Wciąż odkładam na później tytuły wymagające trochę więcej pisania, pokombinowania, ale łapcie kilka zdań na temat francuskiego mini serialu katastroficznego, który jest pokazywany na Canal +. Każdy odcinek to raptem 20 minut, w fabułę nie ma co się wgłębiać, ale mimo tego, że to dość proste historie, wywołują jednak ciarki na plecach. Dlaczego?
Ano dlatego, że twórcy skupiają się nie tyle na opowiedzeniu nam o tym jak doszło do katastrofy, nie straszą nas jej rozmiarami, ale w skali mikro pokazują jej konsekwencje. Braki w zaopatrzeniu w sklepach, rosnące napięcie na stacjach benzynowych, tworzenie się zamkniętych i samowystarczalnych enklaw na wsi, gwałtownie malejąca wartość pieniądza... I w tym wszystkim zwykli ludzie, którzy chcą chronić swoją rodzinę, walczą o to, by zdobyć wodę, pożywienie, by znaleźć schronienie z dala od dużego miasta i zamieszek.
Nie jest istotne to co się wydarzyło - wiemy jedynie, że zapanował chaos i że służby nie panują nad zaprowadzeniem porządku. I to wystarcza. Proste sceny, których nakręcenie nie kosztowało zbyt wiele, ale to co widzimy przyprawia o ciarki na plecach, bo uświadamiamy sobie, że wiele nie trzeba, by wyzwolić w człowieku skrajne emocje. Chciwość, chęć uniknięcia zagrożenia, stan, który ktoś mógłby nazwać wyższą koniecznością i nagle znikają hamulce. Okazuje się, że kradzież, czy nawet morderstwo ktoś usprawiedliwia okolicznościami. System, który miał nas chronić, wali się i ludzie chcą sami zatroszczyć się egoistycznie jedynie o siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz