piątek, 17 stycznia 2025

Rok zająca - Arto Paasilinna, czyli wzywa się do powrotu do dawnego stylu życia

Wciąż mieszam w szkicach notek, przestawiam kolejność, ale obiecane wpisy o Mleczarzu, Końcu Marty Hermanowicz, serialu Zachowaj spokój pewnie lada chwila. A że mam więcej znowu materiału niż te 14 dni jakie zostały w styczniu, to pewnie teatralne wpisy pojawią się dopiero w lutym, za to wrzucę jeszcze jedną nowość kinową i może "Wzgórze psów" z Netlfixa. 

A na razie kontynuuję przygodę czytelniczą z Arto Paasilinnem. Po "Las powieszonych lisów" (kliknij a przeczytasz co napisałem) stwierdziłem, że trzeba odgrzebać na półce książkę, którą kiedyś otrzymałem i trochę o niej zapomniałem. "Rok zająca" ma w sobie chyba jeszcze większą dawkę dość absurdalnego humoru i połyka się to nawet szybciej i przyjemniej. Nawet nie za bardzo wiem do czego to porównać, bo choć może kojarzyć nam się to z humorem czeskim, to jednak klimat jest ciut inny (i nie chodzi jedynie o temperaturę). Bohater nie jest tak podporządkowany losowi jak np. Szwejk, on po prostu w którymś momencie postanowił płynąć "pod prąd". Uznaje bowiem, że dotychczasowe życie go znudziło, z żoną od dawna się nie dogaduje, w pracy dziennikarza już niewiele go kręci. Może by więc tak po prostu wybrać życie tułacza, nie przejmując się tym co będzie jutro?


A impulsem do tego stało się jedno, wydawałoby się mało znaczące zdarzenie - gdy z kolegą jechali na kolejne zlecenie, potrącili zająca. Kaarlo Vatanen postanowił wysiąść, sprawdzić co się z nim stało i się nim zaopiekować, a kolega zniecierpliwiony pojechał dalej. Nie pozostało nic innego jak spędzić noc w lesie. A skoro jedna okazała się taką odmianą w jego życiu, dała mu jakiś oddech, po niej nastąpiły kolejne przygody.

czwartek, 16 stycznia 2025

Niespodziewany powrót, czyli czemu nie potrafisz cieszyć się życiem

Lada chwila kolejne przedstawienie z Danielem Olbrychskim i znowu do tekstu belgijskiego pisarza Serge'a Kribusa, który podobno po tym jak zobaczył Niespodziewany powrót, pisał już z myślą o naszym aktorze. Notka pewnie w lutym :)

A dziś o Niespodziewanym powrocie. Miałem okazję zobaczyć w obsadzie Tomasza Karolaka, bo zdaje się że w wersji poza warszawskiej częściej pojawia się Kamil Kula. Być może ciekawie byłoby zrobić porównanie, bo choć Karolak bardzo pasuje mi do swojej roli, to chwilami jakby trochę z niej wychodził, jakby ze śmiechem partnerował Olbrychskiemu, ustępując mu świadomie pola.

To spotkanie ojca i syna. Po długim czasie, więc sporo między nimi jakichś pretensji, niedomówień, żalu. W dodatku dla młodszego z nich to trudny czas - rzuciła go kobieta, stracił pracę, a tu jeszcze pojawia się ojciec i nie dość że oczekuje szczerych rozmów, to jeszcze zapowiada że wprowadza się na dłuższy czas.

środa, 15 stycznia 2025

Piąty akt - Wojciech Wójcik, czyli przecież było zupełnie inaczej

Kryminalna środa i mam dylemat czy dawać książkę czy serial, bo trochę się tego uzbierało. Na dziś wybieram jednak kolejną powieść Wojciecha Wójcika. Jak możecie zobaczyć w spisie przeczytanych na górze to nie jest pierwszy tytuł tego autora jaki wpada w moje ręce i podobają mi się jego pomysły na łączenie przeszłości z konsekwencjami, które czasem pojawiają się po wielu latach. Zło nie da się zupełnie ukryć, a gdy wyjdzie na jaw, czasem może to przynieść dość zaskakujące owoce.

Tym razem od początku pojawił się uśmiech na mojej twarzy, bo w "Piątym akcie" bohaterowie mocno związani są z Akademią Teatralną, gdzie czasem bywam na spektaklach a choć nie wszystkie postacie są prawdziwe, to znajdziemy jednak trochę fajnych nawiązań do historii polskiego kina i teatru. A do tego oczywiście jak w porządnym kryminale: zagadka, morderstwo i śledztwo.

wtorek, 14 stycznia 2025

Historie ku pokrzepieniu, czyli Czekam aż stanie się coś pięknego i Batalion 6888

No i mam coś dla Was muzycznego z zupełnie innego bieguna, ale musicie poczekać tydzień na kolejną notkę z dźwiękami :) Wspomnę jedynie, że to będą dźwięki które kojarzą się mocną z Drogą. 


Tak od dłuższego czasu na Notatniku już jest, że wtorki są przeznaczone na filmy. Zwykle to propozycje dla wytrawnych kinomaniaków, ale raz na jakiś czas można podrzucić coś z głównego nurtu, prawda? Takie historie dla każdego. Co to łezkę można uronić, wzruszyć się, nawet jeżeli sam film daleki od arcydzieła i szybko się o nim zapomni. Dziś aż dwie takie produkcje z Netflixa.

Obie opowiadają o mało znanych wydarzeniach historycznych, obie nawiązują do II wojny światowej, choć akcja filmu włoskiego odbywa się tuż po jej zakończeniu. Wtedy to zarówno Niemcy jak i Włochy mocno doświadczyły kryzysu, wręcz głodu, co początkowo było ignorowane raczej przez świat, bo wszyscy traktowali to jako konsekwencje ich agresji, zajmując się ofiarami, a nie nimi. "Czekam aż stanie się coś pięknego" to historia opowiadana z perspektywy dziecka, dla którego bieda, życie na ulicy, kombinowanie to całe dzieciństwo. Rodzice niewiele mogli im zaoferować, szczególnie jeżeli matka została bez mężczyzny w domu. Nawet jak by znalazła pracę, dostawałaby by dużo mniej, bo pracy kobiet nie doceniano. 

poniedziałek, 13 stycznia 2025

Heavy Lifting - MC5, czyli ale jak ponad 50 lat

Będę starał się w tym roku zadbać o to żeby w poniedziałki pojawiała się jakaś muza, bo w ubiegłym roku było jej mało. Cóż, teatry, książki i filmy poczekają w dłuższej kolejce :)

Dziś weterani. I to zdziwienie gdy po 53 latach od ostatniej płyty, nagle pojawia się zapowiedź nowego krążka. Powroty są modne, więc czemu nie, jeżeli panowie wciąż nieźle wywijają na strunach. Nie jest to płyta przełomowa, ale trzeba przyznać, że jeżeli ktoś lubi dawnego hardrocka, takie granie na pograniczu metalu, ostrego rock'n'rolla, lekko podrasowane nowocześniejszymi chórkami i pomysłami, będzie miał frajdę przy słuchaniu. 


Nazwa zespołu MC5 pewnie ze względu na to, że panowie mieli długą przerwę, przez niewielu dziś jest pamiętana, ale fajnie że postanowiono ich uhonorować wprowadzeniem zespołu do Rock & Roll Hall of Fame i namówiono na nagranie tego krążka. O tym iż faktycznie dla amerykańskiej muzy byli istotni, dowodem może być choćby lista gości, którzy razem z nimi weszli do studia.

niedziela, 12 stycznia 2025

Dzieci lwa - Marcin Meller, czyli chcesz zobaczyć prawdziwą wojnę?

Poprzednia powieść Marcina Mellera, choć nie rzucała na kolana, okazała się całkiem niezłym thrillerem sensacyjnym, ale najnowsza podoba mi się nawet bardziej. Może dlatego że mniej w niej schematów sensacyjnych, więcej czegoś co sprawia wrażenie własnych doświadczeń i emocji. Nie chodzi o to, że są tu wątki biograficzne, pewnie w obu powieściach znalazły się jakieś obserwacje i przeżycia, z czasów gdy autor jeździł w różne miejsca świata jako reporter wojenny. Oczywiście historie są wykreowane, mocno jednak czerpią z tego co Meller zna. W Dzieciach lwa, mam wrażenie, że jest tego więcej, również we wspomnieniach z czasów młodości (oj jak miło było powspominać Fugazi i całą tą muzę). Również sam pomysł na dramaturgię wydaje mi się tu ciekawszy, choć też może i nie ma takiej siły zagadkowości.

Oto znany dziennikarz, którego już zresztą poznaliśmy w poprzedniej książce, sympatyzujący z opozycją, zostaje zaatakowany w mediach, że przyczynił się do śmierci swojego przyjaciela. Jako dowód wrzucono w sieć krótki filmik, gdzie krzyczy do niego: zostań tu i umieraj. Dla Wiktora Tilszera to tragedia nie tylko wizerunkowa, ale i osobista - przecież pamięta tamte wydarzenia, wie co się wtedy działo, nie ma w sobie poczucia winy, ale jak ma się bronić?

sobota, 11 stycznia 2025

Bursztynowy miecz - Marta Mrozińska, czyli a dokąd to zmierza ta drużyna

Z drugim tomem każdego cyklu zawsze jest pewien kłopot - czytam go zwykle po jakimś od pierwszego, trzeba więc nie tylko utrzymać pewien poziom ciekawości czytelnika, ale nawet na nowo ją rozbudzić, sprawić by różne sprawy się przypomniały, a my rzucamy się całymi sobą w tą historię. 

Muszę przyznać, że choć Bursztynowy miecz Marty Mrozińskiej (o pierwszym tomie cyklu pisałem tak) odbiega trochę klimatem od części pierwszej, to na pewno wciąż moja uwaga jest utrzymana i z niecierpliwością wypatruję kontynuacji. Mam wrażenie, że to książka jakby przejściowa, po przygotowaniu do misji jaką była m.in. szkoła wojowników, po katastrofie jaką przyniósł najazd wrogów na jej ojczyznę, życie Bory totalnie się zmieniło. Pod opieką, czy lepiej powiedzieć to pod kontrolą swojej babki, która traktuje ją jako marionetkę, dziewczyna zaczyna rozumieć, że ma pewien dar i może go wykorzystać. Nie wie jeszcze jak, jest świadoma jednak że chce to zrobić na własnych warunkach. Stąd ucieczka, która dużo ją kosztuje i w której nie wszystko da się przewidzieć. 

piątek, 10 stycznia 2025

Przeprowadzę cię na drugi brzeg - Justyna Dąbrowska, czyli rozmowy o porodzie, traumie i ukojeniu

No to pozostańmy jeszcze trochę w klimacie wczorajszej notki. Ta scena gdy główna bohaterka rodzi, w tłumie innych pracowników, gdzieś na stercie ziemniaków, kompletnie w warunkach urągających piękna tej chwili wydawać się może pieśnią przeszłości, przecież żyjemy w innych czasach, nowoczesnych, świadomych praw kobiet, ceniących sobie nowe życie. To dlaczego dla tak wielu kobiet w Polsce, poród kojarzy się z jakimś bardzo trudnym przeżyciem, a nie z tym co piękne i do czego by chciały wracać myślami?

O tym m.in. jest jedna z ostatnich książek Justyny Dąbrowskiej. Buduje ona swoje książki z rozmów i tak w większości jest i tym razem, choć spora część rozmówczyń jest dużo bardziej anonimowa i nie są przyzwyczajone chyba do wywiadów, szczególnie tak osobistych. Zgodziły się jednak, mając wrażenie, że może ich historie mogą komuś pomóc. Nie jako wybicie z głów przyszłych matek marzeń o wspaniałej chwili, którą można zaplanować i przeżyć bez cierpienia, a raczej jako wołanie że takie rzeczy nie powinny mieć miejsca.

czwartek, 9 stycznia 2025

Dziewczyna z igłą, czyli świat bywa okrutnym miejscem

Scenariusz inspirowany jedną z najgłośniejszych tragedii XX-wiecznej Danii, może i nie zaskakuje, ale na pewno poraża pesymizmem wizji. Magnus von Horn od strony wizualnej zrobił wszystko by jeszcze bardziej to pogłębić. I to robi wrażenie. Wręcz wbija w fotel. Oglądanie tego jawi się jakimś masochistycznym aktem, od pewnego momentu wiemy już bowiem, że będzie jedynie gorzej.


Trudno mi jednak odpowiedzieć na pytanie czy bym ten film polecił, uznał go za szczególnie ważny. Nie stanowi żadnego przełomu. Na pewno jest bardzo sprawny, konsekwentny w realizowaniu pewnej wizji. To nie jest nawet kwestia estetycznych preferencji, czy wrażliwości, a może raczej oceny na poziomie: czy to jest coś nowego. I moim zdaniem nie bardzo. Jak na współczesne kino, oczywiście jest skrajnie odmienny. Ale przecież w historii kina takie obrazy beznadziei dla tych, którzy znaleźli się na dole drabiny społecznej, widzieliśmy już nie raz. Brak zasad moralnych, bieda, determinacja by naiwnie czepiać się każdej cząstki nadziei, bezwzględność, pokazane w realiach mrocznego miasta, wyziewów z fabryk, brudu, używek, w czarno białych barwach, w ponurych klimatach, w sumie nie powinno aż tak bardzo zaskakiwać. Może było to coś nowego, gdyby upierać się przy tym, że tak gdzieś jest obecnie, ale odniesienie do historii, do lat 20 XX wieku, to diagnoza która ma temperaturę co najwyżej letnią.

środa, 8 stycznia 2025

Święty z centralnego - Jakub Ćwiek, czyli gdy nie masz już wiele do stracenia

Środa więc kryminalnie. A w planach na najbliższe dni notki o Dziewczynie z igłą, Mleczarzu, serialu Zachowaj spokój, Końcu Marty Hermanowicz, Dzieciach lwa Mellera. I pewnie jeszcze coś wybiorę ze szkiców czekających na swoją kolej od grudnia. 

A dziś Jakub Ćwiek. Zaskakujące jak sprawnie porusza się on w klimatach sensacyjno-kryminalnych i zupełnie serio, a jednocześnie tworzy tak odjechane i przeładowane czarnym humorem książki, które byśmy wrzucili pewnie na półkę Fantastyka klasy B, czyli wiecie, demony, anioły, zombie, ale w świecie gdzie są również dresiarze, gangi itp. Skoro ludzi to bawi, to czemu nie. Zresztą całe PulpBooks od początku udowadnia, że to co rozrywkowe wcale nie musi być na złym poziomie. Nawet jeżeli dostrzegamy pewne schematy, rozwiązania fabularne coś nam przypominają, warto machnąć ręką i po prostu się dobrze bawić.

A przy lekturze Świętego z Centralnego w sumie zabawa jest na dobrym poziomie. Może i wątki główne, czyli zaginięcie pewnego człowieka, który od lat nocował na Dworcu oraz kłopoty w jakie popadł jego dawny znajomy, który pokazał się na Centralnym, połączone są średnio, ale trzeba przyznać że w tym drugim udało się zbudować trochę napięcia.

wtorek, 7 stycznia 2025

Emilia Perez, czyli uwierz że zmiana jest możliwa

Właśnie przyznane Złote Globy dla tego filmu, więc warto kilka słów o nim napisać. Jacques Audiard zaskoczył wszystkich tym, że jak na swój wiek zrobił film pełen energii, zaskakujący, którego pewnie byśmy spodziewali się po jakimś młodym, bezczelnym twórcy, a nie kimś kto ma już spory dorobek na swoim koncie. Nie dość że dość pokręcona historia, to jeszcze opowiedziana tak, że szczękę zbiera się chwilami z podłogi. Ale jak to? Zrobić film o bossie kartelu narkotykowego, o morderstwach, narkotykach w formie musicalu? Chwilami z premedytacją przerysowanego, kpiącego z widza, ale mimo wszystko porywającego niesamowitą witalną siłą. 


Punktem wyjścia jest prośba do prawniczki, która wciąż jest na początku swojej samodzielnej kariery, by pomogła w spełnieniu pewnego marzenia. Otóż gość, przed którym drży tyle tysięcy ludzi, a setki na jego skinienie są gotowi zabijać, w głębi serca czuje się... kobietą. Chce odciąć się od tego co było dotąd i zacząć nowe życie. Tylko czy będzie potrafił to on sam, czy pozwoli mu na to przeszłość.

poniedziałek, 6 stycznia 2025

Songs of a lost world - The Cure, czyli rozmyślając o czasie i o wspomnieniach

Może to mój nastrój, ale zamknięty w domu i w sobie od kilku dni, zapętlam te nagrania i coraz bardziej się nimi zachwycam. The Cure powraca i to w jakim stylu. Tyle lat oczekiwania ale warto było. To materiał, który stanowi piękną kontynuację tego co grają, ale i jakby wejście we współczesność, z własną wrażliwością, spojrzeniem, bez potrzeby przypodobania się komukolwiek. 


This is the end. Tak zacząć płytę może tylko Robert Smith. I najchętniej nie pisałbym nic, zostawiając jedynie samą muzykę, byście wsłuchali się w długie otwarcia, zanurzyli się w ten klimat. A potem jeszcze sięgnęli po teksty.

Czy smutek, niepokój, mogą być jednocześnie pogrążające, ale i dawać poczucie obcowania z czymś wyjątkowym. Z czymś prawdziwym. Przeszywającym chwilami do bólu. Z czymś pięknym. Ta muzyka moim zdaniem właśnie taka jest. 

niedziela, 5 stycznia 2025

Hotel Portofino - J.P. O'Connell, czyli obiecywali, że odpoczniesz w tym raju

Miała być notka książkowa na niedzielę, no to łapcie. 

Hotel Portofino, niby powieść obyczajowa, ale jakie ciekawe tło, ile się tu dzieje w relacjach. Ktoś porównywał do to Downton Abbey i może coś w tym jest. Kiedyś opowiadało się o rozterkach sercowych, dramatach i problemów wyższych sfer, dziś to normalne, że tyle samo miejsca poświęca się tym, którzy zwykle byli w tle, mieli służyć, sprzątać i nie odzywać się nie pytani. W latach dwudziestych wciąż w wielu kręgach to było normalne, by oczekiwać że służba ma być wdzięczna za to, że ma pracę i nie musi przymierać głodem. Nawet jeżeli to byli ludzie świadomi, z klasą, starający się nawiązać jakieś bardziej serdeczne relacje z tymi, których zatrudniają, ale wciąż pewne oczekiwania i podziały społeczne tkwiły w nich mocno. Z kim można usiąść przy posiłku, porozmawiać nie tylko o tym co jest do zrobienia, pożartować. Gdy prowadzi się pensjonat na wołoskim wybrzeżu i wśród gości ma się osoby z wyższych sfer, trzeba dbać o to żeby każdy znał swoje miejsce. 

Wchodzimy właśnie w taki świat, pełen pozorów, skrywanych sekretów, oczekiwań i konieczności. Najczęściej dodajmy jednostronnych. Rodziców wobec dzieci, partnerów wobec siebie, gości wobec właścicieli. A wszystko to w bajecznych okolicznościach przyrody, w pięknej willi, na słonecznym wybrzeżu Italii.