powodu podniecenia, że oto znany aktor kręci swój film w całości w Polsce i to nasz kraj odgrywa tu istotną rolę jako cel pewnej wyprawy tropem wspomnień. Jesse Eisenberg posiada polskie korzenie, często mówi o swoich żydowskich korzeniach, ale zaproponowana przez niego historia, choć może zawiera jakieś jego osobiste doświadczenia, to coś więcej niż sentymentalny powrót do kraju swoich przodków.


Postrzeganie Polski jedynie przez historię, przez odwiedzanie miejsc pamięci po Żydach, którzy kiedyś tu mieszkali, dla nas zawsze jest odbierane jako coś bolesnego. Nie ze względu na to, że sami chcemy zapomnieć, ale chcielibyśmy znaleźć jakąś platformę do porozumienia, by mówić nie tylko o przeszłości, ale i o teraźniejszości. W końcu my też jesteśmy potomkami tych, którzy przeżyli koszmar wojny i nie chodzi o licytowanie się czyj ból jest większy. Chodzi o pamięć, o szacunek, o to by trauma nie zaślepiała kolejnych pokoleń nienawiścią. 

I choć tu też podróż po naszym kraju to właśnie wycieczka śladem przeszłości, to jednak Eisenberg nie chce zatrzymać się jedynie na tym. 

sobota, 9 listopada 2024

Zaginiona księgarnia - Evie Woods, czyli życie pisze własne historie

Zarówno okładka, jak i tytuł mogą być trochę mylące, bo gdy tak modne są pełne ciepła, uczuć, pozytywnych wibracji powieści, w których księgarnia czy kawiarnia jest tłem, w dodatku wydaje to Story Light, kojarzone raczej z literaturą dla młodzieży, spodziewacie się pewnie historii otulające niczym ciepła kołderka.

Tymczasem to nie do końca tak. Może i w tej książce znajdziesz pewne elementy wspólne z tym co tak poszukiwane przez bookiniary, poprzeczka zawieszona jest ciut wyżej. Będzie więc o sile w dążeniu do zmian, determinacji, stawianiu na swoim, będzie odrobina magii, nikt jednak nie obieca ci łatwych wzruszeń i słodkich finałów.

Trzy historie na linii czasu, które dzieli wiele lat, ale łączy jedno miejsce. Księgarnia przy niewielkiej ulicy w Dublinie.