R: Tym razem teatralnie wylądowaliśmy w miejscu dość wyjątkowym, bo w Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie. Przy okazji spacer, Ogród Światła, a potem oczekiwanie na spektakl. Nawet jeżeli jednak były na naszych twarzach uśmiechy, to przedstawienie je dość szybko zdmuchnęło - to bardzo aktualna opowieść, ale niestety dość gorzka i nie nastrajająca zbytnio optymizmem.
MaGa: Dwie dorosłe córki, jedna w Polsce, druga w Stanach Zjednoczonych, a pomiędzy nimi krąży w półrocznych odstępach czasu owdowiała matka, która zaczyna się starzeć, chorować. I zaczynają się przysłowiowe schody…
R.: W naszej kulturze jakoś tak się przyjęło i uważa się to za normalne: dostaje się od rodziców tak wiele, że potem dzieci opiekują się nimi tak długo jak trzeba. Nikt specjalnie głośno nie narzeka, choć wiadomo, iż gdy przychodzi choroba, jakieś problemy, wcale nie jest łatwo pogodzić taką opiekę, z pracą, dziećmi, małżeństwem, domem i wszystkim tym, czym człowiek żyje. Jednemu przychodzi to z większą radością, inny traktuje to jako najgorszą karę, ale dobrze gdy przychodzi taki czas, że można odpocząć i przekazać te obowiązki rodzeństwu. Dwie siostry, każda ze swoim życiem, marzeniami, podejściem do obowiązków i mama, która lubi jednak wtrącić swoje trzy grosze. Czy w każdym domu będzie czuła się równie dobrze?
MaGa: Jednocześnie to nie tylko dwa domy, dwie postawy reprezentowane przez córki. To także obraz dwóch różnych podejść do starych rodziców. Przecież amerykański mąż Doroty ma żyjącą matkę, jednak swoje ostatnie lata spędza ona w Domu Spokojnej Starości, syn się nią nie opiekuje. Inaczej jest w naszych rodzinach – oddanie rodzica do takiego domu wiąże się z wyrzutami sumienia, a często i z negatywną opinią bliskich i nie tylko bliskich, bo w naszej mentalności my powinniśmy się opiekować swoimi rodzicami.
R.: Ano właśnie. Przecież czasem to cały kolejny etat, z karmieniem, przewijaniem, pilnowaniem, żeby nic się nie stało, a tu człowiek zostaje z tym trochę sam, bez wykształcenia pielęgniarskiego, często bez przestrzeni dla siebie, a w dodatku kuszą go głosy z boku: co ci z tego poświęcenia, tam jej będzie lepiej... Myśli się o zapewnieniu opieki dla ciała, ale mniej przejmuje się umysłem starszego człowieka, który woli jednak być z bliskimi. Nawet jeżeli bywa dla nich przykry, to często nie robi tego świadomie, to raczej efekt tego co z jego umysłem wyrabia wiek.
MaGa: Starość to w ogóle trudny temat. Dla każdego. Starzejący się rodzić usiłuje nie być obciążeniem dla dzieci, ale jednak ilość lat w metryce powoduje, że przestaje sobie radzić z codziennymi sprawami; żeby przeżyć – potrzebuje opieki, pomocy. A z tą jest różnie, i nie zawsze wynika ze złej woli… niekiedy po prostu nie ma możliwości by się można jej podjąć (np. wymagająca praca).
R.: Zobacz jak ciekawie to jest tu pokazane - początkowa samodzielność, potem dziwne sytuacje, które mogą być odbierane jako zaburzenia pamięci, jakieś "fanaberie" staruszki, na matkę patrzy się coraz bardziej jak na dziecko, które nie zawsze mówi prawdę, za które trzeba decydować. Każda z córek, gdy matka jest u niej, myśli już o tej chwili oddechu, gdy podzieli się tym "ciężarem" - to nie jest brak miłości, tylko po prostu zwykłe ludzkie wypalenie i to jest bardzo prawdziwe.
Dopóki jest dobrze, każda aż rwie się do tego, by mama była u niej, przecież dom, pieniądze na start pochodziły właśnie od niej, a i pomoże coś czasem. Gdy robi się trudniej, zaczyna się przerzucanie człowieka niczym piłeczki i gra na emocjach - "nigdy mnie kochała, ciebie wolała bardziej, to teraz się nią zajmuj..." Jakie to smutne.
MaGa: Tematyka spektaklu jest na pewno potrzebna w debacie społecznej. Tym bardziej w naszym kraju gdzie pomoc ludziom starym w ogromnej części oparta jest na najbliższej rodzinie bez instytucji wspomagających, co w wielu wypadkach okazuje się zarzewiem niesnasek, buntu, przemocy. Smutne to.
R.: Mam wrażenie, że tu większe wrażenie robi nawet nie sama gra aktorska, scenariusz, co fakt, że to czego jesteśmy świadkami, może poruszać jakąś czułą strunę w nas. Może już ktoś ma podobnie doświadczenie i nagle odżywają jakieś emocje.
MaGa: Bardzo się cieszę, że mogłam po raz kolejny zobaczyć na scenie Ewę Szykulską (w roli matki). Jakże ona potrafi grać! Nawet siedząc w półcieniu, z uśmiechem w kącikach warg potrafi grać emocje. Chociaż partnerujący jej aktorzy byli bardzo dobrzy, to jednak ona skupiała moją uwagę.
R.: To prawda - kradnie naszą uwagę za każdym razem gdy się pojawia na scenie. Obie pary grają poprawnie, mam wrażenie, że przeszkadzało im trochę to mieszanie się płaszczyzn dialogów - jednocześnie mówisz do partnera i do siostry przez telefon, którego nie widzimy. Sztuka dość kameralna, scenograficznie rozwiązana w prosty sposób (dwa mieszkania po dwóch stronach sceny), ogląda się to dość dobrze, choć nie ukrywam, że byłem ciekawy zobaczyć na scenie kilkoro innych aktorów, którzy byli wymieniani wcześniej w obsadzie tej sztuki.
MaGa: Jednak po tym spektaklu przyrzekłam sobie, że nigdy więcej nie obejrzę żadnej sztuki poza teatrem. I nie chodzi o to, że realizacja była zła, ale o to, że organizacja widowni pozostawiała wiele do życzenia. Jak można pozwolić na to, aby w pierwszym rzędzie siedziała para dorosłych ludzi, którzy przez cały spektaklu podnosili telefony i robili zdjęcia. I to non stop. Bez szacunku dla reszty widowni. I nikt z obsługi nie zwrócił im uwagi. Myślałam, że po przerwie będzie inaczej, ale gdzie tam. Porażka! Z minuty na minutę robiłam się coraz bardziej zła i zamiast skupić się na spektaklu – myślałam tylko, kiedy oni przestaną mi przeszkadzać. A przecież zapłaciłam wcale nie małą kasę za bilety…
R.: Cóż, najwyraźniej premiery dla prasy nikt nie zrobił, a autorka postanowiła nie przejmując się widzami, sama dokumentować spektakl. I zamiast usiąść z boku... Zostawmy to jednak. Skupmy się na naszej ocenie i rekomendacjach. Plus za temat, plus dla Ewy Szykulskiej. Jeżeli komuś wystarczą takie plusiki, szukajcie informacji o kolejnych przedstawieniach.
"MIŁOŚĆ PO DWÓCH STRONACH ATLANTYKU”
Obsada: MAMA - Ewa Szykulska, MARK – Arkadiusz Głogowski, DOROTKA - Kinga Głogowska, ADRIAN - Sebastian Cybulski, MICHALINA - Karolina Porcari
scenariusz/produkcja/reżyseria: Bożenna ‘Bo’ Intrator
Opieka reżyserska: Maria Seweryn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz