MaGa: Po raz kolejny Teatr WARSawy oddał scenę w ręce kobiet. I znów mocnym akcentem poniosły swój głos w sprawie zarówno swoich praw, ale także w walce ze schematami jakimi od urodzenia aż do śmierci poddawane są kobiety. I to zarówno w domu, rodzinie, w kościele, pracy i środowisku.
Robert: I które czasem same sobie fundują, bo idą za głosem innych, a nie swoimi odczuciami. To ważne i ciekawe, że nie ograniczono się jedynie do spraw poruszanych w głośnych marszach kobiet, ale zbudowano opowieść od dorastania, aż po własne macierzyństwo. Opowieść, w której słychać dużo samotności, żalu i goryczy. Tak chciałoby się wrócić do lat dzieciństwa, gdy wszystko wydawało się prostsze, a marzenia były osłodą dla trudniejszych chwil. Później marzenia okazują się ułudą i nie pozostaje już zbyt wiele.
MaGa: To spektakl bardzo kobiecy. Ale i wstrząsający. Kobiety przyucza się do bycia grzeczną, cichą, delikatną, odpowiedzialną itp., itd. A jednocześnie jej naturalne potrzeby, sprzeciw, odmienne poglądy wyśmiewa lub karze się, nie zawsze fizycznie, ale jednak karze. Wymaga się od kobiet rzeczy nieosiągalnych, często sprzecznych ze sobą by na koniec je wyśmiać, zbagatelizować, oszukać. I dalej oczekuje się, by to wszystko przyjmowały będzie w pokorze.
Robert: Te komunikaty: bądź taka, nie bądź taka powracają tu na różnych etapach i kierowane są wobec nich nie tylko przez mężczyzn. Społeczeństwo wciąż powiela pewne schematy, choć dowodów na to, że one nie zawsze się sprawdzają, jest przecież niemało.
MaGa: Kiedy od urodzenia gromadzisz w sobie takie mikro urazy, to - w zależności od odporności – w środku rośnie potwór, który kiedyś zapragnie dać upust swojej złości, a właściwie (przepraszam) wkurwowi, bo inaczej tego nie można nazwać. Bo ileż lat można grać rolę, która działa wbrew nam samym.
Robert: To dla mnie spektakl właśnie o tym jak rodzi się to wkurwienie. Czara goryczy już jest pełna, łez wylało się już wystarczająco dużo. I przyszedł czas, by powiedzieć o różnych sprawach głośno, nazwać je po imieniu. Dla swojego spokoju, ale i dla zdrowia psychicznego kolejnych pokoleń. Bo może chociaż im będzie lepiej. Może nauczą się czegoś na błędach o jakich mogą usłyszeć, może coś przemyślą i podejmą własne decyzje, nie kierując się zdaniem innych o tym co i kiedy należy.
MaGa: Mam już tyle lat, że kolejna młodość mi nie groźna. Wiele w życiu widziałam, wielu rzeczy doświadczyłam, przerobiłam całą linię sinusoidalną kobiecości i wiem z jakimi dylematami mierzą się współczesne młode kobiety. I nie dziwię się, że wyszły na ulice, że przestały być grzeczne. Bo ileż można czekać, by uznano je/nas za równoprawną część społeczeństwa. My nie chcemy kolejnych haseł na plakatach, banerach, deklaracjach ustnych. My chcemy decydować o sobie, uczestniczyć w życiu na równych prawach z mężczyznami.
Robert: Zakończenie spektaklu w mocny sposób nawiązuje do protestów kobiet sprzed roku. Może właśnie tamte wydarzenie zainspirowały Malinę Prześlugę, by doszlifować ten tekst. Mamy więc rozpacz, samotność, wkurwienie, ale i pewnego rodzaju nadzieję na koniec, bo przecież to nie jest tylko twoje doświadczenie, jest tyle innych kobiet, które przeżyły coś podobnego i chcą się wzajemnie wspierać. Walczyć o to, by coś się zmieniło.
MaGa: Kiedy Kamilla Baar-Kochańska w monologu w łazience wypuszczała z siebie płacz gromadzony latami… to mnie chciało się wyć. Wszystkiego czego doświadczyła bohaterka – doświadczyłam i ja. I niejedna kobieta w moim wieku. A doświadczy zapewne jeszcze niejedna obecna dwudziestolatka jeśli czegoś w postrzeganiu roli kobiety w społeczeństwie nie zmienimy. Niestety dobrym słowem się nie da. Zostaje więc ulica…
Robert: Nawet jeżeli wydaje się, że same protesty uliczne niewiele zmieniły, bo wyrok "trybunału" niestety dla rządzących stał się przyczółkiem do dalszego mieszania w prawie, to jednak duża zmiana dokonała się w mentalności ludzi. Wielu mężczyzn dla których feminizm wydawał się czymś kuriozalnym, spojrzało na ich walkę inaczej, usłyszało ten głos. Ale przede wszystkim to kobiety w różnym wieku poczuły się razem i to jest pewnie początek większych zmian.
A co powiesz o tym jak odebrałaś spektakl od strony aktorskiej?
MaGa: Przyznam szczerze, że chciałam iść na ten spektakl ze względu na Kamillę Baar, bo odkąd ją zobaczyłam w „Ślubach panieńskich” w Narodowym w roli komediowej (cudna), to marzyłam by odsłoniła mi jeszcze inne oblicze. I tak się stało. W dramatycznej roli równie dobra. Miłym zaskoczeniem było, że trzy młode aktorki: Pola Dębkowska, Klaudia Janas i Jowita Kropiewnicka w żaden sposób nie odstawały od mojej ulubienicy, jakby wszystkie cztery stanowiły jeden organizm lub jakby - w dobrym tego słowa znaczeniu - tworzyły „jedność jajników”. Bardzo dobrze się oglądało ten kwartet sceniczny. Brawo!
Robert: Muzycznie (bo ważne, żeby wspomnieć, że są tu takie fragmenty), nie zawsze było idealnie, ale mi też wszystkie panie się bardzo podobały. To jak poprowadzona jest ta opowieść - to nie o mnie, to o niej, o innej - pozwala im przejmować od siebie ten samą wątek, prowadzić wspólnie pewną narrację. Choć są chwile, gdy jedna z nich wychodzi na dłużej na pierwszy plan, każda z nich miała możliwość zaznaczenia swojej obecności na scenie w wyraźny sposób. A pomysły na to jak przy skromnej scenografii rozwiązać sceny wspólne, są bardzo dobre.
Robert: I które czasem same sobie fundują, bo idą za głosem innych, a nie swoimi odczuciami. To ważne i ciekawe, że nie ograniczono się jedynie do spraw poruszanych w głośnych marszach kobiet, ale zbudowano opowieść od dorastania, aż po własne macierzyństwo. Opowieść, w której słychać dużo samotności, żalu i goryczy. Tak chciałoby się wrócić do lat dzieciństwa, gdy wszystko wydawało się prostsze, a marzenia były osłodą dla trudniejszych chwil. Później marzenia okazują się ułudą i nie pozostaje już zbyt wiele.
MaGa: To spektakl bardzo kobiecy. Ale i wstrząsający. Kobiety przyucza się do bycia grzeczną, cichą, delikatną, odpowiedzialną itp., itd. A jednocześnie jej naturalne potrzeby, sprzeciw, odmienne poglądy wyśmiewa lub karze się, nie zawsze fizycznie, ale jednak karze. Wymaga się od kobiet rzeczy nieosiągalnych, często sprzecznych ze sobą by na koniec je wyśmiać, zbagatelizować, oszukać. I dalej oczekuje się, by to wszystko przyjmowały będzie w pokorze.
Robert: Te komunikaty: bądź taka, nie bądź taka powracają tu na różnych etapach i kierowane są wobec nich nie tylko przez mężczyzn. Społeczeństwo wciąż powiela pewne schematy, choć dowodów na to, że one nie zawsze się sprawdzają, jest przecież niemało.
MaGa: Kiedy od urodzenia gromadzisz w sobie takie mikro urazy, to - w zależności od odporności – w środku rośnie potwór, który kiedyś zapragnie dać upust swojej złości, a właściwie (przepraszam) wkurwowi, bo inaczej tego nie można nazwać. Bo ileż lat można grać rolę, która działa wbrew nam samym.
Robert: To dla mnie spektakl właśnie o tym jak rodzi się to wkurwienie. Czara goryczy już jest pełna, łez wylało się już wystarczająco dużo. I przyszedł czas, by powiedzieć o różnych sprawach głośno, nazwać je po imieniu. Dla swojego spokoju, ale i dla zdrowia psychicznego kolejnych pokoleń. Bo może chociaż im będzie lepiej. Może nauczą się czegoś na błędach o jakich mogą usłyszeć, może coś przemyślą i podejmą własne decyzje, nie kierując się zdaniem innych o tym co i kiedy należy.
MaGa: Mam już tyle lat, że kolejna młodość mi nie groźna. Wiele w życiu widziałam, wielu rzeczy doświadczyłam, przerobiłam całą linię sinusoidalną kobiecości i wiem z jakimi dylematami mierzą się współczesne młode kobiety. I nie dziwię się, że wyszły na ulice, że przestały być grzeczne. Bo ileż można czekać, by uznano je/nas za równoprawną część społeczeństwa. My nie chcemy kolejnych haseł na plakatach, banerach, deklaracjach ustnych. My chcemy decydować o sobie, uczestniczyć w życiu na równych prawach z mężczyznami.
Robert: Zakończenie spektaklu w mocny sposób nawiązuje do protestów kobiet sprzed roku. Może właśnie tamte wydarzenie zainspirowały Malinę Prześlugę, by doszlifować ten tekst. Mamy więc rozpacz, samotność, wkurwienie, ale i pewnego rodzaju nadzieję na koniec, bo przecież to nie jest tylko twoje doświadczenie, jest tyle innych kobiet, które przeżyły coś podobnego i chcą się wzajemnie wspierać. Walczyć o to, by coś się zmieniło.
MaGa: Kiedy Kamilla Baar-Kochańska w monologu w łazience wypuszczała z siebie płacz gromadzony latami… to mnie chciało się wyć. Wszystkiego czego doświadczyła bohaterka – doświadczyłam i ja. I niejedna kobieta w moim wieku. A doświadczy zapewne jeszcze niejedna obecna dwudziestolatka jeśli czegoś w postrzeganiu roli kobiety w społeczeństwie nie zmienimy. Niestety dobrym słowem się nie da. Zostaje więc ulica…
Robert: Nawet jeżeli wydaje się, że same protesty uliczne niewiele zmieniły, bo wyrok "trybunału" niestety dla rządzących stał się przyczółkiem do dalszego mieszania w prawie, to jednak duża zmiana dokonała się w mentalności ludzi. Wielu mężczyzn dla których feminizm wydawał się czymś kuriozalnym, spojrzało na ich walkę inaczej, usłyszało ten głos. Ale przede wszystkim to kobiety w różnym wieku poczuły się razem i to jest pewnie początek większych zmian.
A co powiesz o tym jak odebrałaś spektakl od strony aktorskiej?
MaGa: Przyznam szczerze, że chciałam iść na ten spektakl ze względu na Kamillę Baar, bo odkąd ją zobaczyłam w „Ślubach panieńskich” w Narodowym w roli komediowej (cudna), to marzyłam by odsłoniła mi jeszcze inne oblicze. I tak się stało. W dramatycznej roli równie dobra. Miłym zaskoczeniem było, że trzy młode aktorki: Pola Dębkowska, Klaudia Janas i Jowita Kropiewnicka w żaden sposób nie odstawały od mojej ulubienicy, jakby wszystkie cztery stanowiły jeden organizm lub jakby - w dobrym tego słowa znaczeniu - tworzyły „jedność jajników”. Bardzo dobrze się oglądało ten kwartet sceniczny. Brawo!
Robert: Muzycznie (bo ważne, żeby wspomnieć, że są tu takie fragmenty), nie zawsze było idealnie, ale mi też wszystkie panie się bardzo podobały. To jak poprowadzona jest ta opowieść - to nie o mnie, to o niej, o innej - pozwala im przejmować od siebie ten samą wątek, prowadzić wspólnie pewną narrację. Choć są chwile, gdy jedna z nich wychodzi na dłużej na pierwszy plan, każda z nich miała możliwość zaznaczenia swojej obecności na scenie w wyraźny sposób. A pomysły na to jak przy skromnej scenografii rozwiązać sceny wspólne, są bardzo dobre.
MaGa: Podobały mi się też rozwiązania sceniczne, niewymuszone, ascetyczne a jednak wymowne. Kupuję to w całości.
Robert: Sporo tu ruchu, są fragmenty muzyczne, na pewno jest więc trochę zaskoczeń. No bo jak to - musical? O takich sprawach? Tak chwilami wulgarny i dosłowny? Dojrzewanie, pierwsza miłość, małżeństwo, praca, pojawiają się w scenach, które można by uznać za zbyt uproszczone, to wszystko jednak tworzy spójną i ciekawą całość. Mocną w wyrazie i ciekawą w formie. Opowieść nie o jednej dziewczynie, kobiecie. Ale opowieść, w której odnajdzie się bardzo wiele z nich.
Robert: Sporo tu ruchu, są fragmenty muzyczne, na pewno jest więc trochę zaskoczeń. No bo jak to - musical? O takich sprawach? Tak chwilami wulgarny i dosłowny? Dojrzewanie, pierwsza miłość, małżeństwo, praca, pojawiają się w scenach, które można by uznać za zbyt uproszczone, to wszystko jednak tworzy spójną i ciekawą całość. Mocną w wyrazie i ciekawą w formie. Opowieść nie o jednej dziewczynie, kobiecie. Ale opowieść, w której odnajdzie się bardzo wiele z nich.
MaGa: Myślę, że ten spektakl powinni obejrzeć też młodzi mężczyźni, bo oni też wychowywani są często schematycznie i nawet nie zdają sobie sprawy, że to co dla nich wydaje się śmieszne, niewinne… bardzo rani kobiety, sprowadza je do roli obiektu bez duszy i emocji.
Robert: Oczekiwania często idą w naszą stronę jakby ignorując to co człowiek czuje, czego potrzebuje. I to dotyczy nie przecież nie tylko kobiet. Ale masz rację - warto, żeby to przedstawienie zobaczyły kobiety, szczególnie młode dziewczyny, ale warto też żeby zabierały ze sobą swoich kolegów, braci, a może również ojców. Bo warto o różnych sprawach zacząć mówić głośno. Bo nawet jeżeli przyjdzie w życiu coś trudnego, wsparcie i zrozumienie jest cholernie ważne. Niech nikt nie wyzywa cię od histeryczek, idiotek, rozkapryszonych niuń i całej tej gamy określeń jakimi często obrzuca się lub definiuje kobiety.
MaGa: Polecam!
Robert: Ja też. Już zastanawiam się kiedy wysłać na ten spektakl swoje córki (21 i 19 lat).
Teatr WARSawy, gościnnie w Ateneum – Kobieta i życie
Autor: Malina Prześluga
Reżyseria: Jerzy Jan Połoński
Asystentka reżysera: Justyna Potasiak
Obsada:
Kamilla Baar, Pola Dębkowska, Klaudia Janas, Jowita Kropiewnicka
Scenografia i kostiumy: Katarzyna Wierzba
Muzyka: Marcin Partyka
Przygotowanie wokalne: Sandra Babij
Projekt plakatu: Natalia Czarkowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz