Psycholog zabiera się za pisanie kryminałów? To może być niezłe. Dodajmy do tego jeszcze skandynawski klimat. O! Oczekiwania rosną. Może dlatego lektura "Psychoterapeutki" okazuje się niestety rozczarowaniem - gdyby od początku powiedziano, że to schematyczne czytadło, w którym więcej z obyczaju, niż thrillera, pewnie bym nie marudził. Ale skoro obiecywano emocje...
No to szczerze: zabrakło mi ich.
Nawet wątek pracy psychoterapeutycznej nie został do końca wykorzystany. A powiedziałbym, że Sara jak na profesjonalistkę ma raczej słaby wgląd w siebie i własne uczucia, nie radzi sobie z sytuacją i jest pogubiona bardziej niż czytelnik, który dość szybko wpada na pewne rozwiązania.
Wiadomo, że sytuacja jest szczególna. Mąż znika, okazuje się, że tuż przed zniknięciem ją okłamał, a po zgłoszeniu na policję braku kontaktu, okazuje się, że znaleziono jego ciało, a ona staje się główną podejrzaną w sprawie jego morderstwa. Nie jest już pewna niczego, we własnym domu nie czuje się bezpiecznie.
Zanurzamy się w jej wspomnienia, rozważania na temat ich związku, a jednocześnie zastanawiamy się nad tym o co chodzi policji, która zachowuje się kompletnie nieprofesjonalnie. Relacje rodzinne zajmują tu więcej miejsca niż samo śledztwo i jej próby dojścia do prawdy.
Nie nudziłem się i na wakacje to lektura całkiem przyjemna, z niespieszną akcją, lecz spodziewałem się jednak więcej. Marudna, niestabilna bohaterka jakoś nie pomaga wciągnąć się w lekturę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz