środa, 22 grudnia 2021

Miasto zgruzowstałe. Codzienność Warszawy w latach 1954-1955 - Sylwia Chutnik, czyli źródła, źródła i jeszcze raz źródła

Trudno tą książkę zakwalifikować - to reportaż, czy specjalistyczna monografia, dzieło dla historyków i specjalistów od tego okresu. Czyta się dobrze, podejście jest powiedzmy średnio naukowe, a więc co to takiego? Wychodząc od swojej pracy doktorskiej, Sylwia Chutnik proponuje nam w ciekawy sposób spojrzeć na pewien fragment historii miasta i kraju. Czemu ten fragment? Dość odległy już od wojny, ale przed przełomem, który jest tuż za rogiem. Może właśnie ten wybór pozwala na uchwycenie tej dziwnej atmosfery: zapału związanego z odbudową, okrzepnięciem w nowej rzeczywistości, jednak już pewnych sygnałów na temat tego, że nie wszystko jest idealnie i nie wszystko da się zwalić na wojnę. 


Obraz miasta? Owszem, choć pewnie nie dało się uchwycić wszystkiego. Czy może jednak bardziej obraz życia mieszkańców Warszawy? I to też jest prawda. Wszystkiego tu po trochu i to właśnie chyba sprawia, że się kolejne rozdziały połyka w szybkim tempie. Mimo różnych odniesień do literatury, cytatów, definicji różnych pojęć (za dużo o metodologii badań), zwraca się uwagę na szczęście głównie na sporą ilość ciekawostek, opisów miejsc, fragmentów z prasy tamtych lat.
Miałem wrażenie, że to raczej migawki i pewnego rodzaju wrzucenie tematu do przemyślenia, niż jasno wyłożone punkt po punkcie: było tak i tak. Już sam sposób opisywania rzeczywistości np. poprzez zapachy, dźwięki, czy kolory (ubiór) sprawiają wrażenie, że odchodzimy od naukowych pojęć na poziom pewnych obserwacji, zapisków, próby uchwycenia czegoś mało uchwytnego. Dzięki temu przecież lepiej człowiek uświadamia sobie pewne tęsknoty, próby radzenia sobie z niedoborami, widzi na co konkretnie np. skarżono się w tamtych czasach.  
Zamiast o cenzurze, partii, zamordyzmie, polityce, Chutnik skupia się na tym co ludzie jedli, jak spędzali czas wolny, jak się ubierali. To życie o którym mało się myśli i mówi, skupiając na propagandowych obrazkach z placów budowy i pochodów. Socrealizm, widoczny m.in. w architekturze jest tu ważny, ale jeszcze ciekawsze są te opisy życia zwyczajnych mieszkańców. I chyba dzięki Chutnik wrócę sobie do Złego i do Dzienników Tyrmanda. Ależ mi narobiła smaku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz