czwartek, 12 września 2019

To! Rozdział 2, czyli frajerzy wracają do Derry

King powraca! Nie tylko książkowo, ale i filmowo. Niedługo Doktor Sen, a na ekranach już druga odsłona zabawy z klaunem. Albo zabawa Klauna z ludźmi. To. Notkę o jedynce znajdziecie w spisie obejrzanych (tak tym zabałaganionym). I nie oglądajcie dwójki zanim nie zobaczycie tego co wydarzyło się przed 27 laty. Co prawda niejednokrotnie w rozdziale drugim powracamy do tamtych scen, ale uwierzcie: to nie to samo.
Tamten film miał świetny klimat lat 80, ten nie ma takiego uroku, twórcy chcąc nie chcąc postawili więc na pokazanie ich wspomnień i lęków, w których jest klucz do pokonania potwora.


Są dorośli, mają swoje mniej lub bardziej udane życie, okazuje się że większość z nich mocno wyparła przeszłość, wyjeżdżając z miasteczka zostawili wszystko za sobą. Mamy uwierzyć, że dopiero po 27 latach widzą się ponownie, że nie mieli kontaktu? Klub frajerów jak siebie nazywali, wyrzutków, którzy nie byli akceptowani przez resztę dzieciaków, więc trzymali się razem, zbiera na nowo Mike, który jako jedyny pozostał w Derry. Gdy na nowo zaczęły się zaginięcia dzieciaków i morderstwa, wezwał wszystkich do powrotu. Ma plan. Absurdalny, ale go ma.
I nie ma co dyskutować nad kolejnymi etapami planu, ich logiką. Ważne jest to, że paczka przyjaciół indywidualnie musi zmierzyć się ze swoją przeszłością, traumami, a potem już razem stanąć oko w oko z tym, który jest wcielonym złem. Straszy nie tylko Pennywise, ale twórcy pokazują różne oblicza zła, również tego do którego zdolny jest człowiek. No i potem to wszystko do czego powracamy w naszej głowie, zwielokrotnione przez wyrzuty sumienia, jakieś traumy, czy zadany ból.
Ciekawie jest zobaczyć jak twórcy sobie wyobrażają konkretne postacie po 27 latach. I trzeba przyznać, że w kilku przypadkach świetnie udało się jej powiązać. Gdy są sami na ekranie, filmowi bliżej do horroru, gdy zbierają się jako drużyna, szala przechyla się ku kinu przygodowemu, czy nawet komedii. I pewnie dlatego, to właśnie nastolatki będą bawić się na tym najlepiej. No i ich rodzice, którzy z sentymentem powracają do czasów gdy sami nastolatkami byli.
Nie ma tej siły rażenia i oryginalności jak jedynka, ale to niezły finał historii - może wymagałby ciut skrócenia, ale fani Kinga zniosą wszystko, choćby po to by uśmiechnąć się z myślą o dowcipie powracającym jak bumerang: wszystko świetne, tylko zakończenie do dupy.

2 komentarze:

  1. Tej części jeszcze nie widziałam, ale poprzednią (Chapter 1) bardzo dobrze wspominam. A co do starej wersji z Timem Curry, to w dzieciństwie widziałam przypadkiem jej fragmenty i potem się bałam, że klaun po mnie przyjdzie. :D

    OdpowiedzUsuń