poniedziałek, 6 grudnia 2021

Fornikarium - Kornel Filipowicz, czyli w moim świecie mrówek

Czasem trafia ci się taki tekst, że z zachwytem zanurzasz się w kolejne fragmenty, delektujesz się zdaniami, nawet nie przejmując się tym, iż sama treść finalnie cię rozczarowuje. Tak właśnie miałem z opowiadaniami Filipowicza. Nie zawsze wszystko mi tu do końca pasowało, czasem coś nawet zazgrzytało, ale mimo wszystko z przyjemnością zanurzałem się kolejne strony. To nawet nie tyle ludzka ciekawość mnie przyciągała, ale właśnie chęć smakowania tego klimatu, cudownych opisów przyrody i refleksji na temat związku człowieka z naturą. I nawet niepotrzebne mi długie analizy tych tekstów (wstęp i posłowie zajmują tu chyba ponad 10% całości), choć doceniam to, że ktoś dla nas te teksty zebrał z różnych tomów, trochę już zapomnianych i odkrywa na nowo. Czy potrzeba je komentować? Może i tak, bo przecież część z nich może dziwić przy dzisiejszym pojmowaniu ekologii, umiłowania przyrody. Filipowicz to człowiek z innego pokolenia, dzieciństwo i młodość spędzał na łonie natury, potem wojna też na pewno nie była czasem sprzyjającym zachwytowi nad każdym stworzeniem - trzeba było jeść, trzeba było myśleć o przeżyciu, a do tego niestety należy również zabijać. Mimo wszystko nawet w opowiadaniach o rybach, do których autor nie miał aż tak pełnego szacunku stosunku, jak do innych żywych stworzeń, czuć nie tylko sentyment do tych wspomnień, ale i to pochylenie się z zachwytem i podziwem przy zetknięciu się z życiem, które istnieje obok nas.

Sporo tekstów pisanych jest w charakterze wspomnień z dzieciństwa, z młodości, z sentymentem pochylenie się nad jakimś niewielkim fragmentem, który do dziś budzi jakiś przebłysk refleksji, jest ważnym wspomnieniem. Czasem niedużo trzeba - jakiś spacer, rozmowa, jakieś jedno wydarzenie, stanowi ono jednak pretekst do rozważania na temat tego jak człowiek odnosi się do natury, czy ją rozumie, czy potrafi żyć z nią w harmonii. Można znaleźć tu nawet przemoc wobec zwierząt, ale nie bezmyślną i na pewno nie chwaloną. To raczej spojrzenie na błędy, na własne dojrzewanie do postawy, którą potem uznało się za bliską harmonii i szczęścia. I na to jak inni kształtowali w nim miłość do przyrody, uczyli jej rozumienia.
Czy wiemy co czują zwierzęta, czego naprawdę potrzebują, że uznajemy się za mądrzejszych, chcąc decydować o kształcie ich życia?  
Ciekawe refleksje i pytania, sporo pięknych scen, opisów przyrody. I już cieszę się na lekturę kolejnych tekstów Filipowicza, bo kilka udało się zebrać na moje półki. Fornikarium mnie zachwyciło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz