Największym zbrodniarzem we wszechświecie jest niestety człowiek
Wiem, bo jestem nim, nie cofnę czasu, by wyleczyć zbrodnię
Jestem swoim bogiem, ale także swoim katem
Miliard ludzi nie ma wody, ośmiu ludzi rządzi światem.
Notka nietypowa, bo płyta przesłuchana jedynie dwa razy, niespecjalnie przypadł mi do gustu, chcę jednak o niej napisać, bo mam wrażenie, że od dawna ignoruję olbrzymi kawałek polskiej sceny, mający olbrzymią rzeszę fanów. Ci którzy słuchają takiej muzy, pewnie uznają moją notkę za gadanie laika i zignorują, ale może kogoś zaciekawię? Będę posiłkował się trochę tekstami z tego krążka, bo one oddają trochę klimat tego co chcę napisać. Generalnie bowiem rap kojarzy mi się nie tyle z gangsterką jak w Stanach, a z chłopakami z bloków, którzy na wyluzowanych chojraków chcą pozować. Wiecie - zaśpiewam o furach, panienkach, prochach, imprezach do rana, ściganiu się z psami, przekrętach, a wszyscy będą myśleli, że to tak serio. I tu trochę tego typu klimatów jest.
Ja i koleżcy, popatrzysz na gęby
Pocięte przez pojebane zapędy
My to pojebane weekendy
Wy to wyciąganie nas z komendy
Co ciekawe w tych wszystkich bluzgach i rymach częstochowskich pisanych na kolanie i by się popisać, znalazło się jednak tym razem parę ciekawych refleksji na temat tego czym żyją obecne pokolenia 30 latków. Niepewność przyszłości, depresja która ogarnia ni z tego ni owego, choć wydawałoby się masz wszystko, pesymizm co do kierunku w jakim zmierza nasza planeta. Płyta jest więc dość mroczna, dzięki czemu może się trochę wyróżniać wśród innych krążków w tym gatunku.
Gdy patrzę na auta, to widzę rozje*any hajs.
Gdy patrzę na błędy – widzę mnie
Gdy patrzę na miasto, to widzę alkoholizm tam
Gdy patrzę na przyszłość – widzę źle.
Na jednej z planet układu słonecznego
Siedzę z koleżką kopcę bata grubego
Co z tego że nie jeden widzi w tym coś złego
Masz swoje życie odpierdol się od naszego
Witamy w poradni telefonicznej dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym
Muzycznie - wydawałoby się proste bity, chwilami trochę przesterowane, jakieś proste klawisze, wokal nie tylko rapowany, ale fragmenty też śpiewane. Na pewno nie jest monotonnie, bo część kawałków tekstowo i brzmieniowo nadaje się jak najbardziej do klubowego kiwania, natomiast ponad połowa na pewno nie... Ciekawie się tego słucha w wersji instrumentalnej, gdy wyłączysz cały wokal (a można znaleźć takie wersje). Przypomina mi to wtedy nagrania muzyki elektronicznej z lat 80 których słuchało się namiętnie w liceum.
Czy jednak wszystkie myśli są tak brudne jak toksyczne morze?
Oby nie, bo utoniemy w syfie, który dziś przetworzę
Jutro już o nim zapomnę, topiąc w ścieku przyzwyczajeń
Jest chyba czas, by zmienić to, czy źle mi się wydaje?
Niespodzianką może być gościnna obecność Artura Rojka i ciekawe nawiązanie do jego starego numeru - pamiętacie: To nie był film?
Posłuchajcie sami
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz