czwartek, 25 kwietnia 2019

Lista Lucyfera - Krzysztof Bochus, czyli nie jedna, ale dwie sprawy kryminalne

Idąc za ciosem, kolejny kryminał. Co prawda nie jestem w Gdańsku, by móc przejść się do opisywanych miejsc, ale ponieważ jestem już któryś raz w tym roku bliżej tego miasta, bardziej na północ od stolicy, to wybór spośród szkiców notek jest oczywisty.
Autora znam już z serii trzech kryminałów retro, które chwaliłem za ich klimat i ciekawego bohatera. Tym razem jest współcześnie, choć w pewien sposób oba cykle są ze sobą powiązane. Redaktor Adam Berg jest bowiem wnukiem radcy Christiana Abella. Nie pamięta dziadka, między nimi jest jeszcze luka do wypełnienia, ale coś ich łączy. Choćby upór i chęć walki o prawdę za wszelką cenę. Dodatkowo pasją bohatera Listy Lucyfera jest historia, zabytki, które zaginęły m.in. w trakcie drugiej wojny światowej, próby ich przywrócenia muzeom. Nieistotne dla niego jest machanie polską flagą, bardziej jest patriotą lokalnym i zdając sobie sprawę z różnych wpływów kulturowych i narodowych na skarby jakie Gdańsk i Pomorze posiadało przed wojną, upiera się, że właśnie tu jest ich miejsce. Choćby i ktoś oferował mu duże pieniądze, kusił, ta sprawa jest dla niego oczywista.


Wspominam o tych zabytkach nieprzypadkowo, bo tak naprawdę Lista Lucyfera zawiera nie jedną, ale dwie sprawy kryminalne w jakie uwikłany jest Adam Berg. One się trochę łączą, ale w pewnym momencie jesteśmy w punkcie, który mógłby stać się finałem powieści, a mimo to autor ma dla nas ciąg dalszy, bo drugi wątek jest dla niego nie mniej istotny od pierwszego. I w sumie dobrze! Na chwilę spada napięcie, bo wydaje nam się, że zagrożenie minęło, ale czy aby na pewno...

Zresztą chyba przez to swoje zaangażowanie w poszukiwania zabytków rabowanych i ukrywanych przez Niemców dziennikarz został wciągnięty w sprawę, która na początku nie wydawała mu się w żaden sposób zagrażająca. Został zauważony w telewizji i ktoś właśnie do niego wykonał telefon.
Ot, kolejne wyzwanie dla reportera - wykorzystać fakt, iż to właśnie z nim skontaktował się ktoś, kto podaje się za seryjnego mordercę, przekazać czytelnikom tę historię jak najlepiej. Berg nie byłby jednak sobą, gdyby chciał porzestać na tym, by jedynie oddać zdobyte przez siebie informacje, nalega więc, by policja potraktowała go jako konsultanta w śledztwie, by mógł w nim uczestniczyć. W efekcie wplątany zostanie w grę, w której sam stanie się w pewnym momencie kolejnym celem.

Człowiek, który sam nazwał się Lucyferem morduje w sposób wyjątkowo okrutny okaleczając swoje ofiary i choć w trakcie dochodzenia udaje się rozgryźć jego inspiracje, to motywy i osobowość psychopatycznego zabójcy pozostaje zagadką. Kolejne osoby z listy giną, a policja wydaje się bezradna. Stąd też motywacja dziennikarza do tego by sprowokować mordercę do tego, by zmienił swoje plany, by złapać go na jakimś błędzie. Tylko czy zostanie on złapany, zanim dopnie swego...

Krzysztof Bochus napisał powieść trochę inną niż poprzednie i nie chodzi jedynie o to, że akcja toczy się we współczesności. Mam wrażenie, że jest nie tylko mroczniej, ale i tempo jest szybsze, udało się zbudować pełną napięcia intrygę, w której nie jesteśmy do końca pewni kolejnych wydarzeń. Bohater czasem jest impulsywny, idzie za intuicją, ponieważ jednak nie do końca ufa tym, którzy teoretycznie powinni go chronić, pomagać, czasem mocno obrywa po głowie. Może i pewne sytuacje pojawiają się jakoś zbyt łatwo, ale to niewielki drobiazg, na który można przymknąć oko. Za to sam Berg, cała masa postaci z jakimi ma kontakt w tej sprawie, jego sympatie i animozje, sprawiają że całość smakuje bardzo dobrze!
Polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz