Miałem nawet zrobić tu mały pojedynek, czyli zestawić świeżo przeczytaną Sforę z innym kryminałem, który czytałem niedawno, ale tu chyba byłby mecz do jednej bramki. Przemysław Piotrowski po raz drugi po prostu brawurowo rozgrywa fabułę, tak że mimo sporej objętości książki, nie ma miejsca ani na nudę, ani nawet na chwilę odwrócenia uwagi. I choć Wojciecha Wójcika polubiłem w ubiegłym roku i jego książka mi się podobała, w porównaniu wypadłby chyba blado, niech więc poczeka na swoją kolej, może wystawię go do pojedynku z kimś innym?
Piętro, czyli pierwszy tom cyklu o komisarzu Igorze Brudnym mnie porwał, jednak z cyklami często jest tak, że z tomu na tom jest coraz słabiej, miałem więc lekkie obawy. Tak jak jednak historie się mocno ze sobą splatają, tak i napięcie jest bardzo podobne, ich poziom jest bardzo wyrównany.
Różnica? Brudny, wspierany przez swą przyjaciółkę Julię Zawadzką, już nie jakoś "na gębę", ale zupełnie oficjalnie stają się częścią ekipy śledczej. Po zakończeniu ostatniej sprawy wydawało się, że nie wrócą do Zielonej Góry, jednak potworne zbrodnie jakie się zaczęły tuż potem, mogą być jakoś powiązane - w końcu giną osoby duchowne, więc może to być kontynuacja sprawy sierocińca siostry Gwidony.
Każde z morderstw jest na tyle wstrząsające, że szybko po mieście rozchodzi się plotka o wilkołaku, który zjada swoje ofiary. Brudny idzie własnymi tropami i rzeczywiście dość szybko okazuje się, że jego intuicja się potwierdziła - morderca prawdopodobnie jest jedną z ofiar tego co wyprawiało się w placówce. Gwidona nawet zza grobu potrafi mącić, bo to jej śmierć stała się początkiem koszmaru, który zaatakował miasto. Demony przeszłości wciąż ścigają komisarza i potrafią być równie przerażające, jak i wilki, które pojawiły się w okolicy.
Plusy: dobrze rozrysowane śledztwo, tempo, umiejętność równoległego prowadzenia wątków, a potem ich splatania, świetne budowanie nastroju - chwilami naprawdę czuje się ciarki na plecach. I nawet jeżeli motyw samego sprawcy może i nie jest nowatorski, to kupuję to historię. Zarówno dlatego, że lubi się tego bohatera, rozumie się jego dylematy, jak i ze względu na mocną kontynuację tego co udało się rozpocząć pierwszym tomem cyklu. To opowieść o tym jak wyrządzone zło może zostawić rany nie do zaleczenia. Niektórzy stają się cyniczni i bezduszni, inni, tak jak komisarz, potrafią jednak zatrzymać się i swój gniew jakoś kontrolować, choć to takie trudne. I tym bardziej chce się im kibicować.
Autor ma zwyczaj na koniec fundowania nam już preludium do kolejnej sprawy i zapowiada się dobra kontynuacja. Brudny chyba zostanie w mieście, a być może nawet awansuje. A jego życie prywatne? Cóż, chyba nie dla niego poukładane i spokojne związki.
Sfora to jedna z najlepszych i najciekawszych książek, które czytałem. Zdecydowanie warto ją sobie przyswoić.
OdpowiedzUsuń