Po wczorajszej nocy muzeów przyda się dawka energii, żeby dzień nie skończył się leniuchowaniem i odpoczywaniem. Na razie więc trochę pracy i ostrzejszej muzy, a potem może rower. Pal licho niewyspanie.
A muzycznie sięgam po artystę dla siebie nowego - dla mnie deezer nieustannie jest kopalnią takich smakołyków. Wystarcz przejrzeć nowości i zawsze można wypatrzeć jakąś ciekawą premierę. tym razem ciut ostrzej i na rockowo!
Myles Kennedy to gitarzysta, który na co dzień współpracuje m.in. ze Slashem, ale nagrywa też rzeczy solowe i pewnie jak wielu jemu innych muzyków przerwę w koncertowaniu wykorzystał na nagranie nowego materiału. Energetyczna mieszanka bluesa, rocka, czy nawet country, ale z ostrymi solówkami. Miodzio! Ożywia bardzo skutecznie.
Tytułowy kawałek zaczyna się jak bardzo spokojna ballada, ale nawet tu nie zabraknie ostrzejszych wejść gitarowych - ładnie rozkręca się ten numer. W sumie takich mocniejszych, chwilami nawet powiedziałbym hardrockowych numerów jest aż 11. Smakowite wejścia gitarowe, dobry wokal - jeżeli ktoś lubi taką muzę, posłucha tego krążka z przyjemnością. A i Wy spróbujcie. Wbrew pozorom to wcale nie jest wcale ciężkie granie.
A i tekstowo raczej podnoszące na duchu...
We must keep fighting
And cling to courage in the storm
And if you listen very closely
And don't throw caution to the wind
Take it easy take it slowly
You'll save yourself before the end
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz