Dwóch autorów, którym towarzyszę od początku. Dziś pierwszy z nich. No dobra, tak naprawdę "Jaskiniowiec" przecież nie był jego debiutem, ale kiedy wydało to wydawnictwo Smak Słowa, chyba nikt nie spodziewał się aż tak dużej popularności. A ja już wtedy czułem, że to dobre policyjne kryminały i czekałem na dokończenie cyklu (bo rozpoczęto od tomu 6).
Co prawda na moje prośby o "Ukryty pokój" do recenzowania wydawnictwo nie odpowiedziało, w przypadku tego autora jednak stwierdziłem, że nie będę czekał - e-book wskoczył na półkę.
Dziś więc piszę po raz 13 o Williamie Wistingu (wszystkie książki w spisie przeczytanych, czyli zakładce na górze) - z ogromną przyjemnością i mając nadzieję, że jeszcze parę spraw Horst trzyma dla nas w zanadrzu. Bo choć schemat śledztwa powtarza się, każda z tych spraw jest wyjątkowa i pokazuje nam różne oblicza policyjnej roboty. Frustrację gdy nie możesz ruszyć do przodu, mozolne zbieranie śladów, zeznań i wreszcie jakiś trop, który prowadzi do celu. To możliwe nawet po wielu latach.
Po raz kolejny autor sięga po sprawę sprzed lat, pokazując że czasem jakieś pozornie przypadkowe zdarzenia mogą wpłynąć na odsłonięcie nowych śladów, jakieś nowe spojrzenie na to co było zebrane w aktach. Tym razem takim zapalnikiem będzie śmierć znanego działacza Partii Pracy. Wisting zostaje pilnie wezwany przez prokuratora generalnego, by po cichu spróbować wyjaśnić skąd w domku zmarłego polityka i byłego ministra spraw zagranicznych znalazły się kartony z gotówką, która przyprawić mogła niejednego o zawrót głowy. Nie wiem czy taka jest praktyka, ale rozumiem że nie chodziło raczej o zatajenie wyników śledztwa, a jedynie o to, by robić wokół sprawy jak najmniej szumu. Powstaje więc zespół, który ma spore uprawnienia (nawet swoją córkę, byłą dziennikarkę komisarz do niego włączy), ale swój sztab montują poza jakimkolwiek komisariatem, nie ujawniając też nikomu nad czym pracują.
Wraz z sięgnięciem przez nich w przeszłość obudzą się jednak demony, ci którzy mieli nadzieję na to że zapomniano o tym co zrobili, nie pozwolą na to by grzebano wokół pewnych zdarzeń. A i pieniądze mimo upływu lat wciąż mogą budzić emocje. Będzie się więc działo! Umiejętnie poprowadzona intryga naprawdę wciąga, nawet jeżeli akcja nie pędzi na łeb, na szyję. Horst jako były policjant nie opowiada bajek, tylko pokazuje żmudne grzebanie się w papierach, zeznaniach, pracę zespołową i sukces zbudowany z wielu drobiazgów. I to właśnie u niego lubię - śledzę układanie tych puzzli razem z bohaterem, nie wmawia mi się jakiegoś objawienia, którego ma doświadczać detektyw.
W każdym tomie jest też jakiś ciekawy wątek społeczny lub moralny, może nie tak zarysowany jak choćby u Mankella, ale na pewno gdzieś w całej masie powieści kryminalnych, trochę Horsta wyróżnia. W "Ukrytym pokoju" nawiązuje do uczciwości polityki i zaufania społecznego, tematu który wydaje się w naszym kraju dość banalny (bo zaufania nie mamy za grosz), robi to jednak zgrabnie wplatając to w śledztwo, nie ferując zbyt wcześnie wyroków. Zdecydowanie seria nadal trzyma poziom!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz