Wtedy ukazał się właśnie ten album, a ja po raz kolejny pokochałem ten zespół, tym razem nie tyle za radość grania, ale również za przekaz, za tę chwilę refleksji jakiej potrafią dostarczyć. I oczywiście za to co dotąd, czyli za harmonię, ładne melodie, odrobinę melancholii.
Choć zdarzają się im szybsze numery, to nawet w nich pobrzmiewa ta ciekawa nuta, wokal, który choć ciepły, serdeczny, nie jest wcale tak radosny, jak by się mogło wydawać. To nie jest knajpiane granie do podrygiwania, choć chwilami muzyka może takie sprawiać wrażenie. To połączenie ciekawe i Raz Dwa Trzy zwykle dość szybko się rozpoznaje. A gdy zabrzmi głos Adam Nowaka, już wszystko staje się jasne.
Z tej płyty chyba tylko "Z uśmiechem dziecka kamień" stał się jakoś bardziej znany, ale cały krążek, choć może nie tak przebojowy, bardziej nostalgiczny, zasługuje na uwagę. Również tekstowo - pytania o sens życia, umieranie, nadzieję, pełne znajomych śladów, okruchów naszej obecności... A jednocześnie na pewno Nowak nie dołuje.
Więcej tu ballad, ale to wcale nie tak źle. Może po prostu trzeba trafić na dzień, w którym ten krążek zabrzmi nie tylko w głośnikach, ale i w nas...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz