
Gdy widzicie tytuł notki, pewnie pomyśleliście, że to mój długi weekend został spieprzony. To nie tak. To bohaterowie tej historii od kilku lat jeździli na majówkę na Bornholm, by tam na zaprzyjaźnionym kampingu spędzać te kilka dni. Rowery, podchody, trochę leniuchowania. Gdy jednak w związku coś zgrzyta, trudno przewidzieć jak niewiele potrzeba, by coś się posypało.
Dwie pary: małżeństwo z kilkunastoletnim stażem i dwójką synów oraz ich przyjaciel, po rozstaniu się z żoną, po raz pierwszy na dłużej z synem pod opieką i z młodziutką nową partnerką z Tindera. Chwile, które miały być pełne luzu i wypoczynku, zaczynają wypełniać się jednak coraz większym napięciem - jakieś pretensje, żale, unikanie szczerości... A w tym wszystkim dzieciaki, które czują się zagubione, nie rozumieją czemu dorośli się na siebie i na nich złoszczą.
Jak na tak niewielką objętość tych scen moim zdaniem scenarzyści, czyli Filip Kasperaszek oraz Anna Kazejak, trochę przesadzili, bo wsadzili tu i podejrzenie o molestowanie, odmienne style wychowawcze, zdradę, czyli "tematy z grubej rury", a niewiele czasu zostawili, by one zostały jakoś ograne czy rozwiązane. Całość daje raczej wrażenie przystawki, dialogi są skracane (niby "filmowość scen"), choć emocje buzują, ledwie się rozkręcamy, pada trochę słów szczerości, dochodzimy do końca i zostaje to domknięte jakimiś ogólnikami. Nie oczekuję napięcia kryminalnego, nie oczekuję tasiemca obyczajowego, ale po prostu za szybko próbowano to wszystko rozegrać. Nie mogę się na pewno jednak przyczepić do wykonania: Magdalena Różczka, Michał Czernecki, Leszek Lichota i Olga Kalicka wypadają w tym całkiem fajnie, choć jak mówię: chciałoby się więcej. Gdyby tak dodać głębi psychologicznej, pozwolić pewnym słowom wybrzmieć mogłoby być naprawdę ciekawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz