![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0brKGFcTO607Fd0dwVTgukCMeW2H91iLAMUyRW_ZQXsfxSjPSYk_AxAZcRYugPooQJI6mgpkY_nIauCg-L9HBBDPuN3wNZ4NLupa9AHRWzwvHJPU6ZVlTlgHFfSXGNuslk176HqFU-aAf/s1600/7246193.6.jpg)
Raptem 6 odcinków, ale fabuła jak w telenoweli na 100, tyle że w kostiumach. Sekrety, romanse, nieślubne dzieci, aspiracje i zadzieranie nosa. Julian Fellowes, który stoi za powieścią, która stanowiła podstawę scenariusza, znany jest z tego, że świetnie potrafi odmalować świat angielskiej arystokracji XIX wieku.
Wszystko zaczyna się w Brukseli, tuż przed bitwą pod Waterloo, a potem przenosimy się do Londynu, w którym jeden z bohaterów
snuje wizje budowy nowych dzielnic. Jest stylowo, choć to oczywiście kino dla tych, którzy lubią kostiumowe i trochę sztywne scenki, w których emocje kipią, ale skrywane pod cylindrami i krynolinami.
Ciekawie pokazano konflikt pomiędzy arystokracją i ludźmi zbijającymi majątek na handlu - nagle na salonach pojawiają się ci, których nigdy by tam wcześniej nie wpuszczono.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz