Kolejna powieść, która siedzi w głowie, choć w czytaniu nie była ani przyjemna, ani lekka. Pierwsza książka pod znakiem nowej serii wydawniczej - Słowa Fale, to rzecz nagradzana, głośna, ale i kontrowersyjna.
Paul Kawczak (dobrze czujecie, w nazwisku doszukując się polskich korzeni) w mocny sposób nawiązuje do Jądra Ciemności Josepha Conrada, to jednak nie tylko wędrówka w głąb Czarnego Lądu i pokazanie okrucieństwa jakie niesie ze sobą biały człowiek. Pisząc o swoich bohaterach stara się on pokazać nie tylko to co przeżywają, szok i cały koszmar zderzenia z czymś nieznanym, ale i to co zbudowało, co ich przygnało na ten kontynent, no przecież nie każdy Europejczyk miał w sobie nutkę szaleństwa, ryzyka, determinacji, by podejmować się misji trwających miesiące i lata na obczyźnie. To jak patrzą na innych, na zło jakie napotykają oraz to jak poradzą sobie psychicznie i fizycznie z trudami, jest w pewien sposób związane z tym co przeżyli wcześniej. U Kawczaka przemoc wobec Arfykańczyków, miesza się z poczuciem odrzucenia, bycia innym; religia z erotyzmem, a wszystko to wypalają promienie słońca w dzień i wychładzają noce przy ogniskach. Dzikość, którą przypisuje się tubylcom, tak naprawdę nosi w sobie każdy, a im bardziej wmówi sobie, że kolor skóry czy status czyni go lepszym, tym bardziej jest skłonny do tego, by dać jej upust. Tu seks nie jest zdradą tylko rozładowaniem sił witalnych, a rozkazy, jakaś misja do zrealizowania czy pogoń za zyskiem, usprawiedliwia całe zło jakiego jest w stanie dopuścić się człowiek.
Na okładce znajdziecie zdanie rekomendacji od Joanny Gierak-Onoszko z określeniami takimi jak: mroczna, gorzka, deliryczna. Takich określeń można by znaleźć więcej i każde z nich byłoby trafne w pewien sposób. Są tu fragmenty bliskie dziwnym wizjom, koszmarom i fantazjom, poetyckie opisy pełne piękna, ale i mroku. Jest realizm magiczny, ale są sceny bardziej realistyczne, wstrząsające podobnie jak i to co napisał Conrad. Afryka przyciągała, fascynowała, ale i budziła niepokój, który na różny sposób próbowano zagłuszać. Opisana tu misja, by wyznaczyć dokładnie przebiega granic pomiędzy terytoriami poszczególnych mocarstw, wydaje się zachcianką władców i bogaczy, którzy za nic mają trudność wykonania tego zadania. Oni nawet sobie tego nie wyobrażają co czeka śmiałków, którzy wyruszają by je wykonać. Dla tych, którzy się jej podejmą, rozpocznie się podróż w dwóch wymiarach, bo nie tylko ta fizyczna wyprawa w górę rzeki Kongo, ale i podróż wgłąb siebie. Na jednej i drugiej czekają na nich zachwyt i przerażenie w prawie takiej samej dawce.
Dziwna książka, pewnie nie każdemu podejdzie, ale na pewno zapada w pamięć, intryguje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz