sobota, 16 maja 2020

Ślepnąc od świateł, czyli zatopić to miasto

Jutro może kolejny thriller kryminalny (chyba muszę robić dłuższe przerwy i jakiś detoks pomiędzy, żeby mieć większą frajdę, ale Chmielarz mnie zachwycił), a dziś - z dużym opóźnieniem - o "Ślepnąc od świateł". Rany! jakie to jest dobre! Gęste, psychodeliczne, bolesne...
Co z tego, że bluzgi, że niby nie ma takiej Warszawy (nie ma? czy po prostu ją mijamy, niewiele wiedząc jak różne ma oblicza), że brutalność. To wszystko co może być odbierane jako wada, jest też siłą tego serialu, stanowi o jego oryginalności. Opowieść o dilerze, zimnym, wydawałoby się bez empatii, a jednak ludzkim gdy już pęknie bańka jego sterylnej doskonałości i bezpieczeństwa, wciąga bardziej niż niejeden kryminał czy film gangsterski. Choć bohater pracuje dla ludzi bez sumienia, sprzedaje narkotyki nie przejmując się tym co one ludziom robią, sam jest po prostu człowiekiem głęboko samotnym, z rzadka wychodzącym ze swojej skorupy i pokazującym swoje prawdziwe oblicze. Cyniczny, dbający tylko o siebie, uciekający przed deklaracjami bliskości, czy przyjaźni, Kuba nie jest przecież bez serca. Nie robi tego dla władzy, kariery, nawet dla pieniędzy, choć lubi luksus, w odróżnieniu od swojego otoczenia wcale nie chce więcej i więcej, doszedł chyba do jakiejś granicy i szuka możliwości zmiany. Wytrzymać jeszcze kilka dni i wyjedzie na wymarzone wakacje do Ameryki Południowej...


Choćby nie wiem jak się starał, nie uniknąłby tego co go czekało - bagno jakim jest to miasto, z ludźmi wciąż szukającymi ucieczki przed rzeczywistością, biegającymi za jakąś ułudą szczęścia, wciągnie go i już nie wypuści. To się zbierało nad nim od dawna i chyba to wyczuwał, wciąż próbując się zabezpieczyć, licząc że ucieknie na czas. 
Począwszy od czołówki, ścieżki dźwiękowej, przez każdą scenę - to wszystko stanowi stanowi świetnie uzupełniającą się układankę, wstrząsającą, intensywną i brudną. Niezależnie czy wchodzimy do ciasnych mieszkanek ludzi na dorobku, czy do apartamentów bogaczy, wszędzie wyczuwa się tą samą frustrację, ból, maskowane jak nie alkoholem to prochami, w zależności od tego jak zasobny masz portfel. Kuba po prostu dostarcza im tego, czego sami chcą - chwili zapomnienia. Cała ta masakra gangsterska, wojna o miasto to tylko kumulacja czegoś co i tak było nieuchronne - autodestrukcji, która jest efektem ludzkiej chciwości, pragnienia by mieć więcej niż inni, sławy, sukcesu... Inni są wtedy mało ważni, jak przeszkadzają można po nich podeptać, zniszczyć, a poczucie bezkarności zapewnią ci znajomości, pieniądze lub sława. 

Muszę przeczytać powieść Żulczyka, ale z tego co niej słyszałem, wcale nie była łatwa w przeniesieniu na ekran. To co zrobił Krzysztof Skonieczny jest jednak wyborne (i sam też tu zagrał wybornie!)! I do tego gra aktorska! Wybór debiutującego na ekranie Nożyńskiego to strzał w 10! Zimny, chwilami jak robot, a jednocześnie fascynujący typ. Do tego masa innych ciekawych kreacji. Choć Pazura może nie zaskoczył, a Więckiewicz nawet trochę przeszarżował, to rola stworzona przez Jana Frycza sprawia, że zbiera się szczękę z podłogi.
To na pewno serial, który niejednego wrażliwca odrzuci, ale jak dla mnie to jedna z najlepszych produkcji telewizyjnych od wielu lat w naszym kraju. 

2 komentarze:

  1. Bardzo zachęcający i trafny opis. Jeden z najlepszych seriali jakie widziałam do tej pory. Wspomniana gra aktorska, ale też muzyka i ciekawe wstawki artystyczne czynią ten obraz wyjątkowym...

    OdpowiedzUsuń