niedziela, 26 grudnia 2021

Kraina Lovecrafta - Matt Ruff, czyli książka czy film

Nie wyrobię się ze wszystkimi zaległościami do końca roku, ale przynajmniej kilka z nich postanowiłem jeszcze dorzucić zanim zacznę podsumowania. Tym razem dokładam i film (serial) i powieść. Niby ten sam punkt wyjścia, ale efekt zupełnie inny.
Kraina Lovecrafta zabiera czytelnika do lat 50-tych XX wieku, czasów gdy w Stanach wciąż w niektórych miejscach Afroamerykanie byli traktowani jako ludzie gorszej kategorii. Historia podroży na południe, zderzenie się z rasizmem i dziwnymi zasadami (mapy tzw. bezpiecznych noclegów, Przewodnik Bezpiecznego Murzyna) mieszają się tu z przedziwnymi stworami, bramami do przejścia do innych światów i wieloma innymi fantastycznymi elementami. Są one jednak mocno ze sobą powiązane, bo wynikają z fascynacji głównego bohatera taką literaturą - przy okazji można się zastanowić ilu z pisarzy tego gatunku (białych oczywiście) było tak naprawdę w sercu ludźmi bardzo nietolerancyjnymi.
Szalona to powieść, w której problemy realne, to co nas interesuje, trzeba wyłuskiwać z całej masy dziwnych wizji i przygód jakie spotykają postacie. W każdej z nich można dostrzec oczywiście podobne przesłanie - brak tolerancji, odrzucenie innych, zamykanie drogi kariery przed kobietami, poniżanie itp. To jakby nie jedna opowieść, ale rozrzucone historie różnych członków rodziny Atticusa Turnera (np. jego przodków), które dopiero sami musimy poskładać sobie w całość. Wątek główny, czyli jego podróż na południe i konfrontacja z dziwną sektą, wcale w powieści nie wydaje się najważniejsza. Nawiązania do Lovecrafta to chyba głównie obrzędy kultystów i niewiele więcej.

Dopiero w serialu można odczuć, że z tego wątku można było wyciągnąć nawet więcej niż z najlepszej powieści akcji. Jejku - ile tu się dzieje. Niestety same efekty i niesamowitości nie wystarczą, żeby widz się wciągnął i serial odebrałem raczej jako jazdę bez trzymanki, ciąg obrazków, z których nie było wiele frajdy. Najważniejsze dla twórców serialu, dużo mocniej niż w książce, było pokazanie, że ciemnoskórzy bohaterowie mają moc, by przeciwstawić się swoim oprawcom i przeciwnikom. Duchy, potwory i cała masa niesamowitości, są w sporym natężeniu, ale im dalej tym zabawniej, a nie straszniej. No i gdzie ten Lovecraft ja się pytam? Nawet książki tu niewiele - może jakieś jej fragmenty, ale na pewno nie duch całości, natomiast wszystko jeszcze bardziej udziwniono. Wizualnie nieźle, muzycznie bardzo dobrze, scenariuszowo pulpa prawie niejadalna. Produkcja raczej o charakterze kampowym, niż dla masowego widza, który by się przy tym bawił. Zapomnijcie więc o etykiecie horror, bo straszenia tu niewiele, największą grozę budzi to, co potrafi wyczyniać jedne człowiek wobec drugiego, twierdząc, że się różnią od siebie tak bardzo, że on ma do tego prawo.
Aha - jednak polecam książkę. Serial w ostateczności.

4 komentarze:

  1. Czytałam książkę i przymierzam się do serialu. I teraz to zaczęłam się go nieco obawiać, bo miałam nadzieję, że w serialu będzie więcej ducha książek Lovecraft'a...no, ale nic - myślę, że mimo wszystko go obejrzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. więcej potworów, dziwnych przeistoczeń, duchów i generalnie tak: dzieje się. Ale grozy nie ma, a im więcej tego, tym robi się raczej zabawnie niestety

      Usuń
  2. Książki nie czytałem, ale serial bardzo mi się podobał i żałuję, że nie powstanie nowy sezon. Trochę taki w starym stylu gdzie odcinki stanowią zamknięte historię i spinają się w finale. Ja lubię pulpę i camp więc radochę miałem ogromną z oglądania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż, może chciałem za bardzo porównywać z książką. Wszystko jest kwestią gustu

    OdpowiedzUsuń