Nie stanowi tajemnicy, że jestem wielbicielką prozy Żulczyka, bo zawsze czuję, że pisze prawdziwie i tym razem mój ulubieniec nie zawiódł. Przeraża mnie kiedy ujawnia najciemniejsze strony życia i najczarniejsze miejsca w duszy każdego z nas, ale jednocześnie wywołuje radość, że mnie to nie dotyczy, że w życiu udało mi się coś strasznego ominąć, nie doświadczyć aż takiej traumy jaka jest udziałem innych. Podejrzewam, że każdy z nas otarł się o alkoholizm w swoim środowisku w większym czy mniejszym stopniu, niby wiemy o co chodzi, ale… ta książka odsłania nam kulisy, za które mało kto zagląda. A jeśli już zajrzy – to nie chce się tym chwalić ani o tym mówić.
„Informacja zwrotna” to opowieść o dramacie pewnej rodziny. Marcin Kania, ex muzyk, ślizgający się po życiu alkoholik, żyjący z tantiem za dawne przeboje, pewnego dnia budzi się na kacu z przeświadczeniem, że stało się coś złego. Zaginął jego syn, a on nie wie co się stało choć budzi się w jego mieszkaniu. Plamy krwi sugerują, że wydarzyło się coś strasznego, ale czyja to krew: ojca czy syna? A może obu? Chyba się spotkali, ale co było potem? Nie byli w najlepszych stosunkach… ale chyba go nie zabił? Nie może sobie przypomnieć, bo po raz kolejny porządnie się zalał, ale jeśli sobie nie przypomni to nie znajdzie syna. Zdaje sobie sprawę, że klucz do odkrycia tej zagadki i odnalezienia syna znajduje się w jego głowie, tylko jak tam dotrzeć, kiedy mózg przeżarty jest przez alkohol. Ale przecież musi…
I kiedy tak razem z bohaterem wyruszam na poszukiwanie Piotrka, to od samego początku włos mi się jeży na głowie na samą myśl, że mogłabym się znaleźć w podobnej sytuacji. Współczuję Marcinowi, zapominam i wybaczam mu jego chorobę, brak odpowiedzialności, ciągłe kłamstwa, lekceważenie potrzeb żony, córki, a przede wszystkim syna. Patrzę na to co się dzieje z jego perspektywy, podejrzewam co może czuć i momentami, tak po ludzku, jest mi go szkoda. Jednak coraz częściej ma się ochotę mu przyłożyć, patrząc jak w swoim życiu topił w alkoholu nie tylko siebie, ale także rodzinę i bliskich. Niby się stara, ale te ciągłe pragnienie chlania, naginanie wspomnień z okresów niby niepicia i udawanie, że było tak dobrze (tylko komu?) i tak pięknie (dla kogo?). Zaniki pamięci, mylne wyobrażenia, ataki agresji i przeraźliwa jedna wielka niemoc. Tylko sobie przypomnieć….
Jednak po jakimś czasie coś w tym wizerunku zaczyna zgrzytać, przez skórę czujemy, że coś jest nie tak, przestajemy rozumieć motywacje, choć jeszcze widzimy w nim zrozpaczonego ojca.
Więcej nie powiem, bo zepsuję efekt końcowy, ale dopiero zakończenie wcisnęło mnie w fotel. Podobno Żulczyk poznał ten problem na własnej skórze; jestem pełna podziwu dla jego umiejętności wnikliwego obserwowania świata i tak trafnego opisywania sytuacji , szczególnie od tej „czarnej strony mocy”.
Polecam!
MaGa
Żulczyk ma naprawdę bardzo sprawne teksty. Warto.
OdpowiedzUsuń