sobota, 17 października 2015

Zachłanne na życie - Sławomir Koper, czyli czy każdy z nas umie być szczęśliwy?

Dziś notka podwójna. Najpierw wrzucam kilka zdań od Włodka, a wieczorem dopisuję coś od siebie.

Bez bicia muszę się przyznać, że sięgałem po książkę Sławomira Kopra „z pewną taką nieśmiałością”... Już tłumaczę, dlaczego? Oto bowiem mam czytać o artystkach, z których większość uwielbiam, dużo o nich czytałem, a tu tak nagle wychodzi, że o każdej kilkadziesiąt stron raptem... Nie godzi się? Biografia Kaliny Jędrusik napisana przez Dariusza Michalskiego ma więcej stron niż cała omawiana tu pozycja, „Dzienniki” Osieckiej są wielotomowe, a tu nagle... taki skrót? Siadałem do czytania zły, że to za mało, że nie będzie mi się podobało i ... po chwili nie pamiętałem już o tym.
Życie bohaterek „Zachłannych na życie” wciąga i wciąga. Od pierwszego słowa przeniosłem się do magicznego kręgu tych kobiet, świata, który był niegdyś dostępny tylko wtajemniczonym, choć krążyły o nim legendy.
Robert mówi, że zazwyczaj zdradzam zbyt dużo informacji o treści, więc tym razem przewrotnie powiem niewiele. Ale książkę musicie przeczytać. Dlaczego? Dlatego, że Kalina Jędrusik, Agnieszka Osiecka, Elżbieta Czyżewska i Małgorzata Braunek miały fascynujące życie, pełne zakrętów, a jednak w każdej chwili ekscytujące. I właśnie czytając o ich losach, nie tylko zazdrościmy, nie tylko wzruszamy się i żałujemy, że nie wszystko im się udawało, ale także – jeśli nie przede wszystkim – sami stajemy się zachłanni na życie.
Pewnych informacji w „Zachłannych na życie” nie znajdziemy, książka dla osób, których artystki zafascynują może być jednakże wspaniałym wstępem do dalszych poszukiwań. Dowód? Proszę bardzo – piękna anegdota dotycząca legendarnych wyuzdanych zachowań Kaliny Jędrusik (znana mi skądinąd już wcześniej, ale nie bądźmy drobiazgowi): „Kalina nie miała zwyczaju się hamować, a z wulgarnego słownictwa uczyniła swój znak rozpoznawczy. Nie zwracała uwagi na otoczenie, zawsze mówiła to, co jej na myśl przychodziło i nigdy nie dbała o konsekwencje. Inna sprawa, że zdarzało się jej być wulgarną, ordynarną, a za chwilę liryczną i delikatną. Ale był to liryzm właściwy wyłącznie dla niej, co kiedyś odczuły na własnej skórze organizatorki koncertu w pewnym prowincjonalnym miasteczku.
Przyniosły stertę dokumentów do podpisania – wspominał pianista Włodzimierz Korcz – Kalina podpisała jeden z wierzchu i oddała im ze słowami:
- Macie - odpierdolcie się.
Panie zamilkły, ja się skuliłem ze wstydu i po prostu uciekłem. Ale za chwile słyszę zza uchylonych drzwi, jak Kalina im peroruje:
- O co wam chodzi? O pierdolenie? Przecież nie ma nic piękniejszego na świecie!”
I jak tu takiej nie wielbić? Warto przeczytać książkę, po to choćby, by dowiedzieć się, jak Daniel Olbrychski zawstydził „bezwstydnicę” czarnymi... albo nie! tajemnica! Zajrzyjcie do książki!
Sukces dzieła literackiego można mierzyć na różne sposoby. W tym przypadku będzie to chęć czytelnika, by stać się bardziej „zachłannym na życie”. Na ile Wam się to udało?
S

Podobno ta książka ma być początkiem jakiegoś szerszego cyklu - współpracy autora ze ZNAKiem. Ciekaw jestem jaki będzie ciąg dalszy. Bo ta pozycja, choć ciut rozczarowuje, że tego tekstu jest tak mało, ma to co zwykle u p. Sławomira jest mocną stroną - lekkość w tym jak udaje się połączyć różne informacje, anegdoty, wspomnienia. To się po prostu pochłania. Bywa miejscami pikantnie, ale bez jakiegoś epatowania sensacją. Bywa gorzko, bo i życiorysy nie zawsze zawierają tylko same chwile świętowania sukcesu.
Koper przybliża postać, nie stawia jej na pomniku, nie analizuje, nie robi wiwisekcji. Dla kogoś to być może same ploteczki, ale z nich też można zbudować sobie całkiem zbliżony do prawdy obraz. Lubię go czytać, szczególnie wtedy gdy pisze i mniej znanych mi postaciach. Tu większość informacji była już mi znanych, więc nie dawało to takiej frajdy. Ale na pewno polecam. Bo każda z opisanych tu Pań, zasługuje na pamięć, na bliższe poznanie.
Świat aktorski, artystyczny. Świat, w którym chyba jak nigdzie indziej w PRLu  więcej było luzu, wolności, ale przecież nie bez wad. Presja sławy, działania cenzury, naciski władzy, układy, znajomości, romanse i plotki, świnie podkładane przez innych, zazdrość i zranienia. Używki i i mimo fanów i sławy, niestety często również samotność, którą zagłusza się na różne sposoby. Bo ludzie nie chcą znać cię takiej jaką jesteś, ale taką jaką zobaczyli w mediach, na ekranie, jakąś sobie wyobrazili. 
Sławomir Koper publikuje bardzo dużo, ma dobre pióro, ale niestety nie jest też wolny od wad. Niby pisze, że tym razem nie musi się ograniczać objętościowo, a to co nam daje wciąż czuć malizną. No i te przeklęte przypisy i bibliografia. Czy to naprawdę takie trudno, by pokazać otwarcie ile tekstu to źródła? Może to by zmusiło autora do przyłożenia się do bardziej rzetelnej pracy, bo zaczyna po prostu wypuszczać kolejne pozycje korzystając z metody kopiuj wklej, cytując już samego siebie z innych tytułów. 

2 komentarze:

  1. Zapraszam na konkurs ;)
    Do wygrania Carol Cassella "Złączeni"!
    http://artemis-shelf.blogspot.com/2015/10/konkurs-z-carol-cassella-zaczeni.html
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń